27 czerwca 2012

Rozdział 11

- Aha ... tak ... dziękuję, miłego wieczoru - Louis rozłaczył się, a ja i Harry rzuciliśmy się na niego z pytaniami. - Cały Londyn pogrążony jest w ciemnościach. Piorun walnął nie tylko w naszego latopa, ale i w jakąś antenę, czy coś tam.
W pokoju zapadła cisza. Nikt nie wiedział, co robić, bo brak pradu, utrudniał nam pole działania. Spalony laptop, który leżał na stoliku przed nami, dodawał całej sytuacji dramatyzmu.
- Nie ma sensu, żebyś tu siedziała  - powiedział nagle Harry. - Powinnaś wrócić do domu.
- Ciebie chyba coś boli - Lou spojrzał się na niego, jak na wariata. - Cassie się tu zostaje. Nie bedzie siedziała sama w domu, podczas, gdy nie ma prądu, a za oknami szaleje wichura.
- Ale ...
- Żadnych ale - uciął. - Ona zostaje.
Popatrzyłam się na mojego chłopaka z wyższością. To, że jesteśmy razem, nie oznacza, że będzie mógł rozporządać moją osobą.
- Zgoda - odparł Loczek. - Ale jeśli jutro spóźnisz sie na wykład, pretensji nie miej do mnie.
- Wyluzuj - uspokoił go Tomlinson. - Odwiozę ją punktualnie na miejsce.
Harry mruknął coś niewyraźnie pod nosem, ale udaliśmy, że go nie słyszymy.  Swoją drogą jego zachowanie zaczęło mnie coraz barziej irytować. Czemu nie chciał, żebym została u niego na noc ? To Louis był za, a on nie ? Muszę coś zrobić.
Usiedliśmy na kanapie, a Lou wytrzasnął skądś przenośne DVD. Wybranym przez niego filmem był oczywiście horror. Jak znam życie, zrobił to tylko po to, żeby rozdrażnić Hazzę. Niestety, nie wiedział, że ja również za nimi nie przepadam.
Zostałam usadzona między chłopakami i na moich nogach, zostało położone DVD. Na ekranie wyświetlił się tytuł filmu. Litery napisane były na czerwono, a tło czarne. Fajnie się zaczyna.
Po paru minutach miałam już serdecznie dosyć. Koleś z piłą łańcuchową, zdązył wymordować już połowę miasteczka, w tym chłopaka głownej bohaterki oraz jej całą rodzinę, a teraz gonił biedną Carmen, przez głowną ulicę, śmiejąc się szatańsko.
- Nie mogę na to patrzeć - jęknęłam. - Przytul.
Ku zdumieniu, obydwu chłopaków, wtuliłam się w Louis'a. Przyznaję, że zrobiłam to tylko po to, żeby Harry poczuł się zagrożony. Wiedziałam dobrze, jak chorobliwie był zazdrosny, a ja wciąż byłam zła na niego za ostatnia akcję.
Tak więc, przez cały film przytulałam się do zdziwionego Louis'a, a Loczek siedział naburmuszony koło nas. Jego ponura mina, dawała mi cholerną satyswakcję, z tego co robię.
- Ja już będę szedł spać - ziewnął Tomlinson, po skończonym filmie. - I wam również rzadzę to zrobić.
- Zaraz pójdziemy - uśmiechęłam się do niego. - Zaczynasz zachowywać sie jak Liam.
- Sam siebie nie poznaję - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Na którą musisz być jutro w szkole ?
- Dziewiąta.
- Obudzę cię o ósmej ...
- Ja ją zawiozę - przerwał mu Harry, patrząc groźnie na Louis'a.
Chłopak uśmiechnął się nieznacznie i wyszedł z pokoju, a między mną i Hazzą, zapanowała wymowna cisza. Wiedziałam, że chłopak mysli nad tym co ma mi powiedzieć, ale nie potrafi skleić ze sobą swoich emocji.
- Dlaczego tak się zachowywałaś ? - zapytał w końcu.
- Wkurzyło mnie twoje zachowanie. No wiesz, wtedy kiedy chciałeś, żebym wróciła do domu.
- Jeny - jęknął. - Chodziło mi tylko o to, żeby nic ci się nie stało.
- A niby co miałoby mi się stać ? - zrobiłam wielkie oczy.
- Oh, no nie wiem ! Cokolwiek !
- Widzisz, sam nie wiesz czego chcesz - warknęłam. - Zachowujesz się jak małe dziecko, które nie potrafi wybrać pomiedzy czekoladą, a ciastkiem !
- Nie jestem Niall'em - przerwał mi rozbawiony. - Poza tym on wybrał by i to i to.
Wybuchnęłam zwariowanym śmiechem. Niby w tej sytuacji nie było nic zabawnego, ale moja zryta bania znowu dała o sobie znać. Często miewałam ataki głupawki, których nie dało się niczym powstrzymać. Jedyną rzeczą, którą można było zrobić, to poczekać aż samo minie. Niestety tym razem zadadnie miałam utrudnione, bo dołączył do mnie Harry. Na dźwięk jego cudownego śmiechu, miałam ochotę był jeszcze głośniejsza niż dotychczas.
Kiedy w końcu uspokoiliśmy się, nie byłam już ani trochę na niego zła. W końcu każdy miał prawo popełniać błędy.
- Między nami już wszystko okej ?
- Jak najbardziej - odparłam, bo nie potrafiłam się na niego długo gniewać. To jego urok osobisty tak na mnie działał. No bo co innego ?
- Musimy iść już chyba spać - Harry pokazał mi godzinę na telefonie. Było kilka minut po pierwszej.
- Taa ...
Styles pomógł mi wstać z kanapy i zaprowadził na górę.
- Śpię oczywiscie z tobą ? - zapytałam, starajac się ukryć radość w moim głosie.
- Nie, z Louis'em - odprał sarkastycznie. - Oczywiscie, że ze mną. Nie odpuściłbym takiej okazji - dodał z rozbrajającą szczerością.
- A ty tylko o jednym - przewróciłam oczami.
Zachichotał w odpowiedzi. Przechodziliśmy własnie koło pokoju Louis'a, z którego dobiegało ciche pochrapywanie. Na paluszka doszliśmy do drzwi. Otworzyliśmy je, a następnie zamknęliśmy za sobą. Teraz mogliśmy rozmawiać już normalnie, bez obawy, że obudzimy Lou. Harry wcisnął mi do ręki jakieś ciuchy i rozkazał się w nie przebrać. Weszłam do łazienki, zrzuciłam z siebie ubranie, po czym ubrałam się w moją tymczasową piżamkę. Tą zaszczytną funkcję pełniła jakaś fioletowa koszula i krótkie spodenki w czerwone paski. Obydwie te rzeczy cudownie pachniały Harry'm.
Obmyłam jeszcze twarz wodą i wyszłam z łazienki. Styles leżał już w łóżku. Na mój widok uśmiechnął się nieznacznie, wskazując miejsce koło siebie. Bez słowo wskoczyłam pod kołdrę i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. W jego ramionach czułam się bezpieczna i kochana. Dzięki niemu znalazłam swoje miejsce na ziemi. Dzięki niemu miałam w końcu zaznać szczęścia.
I tak usnęliśmy - wtuleni w siebie, przysłuchując się nawałnicy za oknem.

Rano obudziłam się przed ósmą. Harry spał, a ja nie miałam serca go budzić, tak słodko wyglądał. Ześlizgnęłam się z łóżka i zeszłam na dół. Okazało się, że Louis również spał. Postanowiłam zrobić chłopakom przyjemność i zrobić im na śniadanie kiełbaski. Wyjęłam z szafek potrzebne składniki, włączyłam radio, po czym zabrałam się za smażenie. Kiełbaska, za kiełbaską lądowały na talerzu. Musiałam powstrzymać się, żeby nie zjeść ich wszystkich.
Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie i całuje w szyję.
- Cześć kochanie - mruknął Hazza, niezwykle ochrypłym i jednocześnie bardzo seksownym tonem. - Jak się spało ?
- Z tobą ? - odwróciłam się. - Cudwonie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym zaczęliśmy się namietnie całować. Ten pocałunek różnił się od pierwszego, tym, że był o wiele bardziej brutalny. Nasze wargi toczyły zaciete boje, a języki walczyły o przewagę. Oboje lubiliśmy dominować i nie przyjmowaliśmy do wiadomości możliwości porażki.
Objęłam Harry'ego mocniej w pasie, jednocześnie przyciągając go bliżej siebie, a on położył dłonie na moich pośladkach, przyprawiajac mnie tym o przyjemne dreszcze. Nie mogłam się powstrzymać, by nie jęknąć cicho. Niestety, mój chłopak musiał to usłyszeć. Popatrzył na mnie usatyswakcjonowany, po czym przestał całować moje usta i zszedł na szyję. Pod wpływem ciepła warg Loczka, niemalże rozpływałam się w jego ramionach.
- Może przestaniecie gwałcić się w kuchni, co ? - przerwał nam rozbaiony głos. - Niektórzy próbują tu jeść.
Gwałtownie odwróciliśmy się. Louis siedział przy blacie, w samych spodniach od piżamy, szpanując swoją muskulaturą. Wpatrywał się w nas tak, jakby oglądał jakiś średnio interesujący program telewizyjny.
- Bez obrazy, ale powinniście poprawić technikę - wymamrotał z pełnymi ustami.
- Bo ty jesteś takim ekspertem w tych sprawach - prychnęłam, sama przysuwając sobie talerz z kiełbaskami.
- A żebyś wiedziała, że jestem.
- Tak ? Bo nie jestem tego taka pewna - odcięłam się. - Całowałeś sie z taką dużą iloscią dziewczyn, że na pewno możesz udzielać nam lekcji.
- Na pewno ... - zaczął Louis, ale nim zdążył powiedzieć wiecej, przerwał mu Harry:
- Przetańcie się kłócić, do kurwy nędzy ! Mam tego dość !
Patrzyliśmy się na niego zdumieni.
- My się tylko droczymy, Haroldzie - uspokoił go Lou.
- Właśnie, nie powinieneś się tyle denerwować. Przedwcześnie wyłysiejesz.
- Moje biedne włosy - krzyknął Styles, łapiac się za swoje loki. - One mają prawo do życia !
- Nie bój się - powiedziałam ofiarnie. - Nie pozwolę im zginąć.
Zaczęłam go przytulać. Po chwili dobiegł nas "płacz" Tomlinsona.
- Chlip chlip - ocierał z policzków wyimaginowane łzy. - Mnie nikt nie przytluli.
- Oh Louie ! - powiedzieliśmy jednocześnie i ruszyliśmy w stronę Szatyna. Tarmosiliśmy się przez chwilę w uścisku.
- Cholera jasna, zachowujemy się jak jakieś popieprzone Towarzystwo Wzajemnej Adoracji - mruknałam, powodując, że pozostala dwójka zatrzęsła się śmiechem.

