27 maja 2012

Rozdział 5

Wpatrywałam się w Loczka z otwartymi ustami. Co on tu robił ? Zachowałam się dzisiaj przecież jak kompletna idiotka ! Nawrzeszczałam na niego bez powodu i pokazałam środkowy palec. Nie ważne, że kolejne kilka godzin spedziłam na płakaniu i siedzeniu na twitterze, który swoją drogą, ciągle kipił od plotek o " nowej dziewczynie Harry'ego Styles'a ". Ważne było to, że go zraniłam, a on w najlepszym wypadku nie powinien odzywać się do mnie do końca życia. Zamiast tego stał przed moimi drzwiami i pytał, czy może przenocować. Coś musiało się stać  ...
- Ja ... wejdź proszę - odsunęłam się od drzwi, a chłopak niepewnie wszedł do mieszkania. - Przepraszam za bałagan.
- Nie ma problemu - mruknął, wlepiając wzrok w podłogę.
- Chciałbyś wziąść prysznic, czy coś ?
- Czy coś - powtórzył głucho. - Chętnie.
Rzuciłam w jego kierunku kilka ręczników.
- Reszta w łazience - Harry kiwnął głową i zamknął za sobą drzwi, a ja usiadłam na kanapie, pod kocem. Skubałam kąbek mojej piżamy z Bartem Simsponem, czekając na powrót Hazzy, który wrócił po kilku minutach. Na jego widok zdusiłam westchnienie - miał na sobie same bokserki. Mokre włosy stały na wszystkie strony, a policzki były słodko zaróżowione. Nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknego, umięśnionego ciała. Nie wyglądał jak człowiek - przypominał anioła, który zstąpił na ziemię.
" Anioł " usiadł koło mnie na kanapie i wślizgnął sie pod koc. Kiedy nasze nogi dotknęły się, przez moje ciało przebiegł przyjemny prąd. Wsunęłam dłoń, w jego rękę i delikatnie ścisnęłam.
- Powiesz mi co się stało ? - spytałam, unosząc wzrok. Napotkałam niepewne spojrzenie Harry'ego. - Nie bój się.
- Pokłóciłem się z Louis'em. - rzekł. - Zapytał się czy wszystko okej, a ja zacząłem na niego wrzeszczeć, rozumiesz ? On się tylko o mnie martwił, a ja zacząłem na niego wrzeszczeć ! - te ostatnie słowa niemal wykrzyczał. - Lou jest dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie, a zachowałem się wobec niego okropnie - schował twarz w dłonie i zaczął szlochać. Objęłam go ramieniem, czekając aż sie uspokoi. W końcu wziął głęboki wdech i popatrzył na mnie zaczerwienionymi oczami.
- Jestem idiotą, prawda ?
- Nie, nie jesteś idiotą - powiedziałam łagodnie. - Po prostu popełniłeś błąd, ale to zdarza się każdemu. Jeśli przeprosisz Louis'a, on na pewno ci wybaczy.
- Mówisz ? - zapytał z nadzieją.
- Mówię - uśmiechnęłam się. - A teraz pozwól mi dokończyć ten odcinek.
W tym momencie na moje kolana wskoczyła Pussy. Hazza poparzył się na mnie ze zdumieniem.
- Masz kota ? - zaczął z wyrzutem. - Nic nie mówiłać !
- Kotkę - poprawiłam go. - Nic nie mówiłam, bo nie pytałeś.
Chłopak wysunął w jej kierunku palec. Pussy powąchała go, po czym otarła się o niego i przeszła po moich kolanach, na kolana Harry'ego.
- Polubiła mnie - powiedział z nutką samozadowolenia w głosie.
- Zwyczajny fart - pokazałam mu język. - Bo ona lubi tylko mnie.
Kiedy serial skończył się, przygotowałam Harry'emu posłanie na kanapie, a później włączyliśmy jakąś beznadziejną komedię, wiec cały czas spędziliśmy na gadaniu.
Nagle zrobiłam się okropnie senna. Wiedziałam, że zaraz zmorzy mnie sen, a musiałam zapytać się jeszcze o coś ważnego.
- Har-reh ? - ziewnęłam. - To dzisiaj ... Te torby z zakupami ... Nie chciałam na ciebie krzyczeć. Nawet nie wiem, dlaczego się tak zachowałam. Wybaczysz ?
- Każdy popełnia błędy - pocałował lekko moje czoło, a ja spokojnie zasnęłam.

Rano obudziłam się w moim łóżku. Było to dziwne, ponieważ pamiętam, że zasnęłam na kanapie przed telewizorem. Kochany Harry, przemknęło mi przez myśl. Powoli wstałam, ruszyłam w stronę drzwi i pchnęłam je lekko. Moim oczom, ukazał się Loczek, stojący przy kuchence i robiący naleśniki. Zapachy były tak nieziemskie, że to ust napłynęła mi ślinka. Chłopak musiał mnie usłyszeć, bo odwrócił się z bananem na twarzy.
- Witaj Śpiąca Królewno. Zrobiłem śniadanie - wskazał talerz z naleśnikami. - I nakarmiłem Pussy - dopiero teraz zauważyłam, że moja kotka chodzi między nogami Harry'ego, ciągle się o nie ocierajac.
- Dzięki Haroldzie - wyszczerzyłam się do niego i wskoczyłam na blat. Wsadziłam jednego z naleśników do ust. Smakował świetnie. - To jest niesamowite.
- Wiem - powiedział "skromnie" i sam zaczął zjadać swoją porcję. Przez resztę posiłku przypatrywaliśmy się sobie, posyłając uśmiechy. Kiedy skończyliśmy wrzuciłam naczynia do zmywarki, po czym znowu usiadłam na blacie, przyciągajac do siebie Harry'ego. Chciałam podziękować mu za to, że przyszedł akurat do mnie, mimo iż zachowałam się tak podle. Nasze ciała złączyły się w długim uścisku, po którym Styles ujął moją twarz w dłonie. Wpatrywał się długo w moje szare oczy, jakby próbując w nich coś znaleść. Objęłam go nogami w pasie, sprawiając, że znalazł się jeszcze bliżej. Chłopak powoli zbliżył swoją twarz do mojej. Serce waliło mi jak młotem. Jeszcze chwila ... Jeszcze momencik ...
Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.

***

Odskoczyliśmy od siebie. Cassie mruknęła coś niewyraźnie i poszła otworzyć, a ja wściekły kopnąłem szafkę. Głupi dzwonek ! Zepsuł nam taką cudowną chwilę ! Nadal czułem twarz Blondynki w swoich dłoniach, nadal widziałem jej piękne szare oczy, wpatrzone we mnie, a cudowny zapach jej włosów wciąż oszałamiał. Wiedziałem, że to co czułem do Cassie pogłębiło się jeszcze bardziej.
- Harry, ktoś do ciebie ! - krzyknęła dziewczyna. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w jej kierunku. Stanąłem przed drzwiami i moim oczom ukazał się Louis. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, a później staliśmy wtuleni w siebie. Zacząłem płakać. Tomlinson pozwolił, żeby moje łzy moczyły mu koszulę.
- Nie płacz, ciii - uspokajał mnie. Moim ciałem wstrzasały spazmatyczne szlochy, które bezskutecznie próbowałem opanować.
- Przepraszam Lou - wyszeptałem, ciągle zanosząc się płaczem. - Zachowałem się okropnie. Nie powinienem ...
- Nie tłumacz się, Szkrabie - na dźwięk mojego przezwiska, zalała mnie fala przyjemnego ciepła. Skoro Boo Bear go użył, wszystkie winy były przebaczone. - Zapomnijmy o tym.
- Okej - otarłem łzy i spojrzałem na niego z uśmiechem. - A teraz choć zjeść.
Chwyciłem chłopaka za rękę i zaprowadziłem do kuchni, gdzie Cassie przypatrywała się nam z szeroko otwartymi oczami. Posadziłem Louis'a na krześle, podsuwając mu pod nos talerz z naleśnikami, które zaczął z apetytem zjadać. Zadowolony, że mu smakują, stanąłem koło Casandry, która opierała się o blat i objąłem ją lekko w pasie. Przez chwilę przypatrywaliśmy się jedzącemu Tomlinsonowi, który musiał wyczuć, że ktoś go obserwuje, bo uniósł wzrok i pokazał nam język. Jego wzrok zatrzymał się na mojej dłoni, spoczywajacej na biodrze Cassie. Otworzył szeroko oczy.
- Jesteście razem ? - popatrzył na nas ze zdumieniem.
- Jesteśmy razem ? - zapytałem Blondynkę.
- Możemy być - poruszyła śmiesznie brwiami. Przygryzłem wargi, byleby tylko się nie roześmiać.
- Jesteśmy razem - pocałowałem Cassie w czoło, na co tamta słodko zaczerwieniła się. Louis przewrócił oczami i wrócił do jedzenia.
- Jakim cudem domyśliłeś się, że jestem u Cassie i gdzie ona mieszka ? - wypaliłem.
- Cóż ... Kiedy rano obudziliśmy się, nie było cię w domu, wiec zaczęliśmy do ciebie dzwonić, ale telefon zostawiłeś w domu. Niall i Zayn dostali ataku paniki i zaczęli biegać jak debile po salonie, przewracając wszystko co napotkali na swojej drodze. Jak znam życie jeszcze do siebie dochodzą - przewrócił oczami. - Całe szczęście zachowaliśmy z Liam'em zimną krew i domyśliliśmy się, że musisz być u Cassie. Tak więc napisaliśmy na twitterze czy ktoś nie wie gdzie ona mieszka. Większość komentarzy była bezużyteczna, ale w końcu dostaliśmy adres ... no i przyszłem - chłopak włożył naczynia do zlewu.
- Przyszłeś ? - zmarszczyłem brwi. - Reporterzy cię nie zamordowali ? A fanki ?
- To dziwne, jak bardzo kaptur i ciemne okulary mogą zmienić człowieka - wybuchnęlismy śmiechem. - Ej, moze byś nas dzisiaj odwiedziła ? - zapytał Cassie.
- A wiesz co ? Chętnie - ukazała rząd białych ząbków.
- Cudownie - Louis klasnął w dłonie. - Ubieraj się Szkrabie. Zawieziesz mnie do domu i zgarniemy po drodze Eleanor. Z pewnością będzie chciała poznać nową dziewczynę Harry'ego - puścił do niej oko, a ja zabrałem swoje ciuchy z kanapy i zacząłem się ubierać. Cassie i Lou pogrążyli się w rozmowie, co jakiś czas przerywanej wybuchami śmiechu. Najwyraźniej się polubili. Zadowolony włożyłem koszulkę przez głowę, a na nogi wcisnąłem białe trampki.
- Możemy jechać - ruszyliśmy w stronę drzwi. Blondynka przytuliła Louis'a, a mnie pocałowała w policzek.
- Za ile będziesz ?
- Godzina, półtorej - zamyśliłem się. - Może wcześniej.
- Cholera ! - zaklnęła, wypychając nas na korytarz. - Zobaczymy się niedługo.

