17 sierpnia 2012

Rozdział 21

Usiadłam na krześle koło łóżka Rose
- Cassie ? - zapytała z uśmiechem. Kiwnęłam glową. - Co tam słychać ?
Uznałam, że mogę powiedzieć jej wszystko, bo dziewczyna nie będzie miała raczej już okazji nikomu o tym powiedzieć. Tym bardziej komuś, kto mógłby coś z tym zrobić. Tak więc zdecydowałam się powiedzieć jej o wszystkim co mnie trapi - o nienawiści Gemmy do mnie, pocałunku z Liam'em i o tym najgorszym, o kłamstwie wobec przyjaciół. Dodałam jeszcze historię miłości.
Dziewczyna słuchała mnie uważnie, nie przerywając, a pod koniec przez długi czas się namyślała. Nie chcąc jej przeszkadzać, obserwowałam, jak za szybą Paul tłumaczy coś chłopcom. Tamci pokiwali poslusznie pokiwali  , sprawiając, że mężczyzna spojrzał na nich podejrzliwie. Odeszdł na kilka kroków, odwrócił gwałtownie głowę, ale oni nadal siedzieli na krzesełkach. Powtórzył tą czynność jeszcze raz i dopiero później uspokojony odszedł. Ku mojemu zdumieniu, nadal nie ruszali się z miejsc.
Nie mogłam rozmyślać nad tym dłużej, bo Rose właśnie zabrała głos:
- Rzczywiscie masz problem - powiedziała, a ja prychnęłam cicho. - Nie kpij. Twój problem leży w tym, że boisz się rozmowy. Sama spójrz, gdybyś powiedziała o Gemmie od razu, nie byłoby tego kłopotu. I co z tego, że wtedy dowiedziałby się i o tym, co powiedział ten twój byly chłopak ? Jak myślisz, komu by uwierzył ? Tobie, idiotko ! Jesteś jego dziewczyną !
- A co z Liam'em ?
- Przecież on by się z tego śmiał ! Sama skomplikowałaś sobie sytuację tym kłamstwem. Gdyby nie ono, wszystko byłoby normalnie.
Przez chwilę myślałam nad jej słowami. Rose miała 100 procent racji. Bałam się rozmawiać. Bałam się złych słów, jakie mają paść. Bałam się reakcji osób, które kocham. Bałam się tego, że je stracę.
Jestem tchórzem.
- Jestem tchórzem - wypowiedziałam moje myśli na głos.
- Nie jesteś - spojrzała na mnie łagodnie. - Po prostu jesteś impulsywna, działasz pod wpływem chwili ...
- Czyli nim jestem - powiedziałam smutno. - A co z Niall'em i Cher ?
- Tutaj sprawa wygląda trochę inaczej - twarz jej stężała. - Musisz mi obiecać jedną rzecz.
Szczerze mówiąc, nie miałam bladego pojęcia o co chce mnie poprosić. Wiedziałam, za to, ze bez względu na wszystko muszę jej prośbę spełnić.
- Tak ?
- Obiecaj, że bez względu na wszystko, sprawisz, że Niall i Cher będą razem.
Nie tego się spodziewałam.
- Ale nie mogę ich do niczego zmuszać !
- Obiecaj ! - ścisnęła moją rękę, a jej przenikliwe i chłodne niebieskie tęczówki wbiły we mnie wzrok. - Obiecaj, że zrobisz wszystko co w swojej mocy !
Nie miałam wyboru. A zresztą, gdyby nawet mi się to udało, dziewczyna nigdy by się o tym nie dowiedziała ...
- Dobrze, obiecuję.
- No - opadła na poduszkę, a na jej twarzy widziałam zmęczenie. - Jakbyś jeszcze mogła, znajdź też komuś Zayn'owi. On na kogoś zasługuje.
Popatrzyłam na nią smutno. Ta dziewczyna chciała dla nich jak najlepiej, bo sama miała już go nie zaznać. Przynajmniej nie na tym świecie. Jej życie do konca miało być wypełnione bólem.
- I jeszcze coś - powiedziała bardzo cichym głosem. - Cieszę się, że jesteś z Harry'm. Naprawdę.