Szliśmy, trzymając się za rękę, w stronę drzwi do uniwerku. Wzbudzliśmy wielkie zaintersowanie, do którego zdążyłam już przywyknąć. W końcu byłam młoda, więc to oczywiste, że łaknęłam popularności.
- Nie chcę tam iść- powiedziałam smutno. - Chcę zostać z tobą.
- Ja też - powiedział cicho, bo już wiele osób przysłuchiwało się naszej rozmowie. - Ale dobrze wiesz, że musisz.
- Nie - nadąsałam się, jak małe dziecko. - Nie zmusisz mnie.
- Jesteś tego pewna ?
- Jestem.
Moje serce biło, jak oszalałe, ponieważ domyślałam się, co teraz nastąpi. Jakby w spowolnionym tempie, Harry pochylił się i przybliżył swoją twarz do mojej, po czym delikatnie ucałował moje usta. Z ust zebranych rozleglo się ciche "aww". Chciałam więcej, jednak on, jakby czyatając w moich myślach, odsunął się.
- Na dzisiaj tyle wystarczy - uśmiechnął się promiennie. - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Kiedy Harry odemnie odszedł, natychmiast został otoczoy przez grupkę fanek, a w moje ramiona rzuciła się Melanie.
- O jeny, Cassie ! Wiesz co ja wczoraj przeżywałam ?! Nawet sobie tego nie wyobrażasz !
- Ale przecież wszystko już jest okej.
- Tylko, ze przeszłam mini zawał serca - mrugnęła okiem. - Wynagrodzisz mi to, opowiadając, co stało sie na dachu wieżowca.
Nie miałam innego wyboru, jak tylko jej opowiedzieć. Moja opowieść, często przerywana była dodatkowymi pytaniemi Mel. Zadawała ich tak dużo, aż musiałam zagrozić, że przestanę mówić. Całe szczęście groźba podziałała i mogłam spokojnie skonczyć moją przemowę.
Po jej zakończeniu, Mel zaczęła papłać jak najęta. Szczerze powiedziawszy, zdążyłam już nawet do tego przywyknąć. Miło było mieć koło kogo usiąść na sali i porozmawiać. Może Ruda denerwowała mnie trochę, ale była miła i lubiłam spędzać z nią czas.
Na wykładzie siedziałyśmy cicho, tylko co jakiś czas szepcząc do siebie ploteczki. Okazało się, że Melanie była jedną z świrnietych Directioner, które są ze swoimi mężami na każdm kroku. Wiedziała o nich dosłownie wszystko. Równie dobrze mogłaby napisać o nich książkę.
Kiedy wykładowca powiedział, ze możemy się rozejść, jako pierwsze wybiegłyśmy z sali, kierując się w stronę wyjścia. Moja koleżanka chciała mi pokazać swój pokój w akademiku. Kiedy byłyśmy już na dworzu usłyszałam znajomy głos.
- Niespodzianka !
Odwrócilam się, a moim oczom ukazała się Cher. Jak zwykle wyglądała świetnie - w swoje krótkie włosy, powpinała kolorowe spinki, a jej szyja wprost uginała się pod cięzarem naszyjników.
- Cher kochanie - pisnełam i przytulilam dziewczynę. - Co tam słychać ?
- Mam zamiar zabrać cię na lunch i mały rajd po sklepach.
- Dla mnie ekstra ! - pisnęłam radośnie, gdy napotkałam zdezorientowane spojrzenie Mel. - A nie, przykro mi, ale nie mogę. Obiecałam już Melanie, że spędzę z nią dzisiejsze popołudnie.
- Ale jeśli wolisz spotkać się z Cher, to ja nie mam nic przeciwko - powiedziała szybko Ruda.
- Poważnie ? - miałam ochotę ją ucałować. - Dziękuję złotko, kiedyś ci to wynagrodzę - ostatnie słowa wykrzyczałam, bo Brunetka już ciągnęła mnie po chodniku. Zapowiadał się cudowny dzień.

***

Siedziałem koło Louis'a na kanapie, odpisujac fanom na twitterze. Lubiłem to robić. Dzięki temu pogłębiałem rosnące miedzy nami więzy i powoli stawali się moją drugą rodziną.
Nagle zauważyłem, że wszystkie dziewczyny zaczęły wysyłaż mi jakis link z youtube. Zmarszczyłem brwi i kliknąłem go. Przez chwile strona ładowała się, a później ukazał się filmik. Nosił nazwę Cher Lloyd and Casandra Millet dancing WYMB in Top Shop.
- Ej, Lou - klepnąłem przyjaciela w ramię. - Weź to obczaj.
Kliknąłem odtwarzanie. Razem z kamerzystką ukrywaliśmy się za sklepowymi półkami, a Cassie z Cher tańczyły, trzymając się za ręce, do rytmu naszego pierwszego singla. Wokół nich stali, śmiejacy się ludzie, ale one calkowicie ich ignorowały. Skupiały sie na tańcu, starając aby śmiech ich w tym nie przeszkodził. Nie wiedzieć czemu na ich widok, miałem ochotę robić to samo co one, czyli pląsać wesoło, majac na wszystkich totalnie wyjebane.
Piosenka skonczyła się, a dziewczyny ukłoniły się przed klaszcacymi ludźmi i czym prędzej uciekły ze sklepu. Filmik skonczył się.
- Idiotki - pasknął śmiechem Louis.
- Co nie ? - wyszczerzyłem ząbki. - Zadzwonię do Cassie, bo mogło im ię coś stać.
- Dobry pomysł.
Wybrałem numer mojej dziewczyny. Ta odebrała po kilku syngałach.
Hej skarbie. Jakiś problem ?
- Nie, wszystko okej. Oglądałem filmik z waszego pobytu w sklepie.
Fajny, co nie ? - zachichotała.
- Bardzo. Tylko, ze bałem się, że coś sie wam stało - odparłem.
Znowu zaczynasz - jęknęła. - Błagam, daruj sobie.
- Okej, okej - powiedziałem szybko. - Tylko nie bij.
Właśnie wywracam oczami - znowu zachichotała.
- Może przyjdziecie do nas ? - zaproponowałem. - Bo strasznie się nam nudzi.
Poczekaj, zapytam Cher.
Przez chwię słyszałem odgłosy niewyraźnej rozmowy.
- Za chwię będziemy.


Ten rozdział, w porównaniu do poprzedniego, różni się diametralnie - jest dłuższy, ciekawszy i o wiele bardziej ambitniejszy. No i wreszcie podoba mi się to co napiałam. Ja też jestem w szoku, bo od dawna wszystko co pisałam powinno wylądować w koszu.
W tym miesiacu, mozecie spodziewać sie jeszcze jednego rozdziału, a od lipca będę dodawała  je częsciej. Ale nic nie obiecuję. :D
A tak poza tematem, cieszycie sie, ze w koncu będą wakacje ? Bo ja bardzo, ale żal rzstawać mi sie z moją klasą. :(
Kocham was. xx