***

Przebiegłam przez salon i wpadłam do pokoju, po drodze kilka razy przewracając się o porozwalane po podłodze rzeczy. Stanęłam przed wielkim lustrem. Na głowie wielki kołtun, podkrążone oczy, a na czole wyskoczył mi jakiś syf.
Wkurzona weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Po kontakcie z wodą, moje zazwyczaj falowane włosy, natychmiast wyprostowały się, sprawiajac, że stały się jeszcze dłuższe. Nałożyłam na nie szampon i spułkałam go. To samo zrobiłam z odżywką. Szybko umyłam ciało, okryłam się ręcznikiem, po czym w kapciach podreptałam do szafy. Nie mogłam sie zdecydować co założyć, ale w końcu ubrałam się w to. Włosy ułożyłam tak, że opadały falami na plecy, a częściowo na ramiona. Następnie zrobiłam sobie makijaż, a na twarz nałożyłam podkład.
Przejrzałam się w lustrze. Nie chcę wyjść na zarozumialca, ale wtedy wygladałam seksownie. Harry powinien być zadowolony.
Zaczęłam chodzić bez ładu po całym domu, bo do przyjazdu Hazzy zostało jeszcze kilka minut. W końcu opadłam na kanapę i weszłam na twittera. Oczywiście wszystko wiedzieli już, że Loczek spędził u mnie noc. Snuto domysły, czy między nami jest coś więcej i przy okazji obrzucano błotem. W swoim dotychczasowym życiu, doznałam tylu upokorzeń, że hejty mnie nie ruszały Z całym sarkarmem na jaki było mnie stać, napisałam : Dziękuję wam wszystkim za przemiłe hejty. Ja też was kocham. xx Następnie follownęłam kilkadziesiat dziewczyn i zadowolona zaczęłam głaskać Pussy.
Po jakiś pieciu minutach zadzwonił telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Harry. Moje ciało zawała fala przyjemnego ciepła. Kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Halo ? - zapytałam z radością.
Hej kochanie - w głosie chłopaka słyszałam czułość. - Zbliżam się do twojej ulicy. Jeśli chcesz, to możesz już wyjść i poczekać na mnie przed domem ...
- Już wychodzę - przerwałam mu, chwytając kurtkę i wybiegając z domu - Do zobaczenia za chwilę. - zamknęłam drzwi, a klucz wrzuciłam do torebki.. Zleciałam po schodach na dół. Nie mogłam doczekać się kolejnego spotkania z Harry'm. Pchnęłam drzwi od klatki ... i zostałam otoczona przez tłum reporterów, przekrzykujacych sie nawzajem. Napierali na mnie za wszystkich stron, a ja nie wiedziałam co zrobić. Miałam z nimi rozmawiać, czy wręcz przeciwnie, uciekać ? Po raz pierwszy spotkała mnie taka sytuacja. Byłam jednocześnie zdenerwowana, speszona i wściekła. Stałam w miejscu niezdolna do żadnego ruchu.

Z otępienia wybawił mnie znajomy głos :
- Cassie ! - krzyknął Styles, wybiegajac z samochodu i przpychając się miedzy dziennikarzami.
- Harry ! - chwyciłam jego wyciągniętą dłoń. W tym momencie poczułam się bezpieczna. Całkowicie zaufałam Loczkowi, który prowadził mnie przez tłum. Ciągle ściskał mnie za rękę, co jakiś czas pokrzykujac gniewne słowa w kierunku reporterów. Wreszcie dotarlismy do samochodu. Wskoczyłam do niego, zatrzaskując drzwi. Poczekałam aż Harry wsiądzie do auta, po czym rzuciłam się mu na szyję. Mój bohater, pomyślałam z dumą. Ochronił mnie przed tymi wszystkimi dziennikarzami.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Nie ma za co - musnął ustami moje ucho. - Dla ciebie wszystko.
Delikatnie zadrżałam. Spojrzałam na Harry'ego.
- Wiesz ... - uśmiechnęłam się niepewnie. - Musimy chyba coś dokończyć.
- Co masz na myśli ? - śmiesznie uniósł brwi. - Bo nie mam bladego pojęcia.
- To - ujęłam jego twarz w dłonie i pochyliłam się w jego kierunku. Ku mojemu zdumieniu, chłopak odsunął mnie od siebie.
- Nie teraz - wyjaśnił, wskazując na szybę, za którą stali reporterzy. - Ale później jak najbardziej - uśmiechnął się szelmowsko. - A teraz zapnij pasy, nie chcę, żeby coś ci się stało
Zrobiłam to co kazał, a po chwili mknęliśmy juz ulicami Londynu.
- Przepraszam za tą akcję pod domem - powiedział Harry, nie odrywajac oczu od drogi. - Powinienem domyślić się, że tam będą - zacisnął dłonie na kierownicy. - Nie wiem czemu cię w to wszystko zamieszałem.
- Nie angażowałabym się w nasz zwiazek, gdybym nie wiedziała jak od tej pory będzie wyglądać moje życie - powiedziałam łągodnie. - Niczego nie żałuję.
Harry nie odpowiedział, a w samochodzie zapadła niezdrowa atmosfera. Musiałam zmienić temat.
- Jak zareagowali chłopaki, na wieść, że jesteśmy razem ?
Ku mojej uldze, chłopak wybuchnął śmiechem i zaczął opowiadać. Kiedy chłopaki się o tym dowiedzieli, Niall zaczął płakać, bo był dumny, że ich Harry sie ustatkował i zjadł cały słoik Nutelli. Zayn walnął focha i powiedział, że w tym tygodniu seksu nie będzie, a Louis z kolei, fochnął się na Malika, bo doszedł do wniosku, że on i Harry mają romans. Jedynie Liam zachował się jak człowiek. Pogratulował Harry'emu i zadzwonił do Danielle. Wygląda na to, ze będę musiała ja poznać.
- Coś nie tak ? - Loczek musiał zauważyć, że coś nie tak, bo przypatrywał mi się z uwagą.
- Po prostu ciezko przychodzi mi zawieranie nowych znajomości - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jeśli chcesz ... - zaczął, ale po raz kolejny tego dnia, musiałam mu przerwać.
- Nie, poradzę sobie - uśmiechnęłam się blado. - Będzie dobrze.
W tym momencie zajechalismy pod dom chłopaków. Był to dużo i nowoczesny budynek, który wyraźnie wnosił się nad pozostałe domy w okolicy. Otoczony czarnym płotem i wielkim ogrodem, sprawiał wrażenie jeszcze większego.
Duża brama otworzyła się, wpuszczając nas do środka. Loczek zaparkował na żwirowanym podjeździe, wyłączył slnik, obszedł samochód dookoła, otworzył przede mną drzwi, po czym chwycił moją dłoń. Zauważyłam, że przed płotem stoi kilka dziewczyn ( zapewne fanek ), które przygladają się nam z otwartymi ustami. Harry zaczął im machać, a ja zrobiłam to samo. Ciągle trzymajac się za ręce, podeszliśmy do machoniowych drzwi.
- Gotowa ? - zapytał Styles.
- Gotowa - przytaknęłam, choć w głowie potwornie mi szumiało, a serce biło jak szalone. - Jedziemy z tym koksem.