Uśmiechnęłam się do niej, ale nagle aparatura zaczęła pikać, a oddech Rose stał się chrapliwy. Z przerażeniem patrzyłam, jak jej tętno spada. Zerwałam się z krzesła i gwałtownie otworzyłam drzwi od sali, napotykając zdumione spojrzenia chłopaków.
- Ona umiera ! - wrzasnęłam, czując, jak to oczu napływają mi łzy. - Szybko !
Natychmiast zostałam odepchnięta przez pielęgniarzy. Wtuliłam twarz w bluzę Harry'ego, nie mogę patrzeć na to, co rozgrywa się za szybą.
W pewnym momencie słyszałam gorączkowe pokrzykiwania lekarzy ... A później była już tylko cisza i czyjeś ciche łkanie. Ze zdumieniem spostrzegłam, że wydobywa się z moich ust. Chwilę później usłyszałam jeszcze jeden szlochający głos, zapewne należący do Niall'a i nagle poczułam, jak obejmuje mnie jeszcze jedna para rąk, później jeszcze jedna i jeszcze i jeszcze. Trwaliśmy w tym dziwacznym uścisku, aż ja i Niall się nie uspokoiliśmy.
- Dziękuję chłopaki - mruknęłam, ocierając łzy, a Irlandczyk mruknął coś pod nosem. Było to chyba jakieś podziękowanie. - Ja po prostu...
Nie dokończyłam, bo znowu się rozkleiłam. Jedynym w miarę rozsądnym wyjściem z tej sytuacji, było rzucenie się na jednego z chłopaków i ukrycie twarzy w jego bluzie. Wybór padł na Liam'a, ponieważ stał najbliżej, a poza tym, to on pocieszał najlepiej.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. W jednym momencie byłam tuż koło Rose, która była rzeczywistą, oddychającą i rozmawiającą ze mną ŻYWĄ osobą, a w drugiej już jej nie było. I to chyba spowodowało mój płacz - że wszystko przemija. Ludzie odchodzą, umierają, pozostawiajac nas w bólu i żałobie...
- Cassie wróciła ? Okej, możemy już iść.
Paul szedł szybo w naszym kierunku gadając coś o paparazzi przed szpitalem, ale my nie ruszaliśmy się z miejsc. Ja sama, nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi na managera chłopaków. Byłam tylko ja, moje łzy i obejmujący mnie Liam. Słowa jakie wypowiadał Paul były odległe i słyszałam je jakby przez niewidzialną barierę.
- Co z wami jest ? - zdenerwował się mężczyzna - Słuchacie mnie wogó...
W tym momencie urwał, bo z sali wyszło dwóch ponurych pielęgniarzy, trzymających nosze, na którym leżało przykryte białym prześcieradłem. Jego wzrok natychmiast stał się pełen zrozumienia. Mruknął coś pod nosem, po czym wykonał znak krzyża i spojrzał na ans smutno.
- Wiem, że jest wam ciężko, szczególnie Cassie i Niall'owi, ale musimy iść.
Puściłam Liam'a, który jednak trzymał moją prawą dłoń w swoim ciepłym uścisku. Widząc to, Harry uśmiechnął się łagodnie, przyciągnął mnie do siebie i cmoknął delikatnie w czoło. Było to zupełnie niepodobne do tego paskudnego zazdrośnika, ale nie dałam po sobie poznać, że mnie tym totalnie zaskoczył.
Gdy szliśmy tym samym korytarzem jesczez godzinę temu, pomyślałam smutno, nie wiedziałam, że będę czuła się tak paskudnie. Moment, kiedy Rose zaczęła umierać, miał już na zawsze wyryć się w mojej pamięci.
- Dobra, idziecie dwójkami - zatrzymaliśmy się przed drzwiami, obserwując jeszcze nieświadomych niczego paparazzi. - Kaptury na głowy, a jeśli nie macie głowy w dół, zrozumiano ?
Wszyscy pokiwaliśmy posłusznie głowami, nie chcąc z nim zadzierać. Jeszcze kłótni z Paul'em nam brakowało...