21 czerwca 2012

Rozdział 10

Kiedy zeszliśmy na dół, natychmiast rzucił się na nas Louis, który wrzeszczał, że doprowadzimy go kiedyś do zawału. Mimo to, wiedzieliśmy, że nie jest zły, bo ciągle nas przytulał i nie przyjmował do wiadomości tego, że mną, a w szczególności Cassie muszą zajać się lekarze.Wygladalśsmy dość osobliwie - trzy osoby, złączone w dziwnym uscisku, z czego dwie były opatrywane były przez lekarz, a wokół nich kłebił się tłum dziennikarzy, którzy nie mogli przegapić takich okazji i zmartwionych fanów. Dodatkowo, nad przebiegiem całej "akcji", czuwała policja.
Całe szczęście, nic poważniejszego nam się nie stało i zostaliśmy zwolnieni. Jako, że Cassie chciała się najpierw przebrać, wiec do niej mielismy pojechac jako pierwszej.
Kiedy dziewczyna pobiegła do domu, ja i Louis, zostaliśmy się w samochodzie sami. Oczywiście chłopak zaczął obsypywać mnie pytaniami. Nie miałem innego wyboru, jak tylko wszystko mu opowiedzieć. Z każdym moim zdaniem, jego oczy robiły się coraz większe, aż w koncu przypominały spodki. Kiedy skończyłem swoją opowieść, przez dłuższy czas milczał.
- Wiesz, że gdyby coś się jej stało, miałbyś ją na sumieniu ? - powiedział cicho.
Kiwnąłem głową. Dopiero wtedy, na wieżowcu, doszedłem do wnioku, że popełniłem katastrofalny w skutkach błąd. Dzięki Bogu, Cassie nic się nie stało. Bo gdyby coś sobie zrobiła ... Po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy.
- Szkrabie - szepnął łagodnie. - Nie płacz proszę. Po prostu nie próbuj już nigdy chronić Cassie, dobrze ?
- Okej - mruknąłem, nie patrząc mu w oczy.
Ujął moją twarz w dłonie i tym samym zmusił, żebym spojrzał w jego niebieskie teczówki.
- Powiedz to teraz.
- Nie będę próbował chronić Cassie.
- Tak lepiej - wyszczerzył się radośnie i zmienił temat. Najwyraźniej usłyszał juz wystarczająco.
Tymczasem, zwyczajna mżawka, przerodziła się w ulewisty deszcz, a ulica zamieniła w rzekę. Przez niebo przechodziły pierwsze błyski i zaczęło grzmieć.
Nagle z budynku wyszła Cassie i zaczęła biec w stronę samochodu. Szybko otworzyłem jej drzwi. Dziewczyna wykonałą coś w rodzaju poślizgnięcia się, a skoku i wylądowała na kanapie.  Ubrana była w to i wyglądała bardzo ładnie.
- Wyglądasz bardzo ładnie - wypowiedziałem na głos swoje myśli.
- Dziękuję - przytuliła mnie mocno. - Wiecie, że byliśmy w BBC ?
- Poważnie ?! - wyrwało się z ust moich i Louis'a.
- Yhym - potwierdziła. - Danielle przezd chwilą dzwoniła. Ty - wskazała na mnie palcem. - Masz u niej przejebane. A Liam wspaniałomyślnie ci wybaczył.
- Cały Daddy - zaśmiał sie Louis, a my mu zawtórowaliśmy. - Dobra, jedziemy.
W czasie drogi powrotnej, ciągle dzwoniły telefony od zaniepokojonych przyjaciół, którzy z różnych źródeł, dowiadywali sie o dzisiejszym zdarzeniu. Musiałam po kilka razy tłumaczyć Niall'owi, Zayn'owi, Cher i innym znajomym, że juz wszystko okej. Całe szczęście, udało mi się ich przekonać.
Podczas, gdy ja uspokajałem przyjaciół, Louis i Cassie prowadzili rozwowę na temat przebytych przez siebie podróży. Okazało się, ze moja dziewczyna, chcąc nie chcąc, często podróżowała. Odwiedziła niemal każdy kontynent, a raz odbyła nawet wycieczkę dookoła świata.
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, zrobiliśmy sobie po kubku kakao na rozgrzanie. Następnie wzięliśmy duze koce i usiedlismy przed kominkiem, przytulajac się do siebie. Wpatrywaliśmy się w skaczące płomienie, które przypominały malutkich, czerwonych żołnierzyków.
- Co jest pomiędzy Niall'em i Cher ?
Odwróciłem się zdumiony w kierunku Cassie. Dziewczyna wpatrywała się we mnie i Lou, dużymi oczami, które błyszczały z zaciekawienia.
- Ja ... Ale przecież między nimi nic nie ma - skłamałem.
- Harry - zmrużyła oczy. - Nie próbuj mnie oszukać, bo dobrze wiem, kiedy mówisz nieprawdę.
Louis popatrzył na nas rozbawiony, ale nic nie skomnetował, za co byłem mu wdzięczny.
- No dobra, coś miedzy nimi było.
- Wiedziałam - szepnęła ledwo słyszalnie, po czym dodała głośniej. - Opowiesz mi ?
Przez chwilę zawachałem sie, patrząc niepewnie na Louis'a, którego twarz wygladała podobnie. Mieliśmy absolutny zakaz mówienia o tym, co było między tą dwójką. Gdyby media się o tym dowiedziały, mielibyśmy przejebane. Ale Cassie była godna zaufania ...
- Okej, ale masz nikomu nie mówić - pogroziłem jej palcem.
- Oczywiście ! - wykrzyknęła. - Nie bedę rozpowiadać o tym przecież każdej napotkanej osobie.
- No rzeczywiście - mruknąłem, a tamci zachichotali. Zacząłem opowiadać.

***

- Od kiedy jesteś Directioner ?
- Od samego początku, od Torn - odparłam, na to Larry wytrzeszczył mnie gały. - Nawet wy mi nie wierzycie - powiedziałam smutno. - Nikt mi nie wierzy ...
- Ja ... um ... my ci wierzymy - przerwał mi Louis. - Po prostu to nieprawdopodobne. Mów dalej Harry.
Rzuciłam mu złe spojrzenie, ale chłopak wpatrywał się intensywnie w Loczka, tak więc nie mogłam molestować go moimi pretensjami.
- Skoro jesteś z nami od samego początku, będziesz pamiętać ten okres, kiedy ja i Cher, ze sobą kręciliśmy. Tylko, że wtedy nasz związek był ustawiony.
- Co ? - wyrwało się z moich ust, ale chłopak ciągnął dalej.
- Było to tylko przykrywką dla jej związku z Niall'em. To żałosne, ale mimo iż byli w sobie cholernie zakochani, chcieli ukrywać tą miłość przed światem. A kochali się jak mało kto - ona była jego królewną, a on jej misiem. Ciagle się przytulali, całowali i słodko gruchali. I chyba dlatego zgodziłem się im pomóc - bo chciałem, żebyli byli szczęśliwi, choć udawanie zakochanego we własnej przyjaciółce było dość dziwne.
- Ale jakim cudem, to wszystko się rozpadło ? Skoro tak dobrze im się układało?
- No właśnie - westchnął ciężko Harry, a Louis pokiwał smutno głową. - Tylko często się kłócili. Nie jakoś poważnie, ale jednak nawet takie małe kłotnie, mogą doprowadzić do katastrofy. Cher i Niall rozstali się, ale postanowili zostać przyjaciółmi. I jak widać, to im wychodzi - zakonczył swą przemowę.
Przez chwile pogrążyłam się w rozmyślaniach. Opowieść Harry'ego wyjaśniała dużo, ale nie wszystko. Nadal nie wiedziałam dlaczego Cher wymówiła najpierw imie Niall'a. Było to dziwne skoro już razem nie byli. Ale wątpiłam czy Hazza albo Lou mogli coś na ten temat wiedzieć. Postanowiłam nie nalegać.
Nagle rozległo sie głośne burczenie.
- Wcale o mnie nie dbasz Loczku - Louis z wyrzutem popatrzył się na mojego chłopaka. - Obiecałęś, ze bedziesz mi gotował.
- Jeny - jęknął Harry. - Mozemy zamówić pizzę ?
Po tych słowach, rozpoczęła sie kłotnia na temat, rodzaju pizzy, którą mamy zamówic. Ja i Styles chcieliśmy oczywiście hawajska, ale Lou serdecznie jej nie cierpiał. Sam wolał pepperoni. W koncu stanęło na tym, że wybraliśmy klassyczną, która odpowiadała wszystkim.
W oczekiwaniu na pizzę, zaczęlismy odpowiadać na pytania fanów, z mojego konta na twitterze.
- Ta laska chce, zebysmy zrobili twitcama - popukałam w ekran  telefonu.
- Pójdę znaleść kamerkę - rzucił Harry i wyszedł z pokoju.
Popatrzyłam sie zdumiona na Louis'a.
- Jedna dziewczyna prosi o twitcama i wy go robicie ? - powiedzialam z niedowierzaniem. - Powaga ?
- Po pierwsze i tak nie mamy nic lepszego do roboty, a po drugie, lubimy uszczęśliwiać naszych fanów.
- Awww ... - pisnęłam. - To takie słodkie.
- My ogólnie jesteśmy słodcy - odparł nieskomnie Loczek, który wrócił akurat do pokoju. W ręku trzymał kamerke, a w drugiej laptopa. - To co zaczynamy ?
- No jasne, odpalaj.
Podczas, gdy chłopaki montowali kamerkę, napisałam tweet Ja, @Louis_Tomlinson i Harry_Styles zapraszamy na twitcama ! Podałam jeszcze link i moglismy zacząć naszą "robotę".

- O w mordę ! - powiedziałam z pełnymi ustami. - Mamy już 50 tysięcy widzów ! Jesteście niesamowici !
- Taaa ! - wymamrotał Louis. Twarz miał całą upaćkaną sosem i w dodatku przeżuwał z otwartymi ustami. - Dziekujemy.
- Lou, z łaski swojej, zamknij jadaczkę, bo nie mam ochoty oglądać jej wnętrza.
- Bez przesady, gdyby Harry tak robił nie miałabyś nic przeciwko.
Harry popatrzył się na nas nieobecnym wzrokiem. Musze przyznać, że wygladał jeszcze gorzej niż Tomlinson.
- Wcale, że nie ! -wrzasnęłam. - Oboje wyglądacie jak kompletni idioci.
- Dziękujemy - powiedzieli, szczerząc ząbki.
- Ja tu kiedyś z wami wykituję ! Będą mnie stąd wynosić !
- Oj wyluzuj - uspokoił mnie Louis. - Chyba masz okres, bo taka drażliwa jesteś.
- Argh ! Ogarnij się !
- Wiedziałem ! - krzyknął uradowany. - Masz go !
Moje myśli galopowały jak oszalałe. Musiałam wymyślić szybką ripostę, bo inaczej będę musiała przegrać. A ja nigdy nie przegrywam.
- Twój potencjalny debilizm, nie obliguje mnie do dalszej konwersacji z tobą - wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
Harry wybuchnął niepochamowanym śmiechem, a Louis zrobił bardzo głupią minę. Like a boss, pomyślałam zadowolona, nie ma to jak cięta riposta.
Odświeżyłam mentions i zauważyłam, że pełno w nim pytań o dzisiejszy dzień. Znowu.
- Ej no, laski - powiedziałam, z wyrzutem patrząc się w ekran. - Tłumaczyłam wam to chyba z osiem razy, w ciagu czterech godzin ! Nie mam zamiaru robić tego po raz kolejny !
- Przykro mi, ale Cassie ma rację - poparł mnie Harry. - Lekka przesada.
- Dziękuję kochanie - pisnęłam i pocałowałam go w usta, a chłopak oddał pocałunek. Jak znam życie, gdyby nie obecność Louis'a i fakt, że siedzimy przed kamerką, zaczęlibyśmy zdzierać z siebie ubrania.
Nagle, za oknami błysnął piorun. Ja i Loczek równocześnie pisnęliśmy i wtuliliśmy się w Louis'a, który pogłaskał nas uspokajająco po głowach.
- Spokojnie gołąbeczki - powiedział. - To tylko zwykła bu ...
W tym samym momencie z komputera buchnęły iskry i otoczyły nas egipskie ciemności.
- ...rza.