Oto nowy rozdział. Bardzo mi się podoba. To chyba dlatego, że dwa razy uniemożliwiłam Harry'emu i Cassie pocałunek. Gabi jest podła i lubi niszczyć romantyczne sceny. 
Nie mogłam zdecydować się, czy pisać dalej, czy dać tak jak jest. W wyborze pomogła mi jedna z czytelniczek ( pozdrowienia dla Rysii ), która wolała, żebym dała tak jak jest.
Kocham was. xx
PS : Jakieś sugestie, co do następnego rozdziału ?

21 maja 2012

Notka informacyjna

Zwlekałam jak najdłużej z dodaniem tej notki, ale teraz nie mam wyboru i muszę ją wrzucić. Jesli pozwolicie zaczną od spraw mniej istotnych :
1. Dziękuję wszystkim za komentarze. Nie jest ich może jakaś gigantyczna liczba, ale cieszę się, że jest kilka osób, dla których mogę pisać.
2. Często pada pytanie kiedy dodam nowe rozdziały. Wszelkie informacje na temat ich powstawania, udzielam na moim twitterze @GabiKobylecka.
3. Gdybyście mieli jakiekolwiek sugestie co do opowiadanie, to nie krępujcie się i piszcie. W miarę możliwości postaram się je dodać.
4. Została ostatnia informacja. Dla was najprawdopodobniej najważniejsza. Wyjeżdżam na czterodniową wycieczkę. Wiem, że jestem okropna, ale to ostatnia z moją klasą i bardzo mi na niej zależy. Będę starać się pisać coś w autobusie albo pod wieczór, ale szczerze w to wątpię.
Mój wyjazd łączy się z krótszym rozdziałem. Musiałam zmiejszyć go o połowę, bo nie wyrobiłabym się do wycieczki, a chciałam go jeszcze wrzucić.

Dobrze skarby. Ode mnie tyle. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za te kilka dni nieobecności.
Kocham was. xx


18 maja 2012

Rozdział 4

@CasandraMillet dziękuję za dzisiaj. miło, że się przedemną otworzyłaś.
@Harry_Styles ja też. w końcu znalazłam osobę, której mogę powiedzieć wszystko <3

Wpatrywałam się tępym wzrokiem w pustą lodówkę, jakby mając nadzieję, że od patrzenia się zapełni. Wczoraj miałam iść na zakupy, ale w związku z tym całym zamieszaniem z Harry'm, kompletnie o tym zapomniałam. Nie, żebym miała coś przeciwko naszemu wczorajszemu spotkaniu. Cieszyłam się, że trafiłam na takiego fajnego chłopaka, który najwyraźniej mnie polubił. No i był moim idolem.
Mój brzuch znów dał o sobie znać. Westchnęłam ciężko. Nie miałam innego wyboru, jak tylko ruszyć swój leniwy tyłek i wybrać się do sklepu. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, po czym ubrałam się w to. Włosy zwinęłam w koczka ( co swoją drogą było niezwykle trudne ) i przewiązałam bandamką. Przejrzałam się w lustrze, chcąc ocenić końcowy efekt. Było dobrze. Powiodłam wzrokiem po pokoju, w poszukiwaniu Pussy. Kotka wylegiwałą się na parapecie. Uspokojona chwyciłam klucze i wyszłam z domu.
Ostatni dzień sierpnia zapowiadał się cudownie - słońce prażyło lekko, a chłodny wiatr smagał twarz. Mimo to czułam nieokreślony niepokój. Coś było nie tak ...
W tym momencie stanął przedemną facet z kamerą i jakaś wytapetowana babka, trzymajaca w dłoni mikrofon.
- Co łączy cię z Harry'm Styles'em ? - podsunęłam mi pod nos podłużny przedmiot.
- Nawet jeśli coś by między nami było - powiedziałam ze sztuczną słodyczą w głosie. - To chyba oczywiste, że nic bym pani nie powiedziała, prawda ?
Kobietę zatkało, a ja zadowolona z siebie, poszłam dalej. Wścibskie bydle. Rozumiem, że taka jej praca, ale nie miałam zamiaru udzielać wywiadów ani nic w tym stylu. Byłam w końcu osobą prywatną.
Stanęłam przed budynkiem TESCO, wzięłam wózek i poprowadziłam go w stronę wejścia. W środku, jak przystało na piątkowe przedpołudnie, były tłumy ludzi. Zaczęłam przepychać się w stronę stosika z pieczywem.

Miałam dość. Ciagle ktoś popychał mnie albo walił w wózek, nawet nie przepraszając. Stałam właśnie przy mrożonkach, kiedy jakiś chłopak niemalże przejechał mi po palcach. Nie wytrzymałam. Musiałam wreszcie komuś wygarnąć.
- Jak jeździsz ty ... Harry ?! - miałam rację. Styles stał przedemną w całej swojej doskonałości. Wysoki, z rozczochranymi lokami, zielonymi oczami, roześmianymi ustami i tymi słodkimi dołeczkami na policzkach. Miał na sobie jasnoróżówą marynarkę, a pod nią koszulkę polo oraz jasne spodnie i białe buty.
- Cassie ?! - wykrzyknął zdumiony. Uściskaliśmy się mocno. Pachniał tak samo świetnie, jak wyglądał. - Co za niespodzianka. Chciało ci się tak rano wyjść na zakupy ?
- Nie miałam wyboru - skrzywiłam się. - Lodówka świeciła pustkami.
Harry popatrzył na mnie ze wspólczuciem. Przez chwilę szliśmy w milczeniu między półkami.
- Jakie masz na dzisiaj plany ? - zapytał w koncu.
- Cóż ... - zamyśliłam się. - Mam w planach wielkie sprzątnie, a wieczorem włączę jakiś film, czy coś. A ty ?
- Przedpołudnie mam wolne, ale ... - tu skrzywił się. - na 13 musimy być z chłopakami na próbie przed koncertem, a on sam jest o 16.
- Możesz mi coś wytłumaczyć, bo nie rozumiem ?
- Jasne - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Dlaczego zdecydowaliście się na te kilka koncertów w UK ? Przez całe wakacje jeździliście jak wariaci po całej Europie, niemal codziennie dając koncerty. Chyba należy się wam chwila wypoczynku !
Z początku chłopak nie odpowiadał. Włożył do koszyka kilka puszek brzoskwiń i słoik mandarynek.
- Tak szczerze, to sam nie wiem - rzekł niepewnie. - To była nasza wspólna decyzja, moja i chłopaków, nikt nas do niczego nie zmuszał ... Po prostu uznaliśmy, że dawno nie dawaliśmy koncertów w Anglii.
Pokiwałam w milczeniu głową. Chodziliśmy ( a raczej przeciskaliśmy się ) od regału do regału, paplając o wszystkim i o niczym. W końcu nasze wózki były tak pełne, że nic więcej nie dałoby się do nich włożyć. Ruszyliśmy w stronę kas. Nagle przyszedł mi genialny pomysł.
- Kto ostatni przy kasach ten frajer ! - wrzasnęłam, odpychając się od ziemi. Po chwili zarzuciłam nogi na poręcz wózka i piszcząc, pojechałam. Ludzie usuwali się z drogi, wyraźnie wściekli, ale nie zwracałam na nich uwagi. Ledwo panowałam nad rozpędzonym wózkiem, ale cieszyłam się, że nigdzie nie ma Harry'ego. Wygram. Nagle moje marzenia prysły. Loczek wyłonił się jakby spod ziemi, przy kasach. Zrezygnowana zatrzymałam wózek i podeszłam do chłopaka. Przepuścił mnie i zaczęłiśmy wypakowywać rzeczy z naszych koszyków.
- Chyba nie myślałaś, że wygrasz ? - powiedział złośliwie. Burknęłam coś pod nosem, a chłopak zaśmiał - Czekam na nagrodę - położył palec na swoim policzku.
- Mozesz pomarzyć - prychnęłam, zakrywajac twarz włosami, ponieważ moje policzki zaczęły płonąć. - Poza tym nie było mowy o żadnej nagrodzie.
Hazza spojrzał na mnie miną zbitego szczeniaczka, zapewne wkładając w nią wszytskie swoje zdolności aktorskie. Miał tak błagalne spojrzenie, że nie mogłam mu odmówić. Wspięłam się na palce i pocałowałam Loczka w policzek.