Liam puścił moją dłoń i kiwnął głową w stronę Harry'ego, który niemal natychmiast znalazł się u mojego boku. Mruknął coś do Liam'a. Tamten kiwnął nieznacznie głową i stanął koło Louis'a. Poczułam, jak Hazz obejmuje mnie ramieniem.
- Samochód, tyle siedzenie - umysł miałam wręcz sparaliżowany, ale to polecenie jakimś cudem do mnie dotarło. - Nie stresuj się. Wyobraź sobie, ze ich tam nie ma.
Zadanie było trudne do wykonania. W końcu, jak zignorować tłumy reporterów i kamerzystów, podczas gdy wiesz, że oni czekają akurat na ciebie. Poza tym, to była moja dopiero druga "akcja" z mediami i szczerze mówiąc nie wiedziałam, jak się zachować. Byłam tylko zwykłą studentką, której się fartnęło. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zainteresowania moją osobą. Ale dzięki mojej dość bujnej wyobraźni, w końcu widziałam przed oczami pusty chodnik.
Nim się spostrzegłam, znaleźliśmy się już w samochodzie, a po chwili dołączył do nas Liam, który zapewne miał być kierowcą. to dlatego pewnie tak sobie szeptali. Ale po minie Harry'ego wywnioskowałam, że teraz nie był taki pewny tej decyzji. Nie wiedzieć czemu, zachciało mi się śmiać i to zresztą uczyniłam. Chłopaki przez chwile mi się przyglądali, ale później sami zaczęli chichotać, chyba nawet nie wiedząc dlaczego, sprawiając, że wybuchnęłam jeszcze głośniej.
Uspokoiłam się dopiero, gdy dojechaliśmy do domu. Pożegnałam się z chłopakami i leniwie weszłam do domu. Wykonałam kilka standardowych czynności, takich jak nakarmienie Pussy czy przewrócenie się o górę mokrych ręczników, które jakiś idiota zostawił na środku pokoju, po czym usiadłam przy komputerze i zalogowawszy się na twitterze, zobaczyłam, że wszyscy wiedzą już o śmierci biednej Rose. Kondolencje, żale... Zachowywali się, jakby naprawdę było im żal. A dobrze wiedziałam, że nie było. Nie znali jej, nie wiedzieli jakim była człowiekiem, a nie wiedzieli nic.
Śpij słodko, kochanie. Mam nadzieję, że jesteś już w tym innym, lepszym świecie. #RIPRose
Kiedy napisałam te słowa, weszłam na profile chłopaków i zobaczyłam, ze oni też napisali o jej śmierci. Nie wiem czemu, ale ta myśl mnie w dziwny sposób uspokoiła. Nawet nie pamiętam jakim cudem znalazłam się w łóżku i spokojnie usnęłam.


- Cassie, Cassie !
Danielle pochylała się nademną z wyrazem niezadowolenia na twarzy. Brutalnie zerwała ze mnie kołdrę i wręcz wywlokła z łóżka.
- Dan, uhm, co ty robisz ?
- Czy ciebie do końca porąbało, zostawiając u mnie swoją kozę na noc ?
- Moją co ?
- Kozę idiotko, kozę. Miałam się nią wczoraj zająć, bo ty byłaś zajęta, ale ty miałaś nocną zmianę w klubie Go-go po nią przyjść.
Wcisnęła ci do ręki smycz, na końcu której znajdowała się biała koza. Na mój widok zameczała radośnie i rzuciła się na mnie, zwalając z nóg.
- A tak wogóle, to Pussy zjadła moją torebkę - rzuciła Brunetka, wychodząc z domu. - Więc musisz wymyśleć, jak mnie udobruchać.
- Pussy ? - powiedziałam, ale jej już nie było. - Pussy ? - powtórzyłam, a koza zameczała. - Dziwne.
Podniosłam się z ziemi i zaczęłam chodzić po domu, szukając jakiś innych, dziwnych zmian, ale ku swojemu zdumieniu nie znalazłam nic godnego uwagi. Uznałam, że z tą kozą jest po prostu jakiś głupi dowcip mojej przyjaciółki. Rozbawiona chwyciłam smycz "Pussy" i nie zamykając za sobą drzwi, wyszłam na dwór. Wiał lekki, przyjemny wietrzyk, więc podróż do domu Danielle, miała upłynąć mi w przyjemnej atmosferze i nawet ciągle meczenie kozy, nie miało mi przeszkadzać.