Przepraszam was, że jest tak krótko, ale czułam wewnętrzną potrzebę zakończenia w tym miejscu. I wielkie sorry również za to, że nie dzieje się nim istotnego. 
Teskt o potencjalnym debiliźmie, pochodzi od mojej kochanej Werci, którą serdecznie pozdrawiam. 
Jak zwykle, z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Dobrze wiecie, że ażdy, nawet najmniejszy, znaczy dla mnie bardzo dużo.
Kocham was. xx

16 czerwca 2012

Rozdział 9

Okazało się, że wizyta w radiu, nie była taka zła, jak myślałem. Oczywiście moje pojawienie się, wykonało wielkie poruszenie, ale żadnego wywiadu nie było. Zostalem przedstawiony wszystkim członkom załogi, porozmawiałem z kadym chwilę, rozdałem kilka autografów oraz zapozowałem do kilku zdjęć ... i tyle. Dostałem bilety, a po tym jakby wszystcy o mnie zapomnieli. Zajęli się swoją pracą, a ja swobodnie mogłem wyjść. Nadal nie wierząc we własne szczęście, zapaliłem silnik w samochodzie. Na przyszłosć, musze myslec bardziej optymistycznie.
W domu, nie zastałem nikogo. Tomlinsonowie najprawdopodobniej gdzieś wyszli, a wiec zostałem się sam. Zrobiłem sobie kilka kanapek i ruszyłem do salonu, gdzie właczyłem TV na jakiś beznadziejny program o gotowaniu. Nie miałem ochoty jednak ogladać nic innego, więc postanowiłem nie przełączać. Wziąłem do ręki jakieś kolorowe pisemko leżące na stoliku i zacząłem je beznamietnie przegladać. Nagle mój wzrok przykuł artykuł o nazwie Casandra Millet pod obstrzałem. Zmarszczyłem brwi i zacząłem czytać :
Od samego początku ich związku, dziewczyna członka zespoły One Direction Harry'ego Styles'a, nie ma łatwego życia - ataki hejterów i ciągłe wyzwiska pod jej adresem, mogą doprowadzić dziewczynę do depresji. 
Sama Cassie, nie sprawia wrażenia załamanej, ale moze to tylko pozory. Czy Harry naprawdę chce, zeby jego ukochana cierpiała ? Może powienien pozwolić jej żyć normalnie i z nią zerwać ? Czekamy na wasze opinie. 
W tym momencie zdałem sobie sprawę, jak bardzo ją kocham i, że robiłem to od samego poczatku. Już podczas naszego pierwszego spotkania, coś do niej poczułem, tylko byłem na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć. Pragnąłem jej każdą komórka mojego ciała, a jej obecność stała się dla mnie czymś oczywistym i absolutnie koniecznym. Chciałem aby była szczęśliwa, aby niczego w swoim życiu nie żałowała ... No i najważniejsze - aby już nigdy nie cierpiała z mojego powodu. 


***

Szłam przez korytaz, a koło mnie dreptała radosnie Melanie. Ale zaraz, wy nie wiecie kim ona jest ...Zacznę wiec od samego początku.
Chcąć uniknąć powtórki z wczorajszego dnia, jako pierwsza pojawiłam się przed budynkiem uniwersytetu. Byłam niezwykle pewna siebie i nawet na siłach, by zakolegować się z kimś. Jednak z czasem, kiedy zaczęli schodzic się studenci, chwilowy przebłysk odwagi, minął jak za dotknieciem czarodziejskej różdżki. Nie pomagał mi w tym fakt, że wszystcy patrzyli na mnie i szeptem rozmawiali. Z pewnością zaraz ktos podejdzie z zapytaniem, czy nie jestem przypadkiem tą dziewczyną Harry'ego Styles'a. Miałam rację - po chwili stała przedemną niziutka dziewczyna o rudych włosach i twarzy obsypanej piegami. Miała hipnotyzujące, zielone oczy, nadajace jej twarzy grama tajemniczości.Ubrana była w niebieska koszulę, spod której wystał kolorowy podkoszulek, a dżinsy opinały się na zgrabnych nogach.
- Melanie Walker - powiedziałą, potrząsając moją dłonią. - Ale możesz mówić mi Mel.
- Casandra Millet ...
- Nie musisz sie przedstawiać - zaśmiała się dźwięcznie. - Wiem o tobie niemal wszystko. Możesz mnie nazwać swoja pierwszą fanką.
- Moja pierwsza fanka ? - uniosła rozbawona brwi. - Dla mnie bomba.
Mel okazała się niezwykle interesujacą osobą, ale po kilku godzinach miałam jej serdecznie dosyć. Ciagle wypytywała o szczegóły mojego życia prywatnego i sekrety chłopaków ( tak, była jedną z moich sióstr ). Podczas wykład usiadła koło mnie, ale całe szczęście nie mogła gadać. Jednak moje szczęście nie trwało długo, ponieważ kiedy wyszlismy z sali i zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia, znowu zaczęła za mną iść, ale tym razem postanowiłam kiwać tylko głową, udajac że słucham. Dzięki Bogu, Mel mieszkała w akademku, wiec pożegnałyśmy się przy drzwiach.
Droga powrotna minęła mi dosyć szybko. Tylko raz, zaczepiły mnie jakieś laski, z prośbą o zrobienie sobie wspólnego zdjęcia.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejsciu do domu, było napisanie SMS do Harry'ego, z prośbą, żeby przyszedł. Potrzebowałam jego obecności, musiałam się komuś wygadać, a on był idealną osobą. Po chwili, dobiegł mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości. Okej. Możecie mówić, że to głupie, ale już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Ten jeden, suchy wyraz, dał mi dużo do myślenia. Miałam przeczucie, że z chwilą przyjścia Hazzy, stanie się coś złego.
Po dwudziestu minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Tym ktosiem okazał się oczywiście mój chłopak. Stanęłam na palcach, by pocałować go w usta, ale on chwicił mnie za ramiona kręcąc głową, co jeszcze bardziej uświadomiło mnie w przekonaniu, że jest źle.
- Musimy pogadać - powiedział, mijając mnie w progu. Ruszył w stronę, otwartego na oścież okna., a ja oparłam się o kanapę. Moje serce biło jak oszalałe.
- O czym ? - zapytałam drżącym głosem.
- Doszłem do wniosku, że ... Nie będę tego dłużej ciągnął.
- Czego dłużej ciągnął ?
- Naszego pseudozwiązku - odwrócił się, a na jego twarzy widziałam wymalowaną pogardę. - Paul kazał mi znaleść jakąś dziewczynę, bo uważał, że muszę sie ustatkować. Możesz w to nie wierzyć, ale sam ciebie wybrał. Mówił, ze wyglądasz miło i sympatycznie. Zawsze uważałem, że ma słaby gust - tu zaśmiał się nieprzyjemnie, a moje oczy zaszkliły się. - Na początku było nieźle, choć nie mogłem znieść twojej brzydoty. Ale doszłem do wniosku, że muszę to ostatecznie zakończyć.
Po moich policzkach płynęły czarne łzy. Nie chciałam wierzyć w jego słowa, choć nie wątpiłam w ich prawdziwość. To musiało zdażyć się prędzej, czy później. Wiedziałam, że będzie bolesne, ale ta pogarda w oczach Harry'ego, sprawiła, że nienawidziłam siebie, za to kim jestem.
- O jej - prychnął. - Ktoś tu się chyba zakochał. Doprawdy mi cię żal, bo ja nigdy nic do ciebie nie czułem. A ty naiwna myślałaś, że jednak tak.
Czułam jak moje serce zostało złamane na pół. Hazza miał rację - kochałam go. Kochałam, jak się okazało nieodwzajemnioną miłością. Nigdy nie dane będzie mi móc powiedzieć mu te dwa magiczne słowa.
- Na płacz mnie nie weźmiesz - powiediał ostro, widząc łzy na mojej twarzy. - Wiec równie dobrze mozesz przestać to robić.
Na to rozpłakałam się jeszcze bardziej, a chłopak popatrzył na mnie z wyraźną niechęcią.
- Jeśli tak, to ja wychodzę.
Przemaszerował przez pokój i otworzył drzwi. Kiedy przez chwilę zatrzymał się w progu, w moim sercu zakiełkowała nadzieja. Moze nie wszystko stracone. Odwrócił się.
- Ty naprawdę myślałaś, ze mógłbym pokochac kogoś takiego jak ty ?
Po tych słowach wyszedł, zostawiąc mnie płaczącą i ze złamanym sercem. Nim już kompletnie doddałam się płynącym łzom, napisałam do Louis'a : Przyjdź 