Wyszliśmy z TESCO, trzymając w dłoniach wypchane torby. Harry przed chwilą obiecał, że mnie podwiezie. Szłam więc za nim przez parking, zgadując, jak może wyglądać jego samochód. Mijaliśmy wiele modeli, ale żaden nie mógł być autem. Nagle zauważyłam ciemne Audi, ustawione w cieniu wielkiego drzewa.
- Czy to ten ? - wskazałam go palcem.
- Zgadłaś - popatrzył na mnie z uznaniem. - Skąd ?
- Ten najbardziej odzwierciedla twoją osobowość - wzruszyłam ramionami. - Po prostu bardzo do ciebie pasuje.
Harry wyszerzył się, po czym otworzył bagażnik, do którego wrzuciliśmy nasze zakupy. Nagle na mojego towarzysza, rzuciła się jakaś piszcząca brunetka.
- Omg ! Ty jesteś Harry Styles ! Nie mogę w to uwierzyć ! To normalnie najpiękniejszy dzień w całym moim życiu !
Dziewczyna nawijała, nie pozwalając chłopakowi dojść do słowa, a ja inteligentnie przypatrywałam się im z otwartą buzią. Szczerze mówiąc wolałam robić to, niż w jakikolwiek sposób interweniować. Zwyczajnie nie wiedziałam jak pomóc Harry'emu. Całe szczęście wyplątał się już z uścisku brunetki i starał się z nią normalnie porozmawiać.
- Cassie, zrobisz nam zdjęcie ? - chłopak wręczył mi telefon. Dziewczyna popatrzyła na mnie wielkimi oczami. Zapewne dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojej obecności. Sama jej się nie dziwiłam. Harry roztaczał wokół siebie aurę wyjątkowości, która magnetycznie przyciągała do niego ludzi.
- Uśmiech proszę - jak na komendę, oboje wyszczerzyli mordki. Nacisnęłam przycisk, błysnęło i zdjęcie było gotowe. Oddałam telefon Hazzie, który przekazał go dziewczynie, która wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać ze szczęścia. Porozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym fanka odeszła. Loczek skinął na mnie głową i wskazał samochód. Wsiedliśmy, a sekundę później mknęliśmy ulicami Londynu. Zauważyłam jednak, że omijamy cetrum i jedziemy po obrzeżach.
- Co robisz ? - posłałam chłopakowi zdumione spojrzenie.
- Centrum jest zablokowane, a omijając je zyskam sporo czasu. Chyba nie chcesz stać w korku ?
Powstrzymałam chęć powiedzenia, że z nim, zrobiłabym to z radością. Zamiast tego, bąknęłam jakieś 'nie' i zapytałam o coś innego.
- Czy wszystkie fanki są takie ? - to pytanie nurtowało mnie od wejścia do samochodu. - No wiesz,  nieokiełznane i ... hmm ... głośne ?
- Jeśli pozwolisz zacytuję Zayn'a - zrobił madrą minę. - "Są trzy typy fanów. Ci co krzyczą, chcą z tobą rozmawiać i nie mówią wcale."
- Dobra odpowiedź - przyznałam, a chłopak puscił do mnie
Przez resztę drogi, Harry wygłosił monolog pt " Plusy i minusy życia gwiazdy ". Okazało się, że pozytywnych stron jest wiecej, ale czasem te negatywne często je przysłaniają. Wsłuchiwałam się w niego, tylko czasem dorzucając jakieś pojedyńcze słowo.
Nim się spostrzegłam staliśmy już przed moim mieszkaniem. Wysiedliśmy z samochodu, a Hazza wyjął z bagażnika moje zakupy ... i ruszył w stronę drzwi.
- Emm ... Co ty odpierdalasz, że się tak wyrażę ? - zapytałam, z mieszaniną zdziwienia i wściekłości.
- Pomogam wnieść ci zakupy - powiedział jak gdyby nigdy nic. - Problem ?
- Tak - warknęłam. - Poradzę sobie sama. Przestań traktować mnie jak dziecko !
Po tych słowach, wyrwałam mu torby i wbiegłam po schodach. Kiedy stałam na ich szczycie, zobaczyłam jak chłopak wpatruje się ze mnie zdezorientowany. Powstrzymałam płynące do oczu łzy i pokazałam mu środkowy palec. Otworzyłam drzwi, po czym szybko je zamknęłam. Wypchane torby rzuciłam gdzies w kat, sprawiajac, że całą ich zawartość, wysypała się. Nie zwróciłam na to jednak uwagi. Rzuciłam na podłogę i zaczęłam bezgłośnie szlochać, wiedząc, że nigdy nie przestanę.

***

Siedziałem na fotelu, a obok Zayn i Niall grali w "ciastkowego pokera". Był to zwyczajny poker, tylko gra się w nim na ciastka. Tak, wymyślił go nasz Irlandczyk, żeby zgarniać darmowe żarcie. Liam, chodził po całym domu, pakując walizki i jednocześnie gruchając przez telefon z Danielle, a Louis siedział na Skype. Dzięki Bogu, żaden z moich przyjaciół nie zwracał na mnie uwagi. Inaczej zobaczyliby w moich oczach, tylko i wyłącznie smutek, który ogarnął mnie od pożegnania z Cassie. Nie wiedziałem, co zrobiłem nie tak. No fakt, może nie powinienem jej pomagać, bo torby nie były aż tak ciężkie, ale nic nie usprawiedliwia jej zachowania. Zachowała się po chamsku i potraktowała mnie okropnie ... Ale mimo to, nie byłem na nią zły. Marzyłem tylko o tym, żeby znowu móc ją zobaczeć, zeby usłyszeć jej cudowny głos ...
- Harry ? - Louis pomachał mi ręką przed oczami. - Wszystko okej ? Bo od rana jesteś jakiś dziwny.
- Nic mi nie jest - wrzasnąłem, nawet nie wiedząc dlaczego. - Czemu zawsze, jak zachowuję się inaczej to coś kurwa musi sie dziać ?
- Ej, spokojnie - uniósł dlonie w obronnym geście. - Nie chciałem ...
- Ciagle zachowujesz się jak moja matka, wiecznie kontrolujesz i musisz wiedzieć wszystko !
- To nie moja wina, że zachowujesz się jak dziecko ! - teraz i Louis krzyczał. - Ktoś powinien cię pilnować !
- Wystarczy mi, że mam Liam'a za ojca ! - jakby słysząc swoje imię do pokoju wszedł Liam. Jak zwykle emanował od niego spokój i opanowanie. Powiódł po nas wzrokiem.
- Ten idiota zwariował - Lou wskazał na mnie. - Zaczął na mnie wrzeszczeć bez powodu.
Payne spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Przeproś go - nakazał. - Zachowałeś się jak idiota.
Prychnąłem i ruszyłem w stronę drzwi. Nie miałem zamiaru przepraszać Tomlinson'a. Nie zrobiłe nic złego, a on przeciwnie. Wiedziałem, że tylko się o mnie troszczy, ale miałem go serdecznie dosyć.
- Wychodzę - rzuciłem. Żaden z chłopaków mnie nie powstrzymywał, tak więc chwilę później siedziałem w samochodzie, kompletnie nie wiedząc, gdzie pojechać.

***

Oglądałam właśnie powtórkę "Przyjaciół", gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Kogo do cholery, mogło przywiać o tej porze ? Wolno podeszłam do drzwi. Ku mojemu zdumieniu, za nimi stał Harry.
- Hej - szepnął. - Mogę dziś u ciebie przenocować ?