Nagle, na horyzoncie, zamajaczyła mi jakaś postać. Biegła bardzo szybko, wiec po kilku sekundach zauważyłam, ze to Harry. Był uśmiechnięty od ucha do ucha i rozkładał szeroko ręce, jakby chciał mnie porwać w ramiona.
- Kocham cię ! - krzyczał. - Kocham !
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się piękny banan. Zaraz będę mogła zasmakować po raz kolejny jego cudownych, malinowych ust, zanurzyć twarz, w jego cudownych, lokowanych włosach i dotknąć jego muskularnych ramion...
Ku mojemu zdumieniu, Styles zupełnie mnie zignorował i zaczął przytulać...kozę ?
- Tęskniłem za tobą kochana - szeptał jej do ucha, a ona zameczała wstydliwie, o ile kozy tak potrafią. - Chodź, pójdziemy za spacer.
Wyrwał mi smycz, nawet nie zaszczycając spojrzeniem. Byłam jednak zbyt zdumiona by zareagować, czy zrobić cokolwiek. Moje zdumienie było na tyle duże, że mogłam tylko przyglądać się, jak odchodzą w blasku zachodzącego słońca, rozmawiając radośnie. Znaczy się tylko Loczek mówił, ale miałam wrażenie, jakby "Pussy" rozumiała wszystkie jego słowa i odpowiadała mu w jego własnym języku. Przez chwilę stałam jeszcze, jak zamurowała, ale później sama ruszyłam chodnikiem, nie mogąc ogarnąć umysłem tego, co się przed chwilą stało. Wmawiałam sobie, że to tylko kiepski dowcip. Pewnie Punk, czy coś w tym rodzaju...
Kiedy doszłam do miasta, moją uwagę przykuł jeden z balkonów, na którym na wieszakach wisiały dziwne, owłosione przedmioty. podeszłam bliżej i zamarłam. To były kutasy. W innym momencie bym się zaśmiała, ale teraz byłam tym wszystkim dosłownie przerażona. Te wszystkie zdarzenia nie były z pewnoscia normalne i to nie wyglądało już ma kolejny dowcip moich przyjaciół.
Nagle, na balkon wyszła dziewczyna z burzą kręconych blond loków, trzymająca w rękach kolejne wieszaki z wiadomymi wieszakami. Jakby pewna, ze ktoś ją obserwuje, wzdrygnęła się i rozejrzała się we wszystkich kierunkach. Zauważywszy mnie, zaczęła machać, jak szalona, zapewne chcąc zaprosić do środka. Posłusznie skierowałam swe kroki ku drzwiom wejściowym. Zanim zdąrzyłam je jednak otworzył, roztwarły się same i stanęła w nich owa blondynka.
- Wejdź, proszę - powiedziała z uśmiechem. - Widziałam, ze podziwiałaś moją zacną kolekcję.
- Ja...
- Dziwisz się skąd je wszystkie mam, tak ? Otrzymałam je od potężnego Kutafona Wielkiego. To on sprawił, że zaczął padać deszcz kutasów, to on zamienił Afrykę w moją wielką szafę bym miała gdzie je pomieścić, a sam kontynent otrzymał kształt kutasa.
- Żartujesz ?! - wykrzyknęłam zdumiona, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszałam. - To niemożliwe.
Dziewczyna podetknęła mi pod twarz mapę świata. Rzeczywiście - Czarny Ląd miał kształt męskiego narządu płciowego. Moja towarzyszka ze satysfakcją zaczęła ją składać.
- Nie wierzyłaś - uśmiechnęła się złośliwie.
- No nie wierzyłam - chcąc nie chcąc, musiałam przyznać jej rację.  - A ty kim jesteś ?
- Jam jest Królowa Kutasów.
- Ale nie wyglądasz, jak kutas.