***


Zaparkowałem pod domem Cassie, nie widząc, co zastanę w środku. Harry wrócił przezd chwilą wyraźnie przybity. Zachowywał się tak zresztą od wczorajszego wieczoru, ale nie chciał nic powiedzieć. Myślałem, że to z powodu mojej mamy i sióstr. Jendka musiałem przyznać się do błędu, bo po ich dzisiejszym wyjeździe nadal był milczący.
Wszedłem po schodach i zadzwoniłem do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Nacisnąłem klamkę. Było otwarte. Zmarszczyłem brwi. Co to mogło oznaczać ?
- Cassie ! - zawołałem. Znowu cisza. Nagle usłyszałem niewyraźny szloch, dobiegajacy zza kanapy. Pełen najgorszych przeczuć przeszedłem przez pokój, a moi oczom ukazał się smutny widok. Cassie leżała na podłodze, przytulając do siebie podszukę. Włosy miała w kompeltnym nieładzie, a policzki były czarne od łez. Wziąłem ją na ręce, a ona zarzuciła swoje na mój kark. Usiadłem na kanape, pozwalając by jej łzy moczyły moją bluzkę.
- Cii ... Spokojnie, wszystko będzie dobrze ...
Na to, wybuchła jeszcze większym płaczem. Nie wiedziałem co mam zrobić, bo a) nie wiedziałem co sie stało i b) nie wiedziałem dlaczego płacze. W końcu jednak troche uspokoiła się.
- A teraz opowiedz mi co sie stało - powiedziałem łagodnie.
- Przyszedł Harry ... - szepnęła. - I powiedział mi całą prawdę ...
- Jaką prawdę ?
- O tym, że nasz zwiazek był ustawiony przez Paul'a, że nic do mnie nie czuje ...
- Co ? - wyrwało się z moich ust. Co ona opowiada ? Przecież dobrze widziałem, jak Harry był w niej zakochany. - Powtórz to jeszcze raz.
- Ustawiony zwiazek, Harry mnie nie kocha. A ja jego jak idiotka.
Zacisnąłem pięści, w bezsilnej złosci. Co ten Styles odpierdalał ? On kochał ją, ona kochała jego ... Jaka w tym logika ? Żadna ! Musiałem koniecznie z nim porozmawiać.
- Posłuchaj - zacząłem. - Muszę na chwilę wyjść, ale zaraz przyjdę, okej ?
Kiwnęła głową. Uniosła się powoi i z moich kolan zleciała na poduszkę. Szybkim krokiem wyszedłem z mieszkania, rzucajac po drodze :
- Tylko nie zrób nic głupiego !

***

Siedziałem w kuchni i wpatrywałem się w okno. Pogoda była idealnym odzwierciedleciem mojego nastroju - niebo przysłaniały szare, gęste chmury i siąpił deszcz, a tak własciwie mżawka. Ulice Londynu były wyludnione. Ludzie schronili się w swoich domach, chcąc przeżyć taką pogodę przy ciepłym kominku, w gronie najbliższych.
Siedziałem więc tak, rozpamietujac swoją beznadziejną decyzję. Wmawiałem sobie, ze zrobiłem to dla jej dobra, ale zdawałem się sam nie wierzyć swoim słowom. Zraniłem tym i Cassie i siebie. Bałem się, że dziewczyna zrobi sobie coś złego, ale nie mogłem do niej po tłum wszystkim pojechać. Miała przecież o mnie zapomneć, chciałem, żeby już nigdy przezemnie nie cierpiała ...
Moje rozmyślania przerwał dxwięk zatrzaskiwanych drzwi i potworny wrzask Louis'a :
- Styles, skurwielu ! Gdzie jesteś ?!
Wpadł wściekły do kuchni i ruszył w moim kierunku. Zsunąłem się z krzesła, chcąc zejść mu z drogi, ale chłopak złapał mnie za dekold bluzki i przynisnął do ściany.
- Co ty odpierdalasz ?! - wrzasnąłem na niego zdezorientowany.
- Mogłbym zapytać o to samo - powiedział, patrząc na mnie z odrazą. - Jakim prawem naopowiadałeś Cassie takich bzdur ?!
- Chciałem ją chronić, do cholery !
Wyglądał na zdziwionego. Puścił mnie, a ja zsunąłem się na podłogę i ukryłem twarz w dłoniach. Louis usiadł koło mnie objął ramieniem.
- Powiedz dlaczego chciałeś ją chronić - szepnął. - A raczej przed kim.
- Przed tymi wszystkimi hejtami. Ludzie ciągle ją atakują, a ja nie chcę, żeby kiedykolwiek przeze mnie cierpiała.
Lou przez chwilę milczał.
- Czy ty ... - zaczął, ale wiecej nie mogł powiedzieć, ale wiedziałem co miał na myśli.
- Tak, kocham ją.
- Kochasz ją i zostawiasz w takim stanie ? - prychnął. - Dziwna ta miłość. Gdybyś naprwadę ją kochał nigdy byś tak nie zrobił. Zostałbyś tam i porozmawiał z nią spokojnie. Jak znam zycie, te bzdurne informacje wyczywałeś w jakimś kolorowym pisemku.
Moje milczenie było najlepszą odpowiedzią. Louis przewrócił oczami.
- Ubieraj się, jedziemy do Cassie.
Szybko ubraliśmy się i wsiedlismy do samochodu. Ja tym razem byłem pasażerem. Mknęliśmy centrum Londynu, nie odzywajac się do siebie. Każdy pogrążony był we własnych myślach, ignorując cały świat ...
Nagle, samochodem szarpnęło. Popatrzyłem zdumiony na szybę przed nami - w poprzek ulicy ustawiony był duży samochód strażacki, a wokoł jednego z wieżowców ustawili się gapie. Razem z Louis'em wysiedlismy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę tłumu.
- Chyba jakiś samobójca - szepnął do mojego ucha Tomlinson.
Zmrużyłem oczy, żeby zobaczeć jego ( albo jej ) twarz. Niestety z tej odległosci nie mogłem jej dostrzec.
- Przepraszam bardzo - puknąłem w ramię jakąś starszą panią. - Wie pani moze, kto skacze ?
- Jakaś młoda dziewczyna - odparła. - Wysoka, długie blond włosy - pobladłem. - Krzyczała coś, żeby jej nie powstrzymywali, że jakiś Harry jej nie kocha ...
- O mój Boże - przerwał jej Louis, ściskajac moją dłoń. - Stary, to chyba przez ciebie ...

***

Stała na krawędzi wieżowca, beznamietnie patrząc się dół. Mój ostatni krok miał być widowiskowy, czekałam aż na dole zbierze się jak największa liczba osób, gotowa go zobaczyć. Z drugiej strony, chciałam skonczyć z sobą jak najszybciej, bo ból łamiacy moje serce, był zbyt wielki. Zdałam sobie sprawę, że Harry był wiecej niż zauroczeniem, wiecej niż zwykłą miłością - był jednym z czynników, które utrzymywały mnie przy życiu. Teraz, kiedy go zabrakło, wszystko straciło sens. Im szybciej z sobą skonczę tym lepiej.
Zresztą kto będzie za mną tęsknił ? Bo na pewno nie moja popieprzona rodzinka, a tym bardziej Styles. Moze Louis i reszta paczki uroni kilka łez, ale znaliśmy się zbyt krótko, zebym mogła "wymagać" więcej.
Na dole zebrała się już wystarczająca liczka osób. Byłam gotowa do oddania swojego skoku. Popatrzyłam ostatni raz na otaczajacy mnie świat i doszłam do wniosku, że bedę żegnać się z nim bez żalu. Doznałam na nim zbyt wielu upokorzeń, zbyt wielu osób na nim nienawidziłam. Moze po drugiej stronie będzie lepiej ? Oczywiscie jeśli się tam dostanę.
Żegnaj swiecie, pomyślałam. Podkurczyłam nogi do skoku ...
- Nie rób tego ! - krzyknął ktoś, a na dźwięk jego głosu w moje serce wbiły się sztylety. Odwrócilam się powoli i zobaczyłam Harry'ego. Jego twarz wyrażała ... ból ? To trochę wytraciło mnie z równowagi, ale natychmiast się zreflektowałam.
- Co tu robisz ? - szepnęłam tak cicho, że byłam niemal pewna, że chłopak mnie nie usłyszał. - Przecież tobie na mnie nie zależy.
- A skąd to wiesz ? - powiedział, czym znowu zbił mnie z tropu.
- Bo przecież powiedziałeś, że mnie nie kochasz ! - krzyknęłam. - Zostawiłeś płaczącą i ze złamanym sercem !
- Nie miałem innego wyboru ! - uniósł głos. - Musiałem cię chronić !
- Niby przed czym ?!
- Przed tymi pieprzonymi hejterami !
- Ale z moich ust nigdy nie usłyszałeś ani słowa skragi ! - wrzasnęłam. - Kiedy wreszcie zrozumiesz, że jesteś dla mnie zbyt ważny, źeby wyzwiska mogły mnie ruszać !
- A może się z tym ukrywasz, co ? - zrobił kilka króków w moim kierunku.
- Po co miałabym to robić ?  - zapytałam, ale doszłam do wnioku, ze dalsza kłótnia nie ma sensu. - Dobra, przestań. Pozwól mi to wszystko skończyć.
Odwróciłam sie od niego, gotowa do skoku. To moje ostatnie chwile na ziemi ...
- Żegnaj Harry - powiedziałam i wyciągnęłam nogę, żeby starcić pod nią grunt.
- Nie ! - wrzasnął Hazza. - Nie rób tego ! Kocham cię !
Co ?! Czy on powiedział, że mnie kocha ? Zdumiona odwróciłam się w jego kierunku. Chłopak podał i rękę, którą niepewnie ujęłam. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, tak, ze stykaliśmy się klatkami piersiowymi, a nasze złączone dłonie trzymaliśmy wzdłuż ciała.
- Kocham cię, rozumiesz ? - szepnał. - I już nigdy, przenigdy nie pozwolę ci odejść.
Po tych słowach dotknął moich warg swoimi, a świat wokół nas eksplodował. Miałam wrażenie, że znajdujemy się na jakimś odludnym miejscu, a w uszach słyszałam nawet swiergot ptaków. Jego wargi miały smak wanilii i truskawek, a on sam pachniał jakimiś cudownymi perfumami. W ramionach Harry'ego czułam się bezpieczna, bezpieczna jak nigdzie indziej. Wiedziałam, że skoczyłby za mną choćby w ogień, zawsze ochroni i nigdy nie opuści. A to dlaczego, że mnie kochał. Po raz pierwszy miałam stu procentową pewność.
W końcu, oderwaliśmy się od siebie. Wpatrywalismy się w siebie, uśmiechając łagodnie.
- Kocham cię - powiedziałam z uczuciem.
- Ja ciebie też - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę klapy w podłodze.