Miało być dłużej, ale z pewnych przyczyn, zrobiłam krócej. Jesli ktoś jest zawiedziony, przepraszam.
Dochodzę do wniosku, że zbyt szczegółowo opisuję zdarzenia. W książce mija dopiero 2 dzień, a ja mam czwarty rozdział. Nie wiem czemu, ale wolę pisać dokładniej. Jakoś lepiej wtedy mi idzie. 
Pragnę podziękować wam za wszystkie komentarze. Dzięki nim mam chęć nadal pisać.
I jeszcze jedno - około poniedziałku mozecie spodziewać się notki informacyjnej, w której między innymi, wyjaśnię, dlaczego było krócej.
Kocham was. xx

14 maja 2012

Rozdział 3

Zadowolony odłożyłem telefon i wróciłem do chłopaków, którzy leżeli na kanapie, ogladajac film.
- Kto dzwonił ? - zapytał Niall, z pełnymi ustami
- Taka jedna dziewczyna - odpowiedziałem wymijająco.
- Czy to ta laska od 'umów się ze mną' ? - Louis uniósł brwi - Bo coś mam wrażenie, że to ona.
- Zgadłeś - wyszczerzyłem się do niego. - Wiem, że ma na imię Cassie i mamy randkę za godzinę w Pizza Hut.
- Romantyczne, nie ma co - Niall przewrócił oczami. - A tak poza tym jak wyglada ?
- Widziałeś ją i na pewno zapamiętałeś. Dała ci to - wskazałem palcem na jego koszulkę.
- Poważnie ? - wykrzyknął zdumiony. - Ona jest niesamowita !
- Wiem - podniosłem się z kanapy. - Dlatego muszę się przygotować.
Wszystcy zawyli "uuu", ale postanowiłem ich zignorować i ruszyłem w stronę schodów. Przeskakiwałem co kilka, żeby szybciej znaleść się na górze. Kiedy wszedłem do pokoju, nerwowym gestem otworzyłem szafę i zacząłem wyrzucać z niej ciuchy. Nic nie wydawało mi się odpowiednie. Harry, ogarnij się, pomyślałem, zachowujesz się jak dziewczyna. Wszystko będzie dobrze.
Przejrzałem jeszcze raz ubrania i po chwili zdecydowałem się na białą koszulkę, na którą chciałem zarzucić płaszcz oraz ciemne dżinsy. Co do butów, byłem pewien, że Zayn miał w swojej szafie parę zamszowych pantofli, idealnych na tę okazję. Ruszyłem do jego pokoju, wrzeszcząc po drodze, że coś pożyczę. Jak zwykle nie miał nic przeciwko, ponieważ często braliśmy od siebie ciuchy. Jeśli dobrze pamiętam, on sam miał na sobie moją bluzkę.
Pół godziny później, byłem już kompletnie gotowy. Spsikałem się perfumami, a na włosy nałożyłem niewielką ilość żelu. Wyglądałem dobrze. Może nie rewelacyjnie, ale Cassie powinienem się podobać.
- Wychodzę - krzyknąłem zakładajac płaszcz. Mimo iż dzień był ciepły, pod wieczór zaczynało się robić chłodno.
- Poczekaj - usłyszałem jak Liam, podnosi się z kanapy i wychodzi z pokoju. Po chwili stanął przedemną. - Podwiozę cię.
- Ymm ... Ale mogę pojechać sam. Nie chcę robić kłopotów.
- Zamknij się Hazzuś - warknął, a ja ucieszyłem się, ze udało mi się wyprowadzić go z równowagi. - Jadę do Dan i podwiozę cię przy okazji.
- No chyba, że tak.
Pożegnaliśmy się z chłopakami, obiecując, że wrócimy o przyzwoitej porze. Natępnie zeszliśmy po schodach do garażu i wsiedliśmy do samochodu - ja jako pasażer, a Liam jako kierowca. Payne zapalił silnik i wjechaliśmy na żwirowany podjazd. Brama automatycznie otworzyła się, wypuszczajac na nas drogę. Natychmiast, nasz samochód obleciały fanki, które zaczęły walić w szyby i piszczeć, jak szalone.
Była to jedna z tych chwil, w których miałem ochotę wykrzyczeć wszystkie swoje złości, nie zważają na nikogo i na nic. Wiedziałem jednak, że jestem osobą publiczną i niektóre zachowania po prostu mi nie przystoją. Mogłem tylko zacisnął palcem ze złości, przylepiajac do twarzy sztuczny uśmiech. Liam jechał wolno, nie chcąc rozjechać jakiejś dziewczyny.
Wreszcie odjechaliśmy na tyle bezpieczną odległość, że Brunet mógł przyspieszyć. Wpatrywałem się tępym wzrokiem w szybę, a mój towarzysz skupiał uwagę na drodze, tylko co jakiś czas zerkajac w moim kierunku. Widać było, że chciałby się mnie o coś zapytać, ale nie wie jak zacząć.
- Liam kurwa, wyduś to z siebie.
Popatrzył na mnie niepewnie, ale powiedział :
- Denerwujesz się ?
- Jak cholera - jęknąłem. -  Boję się, że powiem coś nie tak i ją przestraszę. A to dziwne, bo przed żadną randką tego nie miałem.
- Będzie dobrze - rzucił pocieszająco. - Cassie na pewno czuje to samo.
- Mam nadzieję. Chciałbym, żeby wyszło idealnie - posmutniałem.
- Jeśli ma tak być, musisz zachowywać się naturalnie - pouczył mnie. - Bądź dla niej uprzejmy i pokaż się z jak najlepszej strony.
Liam udzielał mi rad przez całą drogę. Niektóre były komletnie nieprzydatne, ale inne, naprawdę warte zapamiętania.
Samochód zatrzymał się przed pizzerią.
- Powodzenia stary - mój przyjaciel klepnął mnie w ramię.
- Dzięki - uśmiechnąłem się niemrawo i wysiadłem z samochodu. Ledwo moje stopy dotknęły chodnika, samochód ruszył z piskiem opon, zostawiajac za sobą kłęby dymu.
Stanąłem w cieniu i spuściłem głowę. Nie chciałem, zeby fani zepsuli mi, a tym bardziej Cassie, ten wieczór.