Blondynka zamknęła oczy, a z jej ciałem zaczęło dziać się coś dziwnego. W pewnych miejscach zaczęła się kurczyć, w innych przytyła, zniknęły jej ręce, ale nogi nie. Przemiana trwała jeszcze kilka sekund. Później stał przedemną najprawdziwszy kutas, ludzkich rozmiarów, w dodatku cały owłosiony. Przez chwilę stał nieruchomo, ale później zaczął biec w moją stronę, kołysząc się z boku na bok.
Zaczęłam wrzeszczeć.

- Cassie, Cassie !
Danielle pochylała się nademną z wyrazem niezadowolenia na twarzy. Brutalnie zerwała ze mnie kołdrę i wręcz wywlokła z łóżka.
Deja vu ?
- Dan, uhm, co ty robisz ?
- Jedziemy do chłopaków - powiedziała krótko.
- Po co ? - jęknęłam. - Nie widzisz, ze śpię ?
- Widzę - odparła lodowato. - Nie wyciągałabym cię bez potrzeby. Ale coś się stało i Li powiedział, że musimy jechać.
Zamilkłam, bojąc się zapytać o więcej, choć Danielle najprawdopodobniej nic więcej nie wiedziała, bądź nie chciała mnie straszyć. Po wypowiedzeniu tych słów, bowiem milczała, jak zaklęta przez cała drogę. Dopiero kiedy stanęłyśmy na podjeździe przed domem chłopaków, zobaczyłam, ze sama jest przerażona, ale starała się to ukrywać. Wzięłam ją za rękę i weszłyśmy do domu. Panowała w nim dziwna cisza.
- Chłopaki ?
Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Weszłyśmy do salonu i trochę się uspokoiłyśmy, bo zastałyśmy tam siedzących Niall'a, Liam'a i Zayn'a.
- Chłopaki ? - powtórzyłam. - Co się stało ?
- Sami nie wiemy - powiedział cicho Payne. - Siedzieliśmy sobie wszystko w domu, oprócz Louis'a, który gdzieś wyszedł, ale szybko wrócił. Zabrał Harry'ego do pokoju i do tej pory nie wychodzą. Widziałem wyraz jego twarzy... On był zupełnie załamany.
Po tych słowach zaczął szlochać. Danielle sama wyglądała, jakby chciała się rozpłakać, ale objęła swojego chłopaka ramieniem. Ja zaś usiadła pomiędzy Mulatem, a Niall'em i przytuliłam się do nich mocno.
Rozpoczęło się długie czekanie.
Po kilku, kilkudziesięciu minutach, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych dzrwi. Gwałtowanie zerwaliśmy się z miejsc i rzucilismy w stronę schodów. Na ich szczycie stał Larry. Jedna z jego cześci, a mianowicie mój chłopak, trzymał drugiego na rękach, a na jego twarzy wydziałam gniew. Zaś Louis... Niebieskie oczy zapuchniete i czerwone od płaczu, łzy miarowo skapujące po policzkach i trzęsący się podbródek. Wyglądał, jak chodząca śmierć.
Podeszłam do nich, chcąc pomóc Hazzie w niesieniu chłopaka.
- Odsuń się - warknął jednak. - Do salonu.
Excusez-moi?
Byłam zdumiona i wściekła, ale chciałam się dowiedzieć co sie stało mojemu przyjacielowi, wiec podwstrzymałam chęć nawrzeszczenia na Styles'a. Usiadłam na kanapie i obserwowałam, jak kładzie Lou na kanapie, a po chwili sam na niej usiadł, przytulając chłopaka, który otarł łzy i drżącym głosemn powiedział:
- Eleanor jest w ciąży.
Mimo iż nie mogłam wyksztusić z siebie ani jednego słowa, w mój mózg wręcz krzyczał. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Mój mózg zwyczajnie nie mógł albo zwyczajnie nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Louis i Eleanor rodzicami ?!
Ale nagle dotarła do mnie jeszcze inna wiadomość - dlaczego Lou płacze ? Widziałam różne reakcje mężczyzn na ciążę jego dziewczyny/narzeczonej/żony, ale żadne nigdy nie płakał.
- Skoro... Eleanor jest w ciąży, to czemu płaczesz ?