Macie ten wasz pieprzony pocałunek. Było trochę dramatycznie, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zabić Cassie. Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy mnie o to błagali. :)
Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, wiec prosze o szczerze komentarze.  
Sorry za wszytskie literówki, ale nie mam czasuich sprawdzić, bo troche mi się śpieszy. :P
Kocham was.  xx

11 czerwca 2012

Rozdział 8

Przez zasłonięte rolety, do pokoju wpadły nikłe promienie słoneczne.  Zadowolona, przeciagnęłam się w łóżku. Zapowiadał się kolejny piękny dzień. Leniwym gestem podniosłam się z łóżka i przelotnie spojrzałam na zegarek. Dopiero ósma ... Ósma ?! Cholera, zaspałam ! Nie wiele myśląc, popędziłam do łazienki, gdzie umyłam tylko włosy. Następnie ubrałam się w przygotowany wczoraj zestaw. Następnie pomalowałam usta czerwoną szminką, a na oczy nałożyłam maskarę i podkreśliłam czarną kredką. Wygladałam o wiele doroślej i bardziej poważnie.
Mimo iż ogarnęłam się bardzo szybko, nadal nie miałam szans, żeby zdązyć na czas. Z ciężkim sercem, wyciagnęłam telefon i wybrałam numer Harry'ego. Odebrał niemal natychmiast.
- Haa-aalo ? - ziewnął potężnie.
- Obudziłam cię ? - potwierdziły się moje najgorsze przeczucia. - Sorry, nie chciałam.
- Nie, nie obudziłaś mnie - powiedział zmęczonym głosem. - Po prostu Tomlinsonowie to ranne ptaszki.
Nie powiem, ulzyło mi.
- To świetnie. Mógłbys zawieść mnie na uniwersytet ?
Jasne. Zaspałaś ?
- Tak jakby - chłopak zaśmiał się. - Będę czekać przed domem.
- Już wyjeżdżam.
Odczekałam kilka minut, po czym zamknęłam drzwi i wyszłam na dwór. Jak przystało na pierwszy dzień szkoły, po ulicy chodzili, ubrani na biało-czarno uczniowie. Rozpoczynało się dziesieć miesięcy pełnych nauki. Nie wiedziałam jak sprostam temu zadaniu - decyzja o pójściu na studia byla spontaniczna, chciałam zwyczajnie uwolnić się od moich popieprzonych starych. A kierunek wybrałam tylko ze względu na to, żeby w przyszłosci mieć możliwość wyjechania jak najdalej od UK. Ale teraz, kiedy miałam Harry'ego, ta perspektywa nie wydawała sie już tak kusząca.
W tym momencie, moje rozmyślania, przerwał Hazza, który właśnie podjechał. Szybko wsiadłam do samochodu i pocałowałam go w policzek. Dzisiaj ubrany był w dresowe spodnie i bluzę do kompletu, której kaptur założył na głowę. Dodatkowo na nosie, miał okulary przeciwsłoneczne. Był idealnym przykładem tego, jak można wygladać seksownie, nawet sie nie starając.
- Ślicznie wygladasz - przywitał mnie.
- Dzięki, ty też.
- Przyniosłem ci śniadanie - wyciagnął w moim kierunku butelkę z jogurtem i ciepłą drożdżówkę. Nagle zdałam sobie sprawę, że cholernie burczy mi w brzuchu - Domyśliłem się, że nic nie jadłaś.
Wzięłam od niego bułkę i odgryzłam wielki kęs. Zaczęłam wolno rzuć, a Harry ruszył. Jak zwykle jechał za szybko, ale postanowiłam mu tego nie mówić. W końcu był taki kochany i opienkuńczy. Zamiast tego zapytałam o co innego :
- Kiedy wraca reszta ?
- Danielle i Liam w weekend, Zayn dzień przed nimi, a Niall w czwartek. Obiecaliśmy mu, że wyjdziemy po niego na lotnisko.
- To fajnie - opowiedziałam, plujac okruchami na wszystkie strony. Po zjedzeniu bułeczki, jednym łykiem wypiłam jogurt i uśmiechnęłam sie radośnie do Hazzy. - Było pyszne.
- Cieszę się, że ci smakuje - na jego twarzy, pojawiły się tak uwielbiane przeze mnie dołeczki. - Denerwujesz się ?
- Wiesz, to dziwne, ale wcale - powiedziałam szczerze. - Myślałam, że pierwszy dzień będzie jednym wielkim stresem. Myliłam się.
- OMG ! - Harry udał zdziwienie. - Nieomylzna Casandra Millet przyznała się do błędu ! To historyczne wydarzenie ...
- Myślisz, że myślę, że jestem nieomylna ? - uniosłam wysoko brwi. - Ja ?
- Tak, ty. Jesteś najbardziej zarozumiałą osobą jaką znam.
Słysząc jego słowa, wybuchnęłam niepochamowanym śmiechem. Zresztą trudno było mi się dziwić - niecodziennie, jedna z najbardziej zarozumiałych osób na świecie próbuje ci wmówić, że to ty nią jesteś. W dodatku jeśli tą osobą jest twój chłopak i jakby tego było mało, członek sławnego boysbandu.
- Zabawny jesteś - wytarłam oczy z łez. - Ale weź nie rób tak więcej, bo na pewno sie rozmażę.
- Już to zrobiłaś - kącki jego ust powędrowały do góry.
- Co ?! - wrzasnęłam. Nie mogłam sie rozmazać ! Przecież zaraz będziemy na miejscu, a jestem już prawie spóźniona. Zaczęłam grzebać w szufladzie samochodu, w poszukiwaniu czegoś w czym mogę się przejrzeć. Ostatecznie musiał mi wystarczyk kawałek zbitego lusterka. Obejrzałam się dokładnie, ale nie byłam ani trochę rozmazana. Tymczasem Harry radośnie rechotał.
- Nabrałem cię - powiedział nieprawdopodobnie z siebie zadowolony. - Mogę zaliczyć to do moich osobistych sukcesów.
- Chyba nie możesz, bo mam zamiar się fochnąć - wyszczerzyłam się do niego.
- O nie ! - wykrzyknął. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
Przez chwilę się jeszcze z nim droczyłam, ale później przyjełam jego przeprosiny, a niemal w tym samym momencie zajechalismy na miejsce. Jak na mój gust, budynek uniwersytetu był za duży, ale sprawiał pozytywne wrażenie - zbudowany z czerwonej cegły, umiejscowiony w sympatycznej dzielnicy.Wysiadłam z samochodu, przyglądajac się mu z podziwem. Wyglądał naprawdę imponująco.
Harry stanął koło mnie i objął w pasie. Przez chwilę wpatrywalismy się w milczeniu w budynek.
- Ile to potrwa ? - chłopak przerwał ciszę. - To rozpoczęcie roku.
- Wiem, że dzisiaj będą tylko kwiestie organizacyjne. Dziekan walnie jakąś mowę i tyle - wzruszyłam ramionami. - Dwie, moze trzy godziny.
- Poczekam na ciebie.
- Aww. Jesteś kochany - pisnęłam i pocałowałam go w policzek.
- Ale teraz juz biegnij, bo zaraz sie spóźnisz.
Posłalam mu jeszcze jeden uśmiech i pobiegłam w kierunku budynku.

***

Pożegnałem się z Cassie i wszedłem do samochodu. Włączyłem radio. Akurat leciał jakiś konkurs, w którym do wygrania były bilety na koncert Adele. Zapytany, musiałeś tylko podać jej datę urodzenia. Wiedziałem, że Casandra jest jej wielką fanką, a ja sam również ją uwielbiałem. Szanse były niewielkie, ale mogłem spróbować. Wybrałem numer i ku swojemu zdumieniu po chwili usłyszałem w słuchawce głos :
- Dodzwoniłeś się do radia Parada 96 FM. Czy jesteś gotowy na pytanie konkursowe ? Do wygrania dwa bilety na koncert Adele.
- Jestem gotowy - powiedziałem, choć w ustach miałem sucho.
- Podaj datę urodzenia Adele.
- 5 maja 1988.
- Gratulacje ! - wykrzyknął z entuzjazmem spiker. - Bilety wędrują do ... Jak masz na imię ?
Kurde, muszę wymyślić cos fajnego. I nie mogę użyć swojego prawdziwego imienia, bo wtedy się skapną kim jestem, a tego chciałbym uniknać.
- Nazywam sie Harry - odparłem inteligentne. Matoł, zganłem się w myślach.
A więc bilety otrzymuje Harry ! - koleś był troche nadpobudliwy. - Tylko, że musisz zgłosić się po nie dzisiaj.
- Osobiście ? - zapytałem, czując, że miękną mi kolana.
- Oczywiście ! - wrzasnął spiker. - Zdradzisz nam z kim pójdziesz na koncert ?
- Z moją dziewczyną.
- A jak ma na imię ?! - koleś zaczynał mnie już denerwować.
- Cassie, to skrót od Casandra.
- Chwilka ... - koles nagle ucichł. - Harry, Cassie ... Czy przypadkiem nie mam przyjemności z Harry'm Styles'em ?!
- Ymm ... tak - mruknąłem.
- Oh ! To niesamowite, że TEN Harry Styles zadzwonił do naszego radia. Łał ! Zapraszamy dzisiaj po odbiór biletów !
- Ja ... hm ... tak oczywiście - po tym rozłaczyłem się i zrezygnowany wcisnąłem się jeszcze głebiej w fotel. Nie do końca o to mi chodziło. Chciałem po prostu wygrać bilety na koncert,  a teraz będę musiał pójść dodatkowo po ich odbiór do siedziby radia, co będzie wiązało się z koniecznośćią udzielenia później jakiegoś wywiadu czy coś, a ja chociaż przez jakis czas, chciałem uniknąć rozgłosu. Zawsze jeśli czegoś chcesz, to sie na pewno nie spełni, pomyślałem z goryczą. "Czasu nie cofniesz, ale możesz sprawić, że w przyszłości nie popełnisz tych samych błędów", usłyszałem w głowie głos Zayn'a. Jeżeli dobrze pamiętam, wypowiedział je, kiedy podczas któregoś wywiadu, mówiłem "trochę" za dużo, a Louis wściekł się na mnie, ponieważ o nim było najwięcej. Nie odzywał się do mnie przez okragłe dwa dni, ( tak, jestem na tyle beznadziejny, żeby to liczyć ) doprowadzajac mnie tym do rozpaczy. Przez cały ten czas Zayn był przy mnie i sypał dobrymi radami ...
W tym momencie, moje rozmyślania przerwał telefon, wygrywajacy Paradise, zespołu Coldplay. Mama.
- Hej mamuś. Co tam ?
- Słyszałam cię w radiu - powiedziała z nutką rozbawienia w głosie. - Chyba nie przewidziałeś tego, ze cię przyłapią, co ?
- Dochodzę do wniosku, ze znasz mnie zbyt dobrze - oboje zaśmialiśmy się. - Nie potrzebnie powiedziałem im o Cassie ...
- Właśnie - przerwała mi. - Cassie ... Dawno nie rozmawialiśmy synu ...
- Oj no wiem - jęknąłem. - Tylko błagam, nie zachowuj się jak Gemma, kiedy jej o czymś nie powiem. Zawsze wali focha.
- Ach ta nasza Gemma ... Nie będę robić ci wyrzutów, nie bój się, chciałabym ją tylko poznać. Moze kiedyś wpadniecie do Holmes Chapel ?
- Ten weekend pasuje ?
- Jak najbardziej. Musze kończyć, bo mi zaraz zupa wykipi. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyem się z uśmiechem. To było takie w jej stylu - rozmawiać ze  mną, podczas robienia obiadu.
Kolejne połtorej godziny, spedziłem na słuchaniu muzyki, choć robiłem to bardziej dla zabicia czasu, niż jakiejkolwiek przyjemności. Pragnąłem znów móc przytulić Cassie, zobaczyć jej błyszczące oczy i usłyszeć dźwięczny śmiech ...
Z budynku zaczęli wysypywać się ludzie. Najwyraźniej rozpoczęcie roku dobiegło końca. Przez chwilę wypatrywałem znajomych blond włosów, aż w końcu je znalazłem. Dziewczyna zeszła po schodach, po czym zaczęła kierować swe kroki w strone samochodu. Nagle, od grupki chłopaków, oderwał się jeden i klepnął ją w tyłek. Krew w moich żyłach zawrzała. Jakim prawem ktoś śmie dotykać mojej Cassie i to w takie miejsca ?! Koleś już nie żyje.