***

Rozpoznałam go od razu. Stał na uboczu, wpatrujac się w ziemię. Pewnie nie chciał zostać rozpoznany. Dotknęłam delikatnie ramienia Harry'ego. Chłopak uniósł wzrok. Był przestraszony. Jednak po chwili na jego twarzy zakwitł uśmiech.
- Hej - przytuliliśmy się lekko. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty też.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, ale Harry zreflektował sie i gestem zaprosił do środka. Sam poszedł szybciej i otworzył przedemną drzwi.
- Nie wiedziałam, że z ciebie takie gentelman - uśmiechnęłam się do niego. - Nie jesteś przypadkiem nałogowym podrywaczem ?
- Jest mnie dwóch - wyjaśnił, puszczając oko. Weszliśmy do pizzeri. Pachniało tam pomidorami i mieszanka ziół. Samo wnętrze, utrzymane było w żółciach i błękitach, które nadawały mu sympatyczny charakter. Tu i ówdzie, kręciły się kelnerki, a przy stołach siedzieli nieliczni klienci, głównie grupki roześmianych nastolatków.
Harry prowadził mnie ku końcowi sali. Zapewne zależało mu na większej prywatności, Chłopak odsunął mi krzesło, po czym sam usiadł naprzeciwko. Chwilę później, podeszła do nas kelnerka.
- Co podać ? - spytała, nawet na nas nie patrząc.
- Hawajką - powiedzieliśmy jednocześnie i oblaliśmy się rumieńcem.
Ja pierdole. Znowu to samo.
Kelnerka popatrzyła na nas rozbawiona. Chyba rozpoznała Harry'ego, ale była na tyle miła, że nie dała tego po sobie poznać.
- A do picia ?
- Colę - wypaliliśmy.
Kurwa, kurwa, kurwa.
- Macie bardzo podobne gusty - kobieta zaśmiała się i odeszła od stolika, a między nami zapadła niezręczna cisza. Musiałam zrobić coś, żeby ja przerwać.
- Może chciałbyś coś o mnie wiedzieć ? - zapytałam, wpatrujac się w niego.
- Tak właściwie, chciałem zapytać cię o to samo, ale jesteś Directioner i raczej wiesz o mnie wszystko - odwzajemnił moje spojrzenie.
- Wiem tylko to, co jest podane do opinii publicznej - zbagatelizowałam.
- Czyli wszystko - uśmiechnął sie gorzko. - Kiedy jesteś sławy, masz zero prywatności.
- Taka jest jej cena. Nie wmówisz mi, że chciałbyś to wszystko zostawić i żyć jak wcześniej. Może nie chcesz się do tego przyznać, ale zależy ci na tym co teraz masz.
Harry przez chwilę milczał.
- Znasz mnie lepiej, niż ja sam siebie - szepnął w końcu, a nasze oczy spotkały się.
W tej chwili było magicznie. Można by rzec, że stanowiliśmy nie rozerwalną całość, które żadne z nas nie próbowało kwestionować. Poczułam się tak samo, jak dzisiaj rano, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, tylko tym razem moje serce biło znacznie szybciej.
Wtedy nadeszła kelnerka z naszym zamówieniem. Cała magia zniknęła. Speszona wlepiłam wzrok w pizzę i pociągnęłam duż łyk coli.
- No to ... - zaczęłam. - Co chcesz wiedzieć ?
- Hmm ... - zamyślił się. - Powiedz coś o swoim życiu.
Zamarłam. Nie spodziewałam się, że Harry zada takie pytanie. Zwyczajnie nie byłam gotowa na odpowiedź. Ale jeśli miało być z tego coś więcej, on musiał wiedzieć ...
Loczek patrzył na mnie wyczekująco. Westchnęłam ciężko.
- Od razu mówię, że to nie będzie szczęśliwa historia - skinął z powagą głową. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać. - Urodziłam się 1 października 1994 roku w Manchaterze. Pochodzę z obrzydliwie bogatej, ale również bardzo szanowanej rodziny. Ojciec - znany prawnik, zatrudniany przez sławy, kiedy trochę narozrabiają. Matka - właścicielka wielu salonów kosmetycznych. Oczywiście samo pomalowanie paznokci kosztuje ponad 500 funtów. Zaś moje siostry to chodzące ideały. Na pozór idealna rodzinka ...
- Do czego zmierzasz ? - Harry zmarszczył brwi.
- Do tego, że moja rodzina sprawiała tylko wrażenie idealnej - skrzywiłam się. - Tak naprawdę była to grupa popieprzonych materialistów, mających głęboko w dupie innych ludzi. A szczególnie nie cierpili osób o innych poglądach niż ich. Czyli mnie - posmutniałam. - Niemalże przez 16 lat, żyłam w przekonaniu, że jestem gorsza i głupsza. W dodatku moi znajomi mieli mnie za dziwadło. Znosiłam to ciężko. Jednak mimo tego iż mnie nienawidzili, ciągle próbowali zmienić. I to było najgorsze. Przez nich miałam zaplanowane całe życie i kierowali każdym moim ruchem. Codziennie jakieś bzdurne zajęcia, sesje, a to tylko po to, żebym się zmieniła. A ponieważ nie odniosło to skutku, postanowili wysłać mnie na Harvard.
-  Chwila - przerwał mi Styles. - Skoro miałaś tam studiować, to dlaczego jesteś tutaj, a nie w Ameryce ?
Właśnie zbliżyliśmy sie do najtrudniejszej części. Nie wiedziałam jak Harry zareaguje. To co zrobiłam było paskudne. Ale nie miałam wyboru. Musiałam mu powiedzieć.
- Stało się to dwa tygodnie temu. Wróciłam właśnie z basenu i byłam przekonana, że w domu nikogo nie ma. Matka zabrała mi telefon, więc korzystając z okazji, chciałam go odebrać. Spodziewałam się, że w ich pokoju znajdę wszystko, tylko nie ojca z kochanką.
Harry spojrzał się na mnie z współczuciem.
- To musiało być okropne.
- I wierz mi było. Babka od razu zniknęła, a ja zaczęłam wydzierać się na ojca, grożąc, że powiem wszystko matce. Stary nie mógł na to pozwolić, ponieważ zrujnowałoby to całą jego karierę. Zaczął mnie błagać, żebym siedziała cicho. Z początku chciałam się nie zgadzać, ale nagle coś mnie tchnęło. Miałam okazję zmienienia swojego życia. Zmusiłam ojca, żeby opłacił mi studia na City i jakieś mieszkanie, ponieważ na campusie nie było juz miejsc oraz wpłacał na moje konto miesięcznie tysiąc funtów, a dzień później byłam już w Londynie.
Więcej nie mogłam z siebie wydusić. Harry również milczał. Bałam sie jego reakcji. Nie chciałam wyjść w jego oczach na wredną sukę, która szantażuje własnego ojca. Mimo iż znałam go niecały dzień, bardzo polubiłam i był dla mnie ważny. A teraz miało się to skonczyć.
Nagle poczułam, że Hazza dotyka mojej ręki i patrzy na mnie poważnie przez stół
- Cieszę się, że się tym ze mną podzieliłaś - powiedział wolno.
Uśmiechnęłam się przez łzy. A więc nie był na mnie wściekły ! Nagle moje życie znowu nabrało sensu. Zawodolona pociągnęłam łyk coli, ponieważ długa przemowa totalnie wysuszyła mi gardło.
- Dobra - Loczek klasnął w dłonie. - Czas na kolejne pytania. Co jest wtoją największą wadą, a co największą zaletą.
- Hmm ... - zamyśliłam się. - Zaleta ... Można mi powiedzieć wszystko. A wadą jest to, że na imprezie nie potrafię przestać z piciem.
Chłopak uniósł rozbawiony brwi, ale zaczął zadawać kolejne pytania. Swoją drogą było ich naprawdę dużo. Okazało się, że łaczy nas naprawdę dużo, ale jednej rzeczy nie mogliśmy sobie wybaczyć. Bowiem ja kicibowałam City, a Harry był za United.
- Jak możesz być za tym durnym City ?! - wrzeszczał.
- Oni są milion razy lepsi od tych twoich - powiedziałam z pogardą. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, ale później wyliśmy ze śmiechu. Przetarłam oczy i spostrzegłam, że w pizzeri zostaliśmy sami, a na zewtnątrz była ciemna noc. Styles również to zauważył. Z satysfakcją spostrzegłam, że wyraźnie posmutniał.
- Musimy się zbierać - przygnębiony pokiwał głową. Wstaliśmy, a w tym samym momencie podeszła do nas kelnerka. Mimo moich stanowczych protestów, Harry uparł się, że za mnie również zapłaci.
Kiedy wyszliśmy na dwór, wróciliśmy do pytań, które swoją drogą, stawały sie coraz dziwniejsze. Naprzykład : Czy kiedykolwiek tańczyłaś w kapeluszu z owoców, przed gołębiami ? Na każde z jego pytań odpowiadałam najszczerzej jak mogłam. Wiedziałam, że szczerość jest bardzo ważna, że bez niej nic nie wyjdzie.
Nic się nie spostrzeglam, a staliśmy juz przed moim domem. Teraz będziemy musieli się pożegnać. Byłam ciekawa czy Harry mnie pocałuje. Wiem, że jestem dziwna, ale ... nie chciałam tego. Kiedyś tak, teraz nie.
- Dziękuję za miły wieczór - zaczął Loczek. - I liczę na powtórkę.
- Ja również - uśmiechnęłam się do niego. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Pochylił się nademną, a po chwili wachania, pocałował delikatnie mój policzek.

***

Ledwo weszłem do domu, otoczyli mnie przyjaciele. Zaczęli skakać i pytać jak było.
- Fajnie - powiedziałem złośliwie, a reszta przewróciła oczami. - Oj zartuję. Było niesamowicie. Cassie jest świetną dziewczyną i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy
Ta odpowiedziedź bardziej ich usatysfakcjonowała. Zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. Tylko nie Louis. Kiedy upewnił się, że wszystcy odeszli, zaciągnął mnie do kuchni, zamknął drzwi na klucz, a ja zacząłem mu wszystko opowiadać. Chłopak słuchał mnie z całkowitą powagą, ani razu nie przerywając.
- Ale czemu jej nie pocałowałeś ? - zapytał, kiedy skończyłem.
- Nie wiem - mruknąłem. - Po prostu chciałbym, żeby z Cassie było inaczej.
Louis pokiwał w milczeniu głową.
- Chciałbyś, żeby było z tego coś więcej ?
- Oczywiście - zgodziłem się. - Ja ... Nie jestem pewien, ale coś do niej czuję. To uczucie nie jest jeszcze pełne, musi się rozwinąć. Ale w najbliższej przyszłości jak najbardziej.
- Cieszę się, że w końcu sobie kogoś znalazłeś - szepnął i przytulił mnie mocno.
- Ja też Louis, ja też.