- I w tym rzecz - jego głos kompletnie się załamał. - To nie ja jestem ojcem.
O kurwa.

Witajcie, moi kochani czytelnicy 1 :) Zapewne wszystcy, nawet ja, niespodziewali się, ze mój powrót będzie taki szybki !  Ale ogromnie cieszę się, że moge znów dla was pisać. Poza tym, ten rozdział cholernie mi się podoba. 
Co do liczby komentarzy, będe to olewać. Póki jest ta garstka ludzi dla których moge pisać, nadal będę to robiła, ponieważ to kocham. Kocham losy Cassie i Harry'ego, wiec musze je jakos zakończyć, prawda ? Ale spokojnie, do tego jeszcze długa droga ;)
Kocham was. xx
:edit: Pomysł o kutasach wpadł mi, kiedy przypomniałam sobie rozmowę z Cute Hoopy, czyli prawdziwym Kutafonem Wielkim, który rzucił już niestety tą robotę. :>

10 komentarzy:

  1. Ta Rose była fajna. Serio ;) Takie, życiowe szczere rady ;) Szkoda mi jej, sadystko! ;D
    Nie powiem, że to deja vu Cassie było boskie! Koza itd... No po postu ^.^ Wielbię Cię! ;)
    A Louisiątko... Biedactwo :'( Szkoda mi go. Już sobie wyobrażam jak go zapłakanego Hazza niósł. :)
    Cieszę się, że wróciłaś tak szybko! ;) Masz rację, olewaj ilość komentarzy, póki masz stałych czytelników ;) A mnie będziesz miała :*
    Czekam na kolejny skarbie! :* Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. takiej końcówki się nie spodziewałam O.o Cały rozdział super. już się nie mogę doczekać co będzie dalej :) xx zapraszam do siebie [http://onedirection1dalwaysandforever.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio? Kutasy? Moja reakcja jak to czytałam to najpierw O.o a potem hahahahahahahahahahahahhaahahhahahaahahhaahhahahahahahahaha ha ha ha
    Biedny Lou...I Rose...I wszyscy...
    A i rozdział jest wspaniały ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, a szczególnie ta końcówka. Szybko dodaj następny!!
    Zapraszam do mnie:
    kama-aisa-opowiadanieo1direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski ! :D Czekam na następny ;) Zapraszam do mnie : onedirectionimaginyyy.blogspot.com =)

    OdpowiedzUsuń
  6. boże padłam xd cieszę się, że nasza rozmowa przyczyniła się do czegoś pożytecznego xd ja się lałam, boże to jest genialne, zaraz pójdę nadrobić wszystkie 20 rozdziały <3
    zapewne mnie oczarją,więc możesz mnie informować o nn?
    -Kutafon Wielki, który juz porzucił swą posadę
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. hahaha, rozjebałaś system z tymi kutasami! :D
    mam nadzieję że Cassie powie Harremu o tym pocałunku! do nn :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Powaliłaś mnie tym snem, znaczy od jego początku wiedziałam, że musi to być sen, ale jak Harry romansował z kozą, a potem te kutasy... No po prostu padłam XD
    Szkoda mi Lou, ale mam nadzieję, że jakoś się jeszcze ułoży. No i oczywiście czekam na następny. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten sen Cassie był boski! Jezu, wcześniej ta fajna kłótnia z Zaynem a w tym rozdziale jakś koza? Wow, fajne masz pomysły.
    Ja uważam że Cassie powinna wszystko powiedziec Harremu, nie ważne jak zareaguje. o tym pocałunku zLiamam, o Gemmie i o całej reszcie, no ale zrobisz jak zechcesz.
    A i mi tez podobała sie postac Rose. Chyba pomogła Cassie tą szczera rozmową.
    CZekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahahahaha, ja pierdole. Biedna, biedna Rose :( Ten sen mnie rozjebał na moje łopatki, haha. Szkoda mi Louisa, no ale co poradzić... dobra, dawaj następny, bo jestem ciekawa czy El z kimś szczegolnym jest czy z jakims przypadkowym typem spod ciemnej gwiazzdy.

    OdpowiedzUsuń