***

Z ulga wyszłam na świeżym powietrzu. W końcu ile można siedzieć w dusznej sali, słuchając beznadziejnej przemowy ? Dodatkowo wiedząc, że prawie wszystcy zebrani mają na ustach akurat twoje imię ... Zbiegłam po schodach, ignorujac szpety. Nie miałam zamiaru dać plotkarzam jakichkolwiek informacji. Z wysoko uniesioną, przemaszerowałam koło trzech brunetek, które zerkały na mnie, stykając się głowami.
Nagle poczułam na swoich pośladkach czyjąś dłoń, a później do moich uszu dobiegł głosny rechot. Odwróciłam się gwatłotnie i zobaczyłam kilku chłopaków stojacych w odległosci kilku metrów oraz jednego, który był bliżej.
- Mamy bardzo seksowne koleżanki - zaczął, uśmiechają się idiotycznie. - Jestem Matt, a ty ?
Koleś chyba nie wiedział kim jestem.
- A ja mam chłopaka - warknęłam.
- Tak ?  Niby kogo ?
- Mnie - Harry stanął przed nim z groźną miną, przy okazji osłaniając mnie całym ciałem. Na  jego twrazy malowała się złość i niepochamowana wściekłość. - Masz z tym jakiś problem ?
Mimo iż on był jeden, a tamtych kilku, to Loczek wyraźnie dominował. Cedził słowa cicho, dobierając je rozważnie, a w dodatku emanował jakąś niesamowitą energią, tak wiec po chwili tamci zmyli się jak niepyszni. Hazza objął mnie ramieniem i szybko poprowadził ku samochodowi, a nim sie spostrzegłam, byliśmy już w moim domu.
- Dziękuję za tamto - usiedliśmy na kanapie, a między nami rozłożyła sie Pussy, którą wolną ręką zaczęłam głaskać. - Gdyby nie ty ...
- Oj nie przesadzaj - przerwał mi. - Muszę w koncu dbać, o moja dziewczynę, prawda ?
Kiwnęłam zadowolona głową.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj ?
- Musimy jechac do Ikei i odkupić Liam'owi stolik. Mielismy farta, ze wcześniej nic nie zauważył.
Oboje zaśmialiśmy się.
- Możemy wyjeżdżać, ale najpierw się przebiorę.
- Okej.
Wstałam z kanapy, a Harry ruszył za mną.
- Eee ... Co ty robisz ?
- Idę zobaczyć jak się przebierasz - powiedział najbezczelniej w świecie.
Nic nie powiedziala, bo wiedziałam, że z nim nie wygram. W moim pokoju, usiadł na łóżku i zaczął wpatrywać się we mnie łakomym wzrokiem. Szybko przebrałam się w to, ignorujac fakt, ze mój chłopak niemal gwałci mnie spojrzeniem.
- Mozemy iść.

Trzy godziny później siedzieliśmy już przed Big Ben'em, popijając colę z papierowych kubków, a koło nas stała paczka z nowym stolikiem. Oboje bylismy wyczerpani, gdyż przezd chwilą uciekaliśmy przed jakimiś świrniętymi fankami. Nie spodziewałam się, że kiedyś będę musiała to robić, więc byłam w stane lekkiego szoku.
- Często tak jest ? - wciągnęłam nogi na ławkę i wyciągnęłam je na cała długość, opierajac się o Harry'ego.
- Praktycznie nigdy, czasem trafią się tylko jakieś wariatki.
- To dobrze.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, pijąc chłodny napój i rozkoszując się naszą bliskością. Nagle Loczek wstał i z uśmiechem podszedł do jakiejś dziewczyny, która stała odwrócona do nas tyłem i wpatrywała się w przejeżdżający autobus. Podszedł do niej na palcach, po czym zakrył jej oczy dłońmi.
- Zgadnij kto - zaśpiewał.
- Robert Pattinson ? - dziewczyna miała znajomy głos.
- Nie - powiedział niskim głosem.
- A już wiem - wykrzyknęła. - Na 100 % Ian Somerhalder !
- W twoich snach Cher Bear ! Możesz tylko pomarzyć ! - Loczek zaśmiał się złośliwie.
- Chwila ... Cher Bear ? Hazza ! - dziewczyna wrzasnęła i odwrócił się, zarzucajac chłopakowi ręce na szyję. - Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też - wyswobodził się z jej uścisku i zaprosił mnie gestem. Nadal nie mogłam skojarzyć jej twarzy, choc wydawała się cholernie znajoma ...
- Cassie, poznaj moją najlepszą przyjaciółkę Cher Lloyd ...
- Tak kurwa ! - wrzasnęłam na całą ulicę. - Wiedziałam, że to ona !
Głowy przechodniów odwróciły się w naszym kierunku. Spiekłam raka, a Harry i Cher zaczęli się śmiać.
- Jesteś zajebista - wydusiła Brunetka, ocierając łzy. - Masz cudowną dziewczynę.
- Wiem - odparł z dumą Loczek.
- A tak wogóle, to co u Niall'a ? ... i reszty chłopaków ? - dodała szybko, a ja zmarszczyłam brwi. To dodanie na samym początku naszego Irlandczyka troche mnie zdziwiło, ale moze było to zwykłe przejęzyczenie. Rozmawialiśmy z nią jeszcze przez chwilę. Mozna by rzec, że ja i Cher od razu przypadłyśmy sobie do gustu. Byłysmy kompletnie różne, ale jak to mówią, przeciwieństa się przyciągają. Później pożegnałyśmy się i wymieniłyśmy numerami telefonów. Ja i Harry przez chwię siedzieliśmy jeszcze na ławce, ale po tym jak zauważyły nas fanki, musieliśmy się szybko ewakuować. Znaleźliśmy samochód.
- Mam dla ciebie małą niespodziankę - powiedział mój chłopak, zapalajac silnik.
- Omg ! Jaką ? - zapytaam niecierpliwie.
- Bilet na koncert Adele.
- O ja pierdolę ! Nie żartujesz ?! Przcież wyprzedano je w zeszłym tygodniu !
- Ale jedna stacja radiowa miała jeszcze dwie wejściówki. wziąłem udział w konkursie ... i wygrałem - wyszczerzył się do mnie radośnie !
- Jesteś najlepszym chłopakiem na swiecie ! - wrzasnęłam i przytuliłam go mocno. Samochód skręcił lekko w bok, a Loczek pchnął mnie na fotel paptrząc jak na wariatkę.
- Chcesz nas zabić ?
Pokiwałam głową, a Harry zaśmiał się. Reszta drogi upłynęła nam na rozmowie. Kiedy zajechalismy pod mój dom, zapytałam :
- Wejdziesz do środka ?
- Musze odebrać bilety, głuptasku - posłal mi łagodny uśmiech - Spotkamy się jutro, okej ?
Naburmuszona pokiwałam głową. Żałowałam, że nie moge być przy nim 24 godzina na dobę. Ale nie mozna mieć wszystkiego. Przytuliłam mocno Hazzę i zrezygnowana wyszłam z samochodu.