Zacznijmy od tego, że macie w końcu to wytłumaczenie dlaczego Cassie nie cierpi swojej rodziny. Uważam, że kompletnie zjebałam sprawę i nie bedziecie chcieli już mnie czytać.  Mam jednak nadzieję, ze jednak tego nie zrobicie.
Jest jeszcze mała prośba - jeśli czytacie, dodawajcie się do obserwujacych. To dla mnie bardzo ważne.
Ode mnie tyle. Kocham was. xx

09 maja 2012

Rozdział 2

- Harry, wstawaj ! - wrzeszczał Louis. - Zaspaliśmy !
- Co ? - przetarłem zaspane oczy.
- Zaspalismy do jasnej cholery ! Paul bedzie tu za 10 minut !
Zerwałem sie z łóżka, potracajac przy okazji stojak z przygotowanym ubraniem. Kiedy go podniosłem, Louis'a nie było juz w pokoju. Szybko przebrałem się, dziekując opatrzności, że wczoraj wieczorem wziąłem prysznic. Przemyłem wiec tylko twarz wodą i rozczesałem splątane loki. Wybiegłem z mojej łazienki i pognałem na dół. Po drodze widziałem Liam'a, bezskutecznie próbujacego znaleść swój telefon i Zayn'a, który biegał po korytarzu w jednym bucie, zapewne szukajac tego drugiego.
W kuchni, spotkałem gotowego już Niall'a. Chłopak ze stoickim spokojem smarował kanapki Nutellą.
- Zrób mi jedną - poprosiłem.
- Zwariowałeś ? - spojrzał na mnie, jak na idiotę. - Jeśli jesteś głodny, zrób sobie sam.
Niall był dobrym przyjacielem, wiec powstrzymałem chęć nadziania go na nóż. Westchnąłem tylko cieżko i zadowoliłem się miska płatków. Po chwili, do kuchni, zaczęła schodzic się reszta zespołu. Liam trzymał w dłoniach telefon, Zayn miał na nogach oba buty, a Louis juz nie wrzeszczał. Kazdy błagał Niall'a o kanapkę, ale ten pozostał nieugiety. Poszli więc za moich przykładem i zaczęli przygotowywać płatki.
Wkładalismy własnie naczynia do smywarki, gdy do drzwi zadzwonił Paul.
- Wy jak zwykle punktualni - powiedział zadowolony.
- Ma się to wyczucie czasu - Zayn mrugnął do nas porozumiewawczo. Skierowalismy się w stronę samochodu. Kiedy ruszylismy, Paul zaczął udzielać na wskazówek.
- Płyty bedziecie podpisywać w tym nowym centrum handlowym. Przewidujemy, ze przyjdzie około tysiaca fanek. Powinniśmy uwinąć się w pięć, sześć godzin, więc wieczór będziecie mieli wolny.
- Raju - zakpił Liam. - Dziękujemy za łaskę.
- Nie marudź - zganił go nasz manager. - Po urodzinach Niall'a wyjeżdżamy na dwa miesiace do USA.
- Dobra Pauli przepraszam. Nie zartuj tak więcej.
- Ale ja nie zartuję - mężczyzna pokrecił głową. - Jedziemy do Ameryki na dwa miesiace.
Z naszych gardeł wyrwało sie zbiorowe "co?!". Paul popatrzył na nas ze smutkiem.
- Przepraszam chlopcy. Dostaliscie bardzo korzystną propozycję i ...
- Obiecałeś, że w nagrodę za wakacyjną harówę, dasz nam miesiąc wolnego ! - wykrzyknął Zayn. - A teraz zamierzasz odebrać na połowę tego czasu !
- Myślisz, ze mi też nie jest łatwo ? Żona się mnie czepia, że nigdy nie ma mnie w domu.
Malik burknął coś tylko pod nosem i zaczął gapić sie przez okno.
Moje myśli pedziły jak oszalałe. Przez Paul'a musiałem zmienić wszystkie swoje plany. Pierwsze dwa tygodnie zamierzałem spedzić w Londynie, a dopiero później wyjechać do domu. Teraz miałem połowę wyznaczonego czasu. Moze uda mi sie zamówic rodzinę, zeby przyjechali do mnie ...
- Jesteśmy na miejscu - Paul przerwał moje rozmyślania. - Pójde pierwszy, a wy za mną.
Kiwnęlismy głowami na znak zgody. Mężczyzna wysiadł z samochodu, okrążył go i otworzył przed nami drzwi. Przed centrum, za barierkami, stał tłum fanek, które na nasz widok zaczęły piszczeć. Nie mogliśmy jednak do nich podejść, wiec tylko pomachaliśmy im, kierujac się w stronę wejścia.

***

Mimo iż zmęczenie dawało o sobie znać, z moich ust nie wyszło ani jedno słowo skargi. Perspektywa poznania 1D, dawała mi mnóstwo wytrwałosci. Poza tym, nie mogłam wrócić do domu bez autografu. Nie wtedy, kiedy byłam tak blisko.
Nagle zauważyłam, że stoję już prawie przy chłopakach.. Dzieliła nas zaledwie jedna fanka. Szybko wyjęłam z torby koszulki i poprawiłam nastroszone blond włosy, a sekundę później dziewczyna odeszła. Z samego brzega siedział Liam. Na głowie miał bejsbolówkę, a usta układał w uśmiechu.
- Jak się ma nasz 19-latek ? - podsunęłam mu pod nos płytę, którą zaczął podpisywać.
- Świetnie, dziękuję - jego oczy zabłysły. - Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która pyta jak sie czuję ? Wszystcy składają mi życzenia, ale tego nie chcą wiedzieć.
- Ja jestem wyjatkowa - puściłam do niego oko. - Proszę, to dla ciebie - wręczyła Liam'owi koszulkę.
- Żółw ! - wykrzyknął, rozkładajac ją. Zdązyłam się tylko uśmiechnąć, bo kolejna ruszyła i znalazłam się przed Zayn'em. Pod jego oczami widniały wory, a spojrzenie było nieprzytomne.
- Nie wyspałeś się, co ?
W odpowiedzi tylko ziewnął. Walnął na płycie zamaszysty podpis.
- Zająłeś za dużo miejsca - popatrzyłam sie na niego spode łba.
- Luz, chłopaki się zmieszczą.
Miałam na ten temat inne zdanie, ale postanowiłam się nie odzywać. Zamiast tego podałam Malik'owi koszulkę, z której był wyraźnie zachwycony. Następnie podeszłam do Niall'a. Kiedy zobaczył swój prezent, prawie się rozpłakał. Gładził palcami bluzkę, jakby była jego największym skarbem. Nagle podniósł wzrok i spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Dziękuję - szepnął. - Ta bluzka przypomina mi dom.
- Nie ma za co - odparłam. - Cała przyjemność po mojej stronie.
Nagle zostałam pchnieta przez fanki i stanęłam przed Louis'em.
- Przez ciebie Niall się popłakał - zaczął z udawanym wyrzutem. - I właśnie sie zastanawiam, czy mam poćwiartować twoje zwłoki, czy po prostu zakopać w ogródku.
- Najlepiej nie zabijaj mnie wcale - wyszczerzyłam się w usmiechu.
- Muszę naradzić się z Haroldem - Louis z całkowitą powagą zwrócił się do Harry'ego, który podpisywał jakis świstek papieru. - Co mam z nia zrobić ?
- To zależy - powiedział Loczek, nie podnosząc głowy.
- A od czego ? - zaciekawił się Tomlinson.
- Od tego ... - chłopak uniósł wzrok, spojrzał mi prosto w oczy i zaniemówił. Przez moje ciało przeszedł prąd, a serce zabiło mocniej.
W tym momencie zupełnie nad sobą nie panowałam, a kiedy później wracałam do tego wspomnienia, oblewałam się rumieńcem.
- Umów się ze mną.

***

Stała tam dość wysoka dziewczyna z niesamowicie długimi blond włosami i dużymi, szarymi oczami, które błyszczały z podekscytowania. Kiedy nasze spojrzenia spotkały się, moje serce zapikało i poczułem to coś. Nie wiedziałem jak to nazwać, ale z pewnościa było wyjatkowe.
Zauważyłem, że Blondynka przyglada mi sie z podobnym zainteresowaniem. I wtedy wypaliłem :
- Umów się ze mną.
Jednak nie powiedziałem tego sam.

***

Louis spadł z krzeszła i zaczął się śmiać, a ja i Harry speszeni oderwaliśmy od siebie wzrok. To co przed chwilą zrobilismy było co najmniej dziwne. Stojace koło nas fanki, patrzyły się na mnie z zazdroscią.
- No to ... - zaczął Harry. - Jak masz na imię ?
- Casandra, ale mów mi Cassie.
- Ładnie - uśmiechnął się i zaczął podpisywać płytę. Po chwili wsunął coś do niej małą karteczkę, po czym mrugnął do mnie znacząco. Zatkało mnie, ale Harry tylko zaśmiał się. - Sama tego chciałaś.
- Prawda - mruknęłam, patrząc na moje NIKE.
- Wiec do miłego zobaczenia - wyszczerzył swoje białe ząbki. Odeszłam od chłopaków i ruszyłam w stronę wyjścia, potrącana przez inne fanki. Było mi bardzo duszno i bardzo gorąco. Kiedy wyszłam na dwór, poczułam się nieco lepiej. Wzięłam kilka głębokich wdechów ( to zawsze mnie uspokajało ), rozglądając się wokoło. Słońce stało już wysoko, a na ulicy przed centrum, stał korek samochodów. Wyglądało na to, że będę musiała wrócić na pieszo. Całe szczęście musiałam pokonać około kilomentra. Powinnam poradzić sobie z nim w około 20 minut.
Powiedzmy sobie szczerze - byłam kompletną idiotką, myślac, że dojdę w godzinach szczytu i przy palacym słońcu, w tak krótkim czasie do domu. Podróż zajęła mi dobrą godzinę. Kiedy wreszcie weszłam do mojego mieszkania, pierwszą rzecza którą zrobiłam było wsadzenie głowy pod zimną wodę. Oczywiscie mogłam nabawić sie udaru, ale w tej chwili to sie nie liczyło.
Kiedy wreszcie ochłonęłam, zegar wskazywał piątą dwadzieścia. Postanowiłam wejść na twittera. Moje siostry, które poinformowałam o spotkaniu z 1D, błagały mnie o jakieś zdjęcia. Nie miałam zamiaru pozwolić im czekać. Szybko zrobiłam zdjęcie podpisanej płyty i wrzuciłam je wraz z dopiskiem : Bo marzenia sie spełniają xx. Natychmiast posypały się komentarze, których nie miałam ochoty czytać, ponieważ przpomniałam sobie o jednym, bardzo istotnym szczególe. Szybko otworzyłam pudełko, z którego wypadła mała, różowa karteczka. Był na niej numer Harry'ego. Wykonałam taniec radości, wirując pomiędzy meblami, a Pussy skakała wokół mnie, prychając. Wzięłam kotkę w ramiona i mocno przytuliłam.
- ON dał mi swój numer, rozumiesz ?
Miałknęła w odpowiedzi, ale wiedziałam, ze gdyby mogła mówić, cieszyła by się razem ze mną. Opadłam na fotel i zaczęłam wybierać na telefonie numer. Przycisnęłam słuchawkę do ucha. Jeden sygnał ... Dwa ...
- Halo ? - powiedział Harry niepewnie.
- Hej, Cassie z tej strony. No wiesz, ta dziewczyna z podpisywania autografów.
- Oczywiście, ze cię pamietam - wykrzyknął. - Fajnie, ze dzwonisz. Moze chciałabyś spotkać się w Pizza Hut ? Tym w centrum.
Moje serce zabiło szybciej. Harry chciał się ze mną umówić. To było ... To było ... niesamowite !
- Chętnie - odparłam, starajac się, aby mój głos zabrzmial normalnie. - Za godzinkę ?
- Pasuje - zgodził się. - Będę czekał przed wejściem. Czesć.
- Pa - kliknęłam zieloną słuchawkę i ruszyłam w strone łazienki. W końcu miałam bardzo mało czasu, zeby zrobić się na bóstwo. Miał to byc przeciez najpiękniejszy wieczór w moim życiu.

Większosć tego rozdziału powstawałą w moim notatniku, więc z niechecią przepisywałam go do kompa. Ale nie ważne jak powstał, ważne, że wogóle. 
Jeśli za długo, to przepraszam. Jeśli wolelibyście krótsze - piszcie w komentarzach.

Z góry wielkie THX, za wszystkie opinie.

05 maja 2012

Rozdział 1

Zerwałam się z łóżka z krzykiem, cała zapłakana i spocona. Dopiero po chwili doszło do mnie, że to co przed chwilą przeżyłam, było snem. Wzięłam kilka głebokich wdechów i przejechałam ręką po twarzy. Miałam nie myśleć o moim dawnym życiu. Chciałam zostawic je za sobą i rozpocząć wszystko od nowa. Zamiast tego, moja popierdolona rodzinka nachodziła mnie w snach, zamieniając je w koszmary. Szydzili, kpili, dokuczali, drażnili ...
Dość użalania sie na osobą, pomyślałam. Dzisiaj mam poznać moich idoli i nic mi w tym nie przeszkodzi.
Stanęłam na łóżku i odsłoniłam rolety. Do pokoju wpadło słońce, ukazujac niesamowity bałagan. Zaczęłam przechodzić przez pomieszczenie, potykajac się o porozrzucane rzeczy. Chwyciłam leżące na podłodze ciuchy i wyszłam z pokoju. Przemaszerowałam przez salon ( a raczej salono-kuchnię, ale o tym zaraz ), po czym weszłam do łazienki.
Biorąc prysznic, rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Z One Direction miałam porozmawiać tylko przez kilka sekund, więc musiałam wszystko dobrze rozegrać. Podchodzę do chłopaków. Liam. Uśmiech nr 1. Koszulka z żółwiem. Zayn. Uśmiech nr 2. Koszulka z napisem I'm sexy an i'm know it. Niall. Uśmiech nr 3. Koszulka z flagą Irlandii. Louis. Uśmiech nr 4. Koszulka w paski. Harry. Uśmiech nr 5. Koszulka z kotkiem. Jeśli wszystko będzie przebiegać według planu, powinno mi się udać.
Wyszłam z kabiny, ubrałam się i wysuszyłam włosy. Postanowiłam coś zjeść. Otworzyłam drzwi i znalazłam się w salono kuchni. Nosiła taka nazwę, ponieważ była połaczeniem tych dwóch pomieszczeń. Jest to bardzo praktyczne rozwiazanie, szczególnie kiedy mieszkasz sam.
Wyjęłam z szafki potrzebne składniki, a po chwil stałą przede mną miska pysznych czekoladowych kulek. Starym zwyczajem usiadłam na kuchennym blacie, włączajac pilotem wieżę. Załadowana była w niej płyta Adele, więc po chwili pokój wypełniły dźwięki smutnej ballady.
Delektujac sie płatkami i słuchajac muzyki, zapomniałam o całym świecie, wiec musicie zrozumieć moje przerażenie, gdy do pokoju wpadła mała, prychająca kulka. Dopiero po chwili domyśliłam się, że to moja kotka Pussy, która najwyraźniej wróciła z nocnych łowów.
- Przestraszyłaś mnie, skrabie - wyjęłam z szafki suchą karmę dla kotów, po czym nasypałam jej trochę do kubeczka. - Smacznego.
Kotka rzuciła sie na jedzenie. Mozna by powiedzieć, że jest ona jedyną istotą, na której mi teraz zależało. Moją drogę rodzinkę, z ojcem na czele, miałam głeboko gdzieś, a starych znajomych nie chciałam widzieć na oczy.
Od dnia mojego przyjazdu do Londynu, minął juz tydzień, a ja nie zdążyłam poznać nikogo nowego. Wiedziałam, że na City University będę zmuszona z kimś się zakolegować. Nie byłam tym zachwycona. Zawsze ciężko przychodziło mi zawieranie nowych znajomości.
Postanowiłam sprawdzić twitter'a. Z Pussy na rękach, weszłam do mojego pokoju i usiadłam przy komputerze. Zalogowałam się. Pierwsze co zauważyłam, było to, że w trendach nadal utrzymuje się Happy Birthday Liam. Pokręciłam głową, nie mogąc zrozumić inteligencji niektórych osób. Chłopak miał urodziny wczoraj.
Zjechałam nizej. Adele robi nowy teledysk, wczorajsze podziękowania Liam'a za życzenia, jakaś akcja Directioners ... Jednym słowem nudy. Zerknęłam na zegrarek. Była 10:30. W sumie mogłam już wyjść. Musiałabym czekać, około dwóch godzin, ale wcześniej spotkałabym chłopaków i wcześniej byłabym w domu. Korzystne rozwiazanie.
Wzięłam torbę i wybiegłam z domu.

I mamy pierwszy rozdział. Czy jestem z niego zadowolona ? Tak, ale tylko z niektórych fragmentów, bo inne są do dupy. 
Wiem, że miał być wczoraj. Bo miał. Zamierzałam wrzucić go o 20. Tylko przypomniałam sobie, że leci Księżyc w Nowiu i poszłam obejrzeć. A później nie miałam ochoty wchodzić. I dzisiaj robiłam jeszcze małe poprawki, ale tylko malutkie. :)
Z góry proszę o komentarze i uwagi.

04 maja 2012

Fabuła

Tytuł: I never let you go
Rozdziałów: 30
Bohaterowie: Casandra "Cassie" Millet i Harry Styles, Louis Tomlinson, Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik oraz Danielle Peazer, Eleanor Calder, Cher Lloyd, Perrie Edwards, Brian Thomas i inni.
Opis: Cassie przywykła do bycia wyrzutkiem, jednak miała dosyć swojego życia i brak szansy by się z niego uwolnić. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja, bez wahania uciekła do Londynu, sprawiając tym samym, że jej życie obróci się o 180 stopni, a to tylko za sprawą pewnego sławnego chłopaka i czwórki jego równie sławnych przyjaciół.
Od autorki: Hm... To moje pierwsze opowiadanie, więc proszę o wyrozumiałość dla moich licznych błędów interpunkcyjnych i całej reszty. Mam nadzieję, że się wam spodoba.