Doszłam do wnioku, ze to ciąglłe niweczenie pocałunku Cassie i Harry'ego robi się nudne, tak więc w następnym rozdziale, macie go na 100 % Wiem, że nie powinnam udzielać takich info, ale już nie mogłam się powstrzymać.
Wielkie gratulacje dla ViperDominiki za odgadniecie nowej postaci ! Jak widzicie jest to Cher Lloyd, której piosenki uwielbiam. 
Pragnę podziekować wam za wszystkie komentarze. To cudowne, wejść na bloga, a tam same pochlebne opinie. :) Jesteście cudowni. ♥
Mam nadzieję, ze rozdział się podoba.  
Kocham was. xx

06 czerwca 2012

Rozdział 7

Następnego dnia obudził mnie budzik. Chciałem go wyłączyć, ale zamiast tego, uderzony moją ręką, zleciał na podłogę. Zajebiście zaczynam dzień.  Z zamkniętymi oczami, podniosłem się z łóżka i nadepnąłem na szczątki budzika. Zawyłem z bólu i oparłem się o lampę, która nie utrzymała jednak mojego ciężaru i przewróciła się z hukiem, ciągnąc mnie za sobą.  Upadłem na stos płyt, które wczoraj porozrzucałem. Ich końce boleśnie powbijały mi się w ciało, tak więc znowu zacząłem wrzeszczeć. Do pokoju wbiegł zaalarmowany moimi krzykami, Louis, który w przeciwieństwie do mnie, był już całkowicie ubrany. Jednak zamiast mi pomóc, dostał niepochamowanego ataku śmiechu.
- Pomóż mi idioto ! - wrzasnąłem. - Auu, auu ! To boli !
Nadal chichocząc, pomógł mi wstać. Zauważyłem, że całe moje ciało, pokryte było czerwonymi odciskami, które po dotknieciu strasznie piekły.
- Dzieki za pomoc - mruknąłem.
- Nie ma za co - machnął ręką. - Tylko weź się ubierz, dobrze ?
- Dlaczego ? - zdziwiłem się. - Nigdy nie przeszkadzało ci, że chodzę nago. Zostałeś gejem ?
Spiorunował mnie w wzrokiem.
- Nie, nie zostałem - wycedził.- Rób jak chcesz. Nie musisz sie ubierać - zadowolony minąłem go i wyszedłem z pokoju. - Chyba, że chcesz paradować tak przed moją mamą i siostrami ! - wrzasnął, cholernie z siebie zadowolony.
- Co ?! - wrzasnąłem. - Czemu nic nie mówiłeś ?!
- Bo nie pytałeś - zaśmiał się.
Burknąłem coś niewyraźnie, zakałdając na siebie bokserki.
- Tak wogóle, która jest godzina ?
- Przed jedenastą - zerknął na zegarek. - Zayn i Niall juz wyjechali. Nie chcieli cię budzić, bo jak to określił Horan " kiedy śpisz, wygladasz słodko ".
- Muszę mu przy okazji podziękować - mruknąłem, ale Louis tego nie usłyszał. - Chcesz to zejdź, ja zaraz do ciebie dołączę.
Po chwili usłyszałem, jak chłopak zbiega po schodach. Ja sam, otworzyłem drzwi do łazienki, odkręciłem kran i wsadziłem pod niego głowę. Woda przyniosła przyjemne orzeźwienie i już totalnie mnie rozbudziła. Wytarłem włosy ręcznikiem, po czym założyłem jakąś koszulkę i dżinsy. Nie miałem ochoty zagladać w lustro. Zamiast tego wyciagnąlem telefon i napisałem na twitterze : Fatalny początek dnia. Może później będzie lepiej. Wyszedłem z pokoju, kierujĄc swoje kroki w stronę schodów.
Nagle usłyszałem przeraźliwy pisk, a po chwili ktoś wisiał mi na szyi.
- Harry ! - to była Charlotte, ( w skrócie Lottie) najstarsza z sióstr Louis'a. - Stęskniłam się !
- Ja za tobą też - nie przeczę, była moją ulubienicą. - Co tam słychać, maleńka ?
Maleńka ? - prychnęła. - Pragnę ci przypomnieć, że mam już czternaście lat.
- Dla mnie zawsze pozostaniesz malutką Lottie - po tych słowach złapałem ją w pasie, przewiesiłem przez ramię i zeszłem po schodach na dół. Siostra Louis'a przez cały czas piszczała i waliła mnie po plecach. Nie zbyt mnie to jednak ruszało. Dziewczyna była zbyt słaba, by jej ciosy sprawiały mi ból.
Zajrzałem do salonu, gdzie siedziała reszta rodziny Tomlinsonów.
- Mogę ją zabić, a ciało wrzucić do rzeki ? - zapytałem, witając się z nimi.
- Oczywiście - powiedziała Jay. - Tylko pamiętaj, zeby zatuszować ślady. My damy ci alibi.
Wszystcy wybuchnęliśmy śmiechem. Postawiłem Lottie na ziemi i usiedlismy koło reszty - ja oparłem się o kolana Lou, a Charlotte zajęła miejsce koło Fizzy.
- Słyszałam, że masz dziewczynę. Cassie, prawda ? - kąciki ust Jay uniosły się. - Opowiesz coś ?
- No ... - zacząłem. - Poznaliśmy się na podpisywaniu płyt i od razu przypadlismy sobie do gustu ... - przerwał mi wybuch śmiechu Boo Bear'a.
- Hazza jak zwykle omija istotne momenty, więc pozwolicie, że ja wam to opowiem - popatrzył po swoich siostrach i mamie, ale żadna nie wyraziła sprzeciwu. - Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wpatrywali się w siebie, tak jak Niall patrzy na jedzenie. A później równocześnie wypalili " umów się ze mną".
- Aww - z gardeł Jay, Lottie i Fizzy wyrwało się westchnienie.
- Tego samego dnia poszli na randkę. Kiedy wrócił, Harry był zachwycony. Powiedział mi, że coś do Cassie czuje. Następnego dnia pokłócili się, ale na drugi dzień spał u niej, wiec można uznać, że u nich wszystko okej.
- Mogłybyśmy ją poznać ? - zapytała Fizzy. Z początku nie odpowiedziałem, bo moje myśli były przy tym co mówił Louis, ale szybko zreflektowałem się.
- Hmm ... Jasne, jeśli tylko będzie chciała - odparłem, nadal trochę nieprzytomnie. - Zadzwonię do niej.
Wyszedłem z pokoju, po drodze wybierajac numer. Niecierpliwie przyłożyłem słuchawkę do ucha.
Cześć kochanie - w słuchawce usłyszałem głos Cassie.
- Hej kochanie - odpowiedziałem z uczuciem. - Co robisz ?
- Właśnie sprzątam - jęknęła. - Nie cierpię tego, ale w tym domu panuje taki syf, że muszę to zrobić.
- A będzie mogła zrobić to później ? Bo są tu pewne ospby, które chcą cie poznać.
- Zdradzisz dokładniej kto ? - była wyraźnie zaciekawiona.
- Nie, przykro mi - powiedziałem zlośliwie. - Musisz przyjść.
- Najwidoczniej nie mam wyboru - westchnęła teatralnie. - Będę na pół godziny.
- Czekam - wcisnąłem zieloną słuchawkę i wróciłem do Tomlinsonów.


Po pół godzinie, ktoś zadzwonił do bramy.
- Pewnie Cassie - podniosłem się z kanapy. - Lottie, zabierz te giry - mruknąłem do dziewczyny.
- Giry to masz ty - warknęła, ale zrobiła to co kazałem. Wyszedłem z pokoju, odprowadzany spojrzeniami. Wyjżałem przez okno i zobaczyłem jak Cassie rozmawia wesoło z jakimiś fankami, które wiecznie zalegały przed naszym domem. Z bananem na twarzy zbiegłem ze schodów i wyszedłem na dwór. Z poczatku moja obecność została niezauważona, ale gdy otworzyłem furtkę, dziewczyny otworzyły usta ze zdumienia.
- Cześć wam - objąłem Cassie w pasie i pocałowałem we włosy. Jak zwykle pachniały oszałamiająco i nie mogłem powstrzymać się, by nie zanurzyć w nich twarzy. Tymczasem Blondynka, wtuliła się w moja pierś. Trawaliśmy w tym uścisku przez chwilę. - Więc ... Co słychać ?
- Właśnie cie obgadywałyśmy - powiedziałą jedna z dziewczyn, sprawiajac że wszystcy wybuchneliśmy śmiechem.
- Harry - powiedziala Cassie, uśmiechajac sie promiennie. - Poznaj Molly, Julię i Cornelię.
Uścisnąłem kolejno dłoń każdej z dziewczyn. Później jeszcze pogadaliśmy i zrobilismy wspólne zdjęcie, autorstwa uczynnego przechodnia. Ku jej zdumieniu, fanki chciały zdjęcie również z Casandrą.
- Musisz sie przyzwyczajać - mruknąłem. - Niedługo moze jakis wywiad, co ?
Posłała mi pioronujace spojrzenie. Nawet kiedy była zła, nadal wyglądała słodko. Pozegnaliśmy się z dziewczynami i wolnym krokiem wrócilismy do domu.

***

Nie mogłam sie doczekać, kto czeka w  domu chłopaków. Harry robil tajemnicza minę i milczał jak grób. Dlatego zezłościłam się jeszcze bardziej, gdy powiedział, ze najpierw zajrzymy do salonu, gdzie był Louis, ale postanowiłam się nie odzywać.
- Cześć Lou - powiedziałam, otwierajac drzwi. - Co ...
Nie skończyłam, bowiem chłopak nie był w pokoju sam. - na każdym z kolan siedziała mu każda z bliźniaczek, a koło niego na kanapie przycupnęła jakaś kobieta i dwie nastolatki. Wszystcy byli do siebie bardzo podobni.
Stałam przed rodziną Tomlinsonów. Z początku zamurowało mnie i nie wiedzialam co robić, ale Louis przyszedł mi z pomocą. Zaczął nas sobie przedstawiać, choć nie było to konieczne. Byłam w końcu Directioner i wiedziałam o nich wszystko.
Mam i siostry Lou, okazały sie cudowne. Daisy i Phoebe to najsłodsze dziewczynki na świecie, Fizzy ma niezwykly dar zjednywania sobie ludzi, a Lottie, los obdarzył genialnym poczuciem humoru. Sama pani Tomlinson jest bardzo miłą i życzliwą kobietą. Zabroniła mi nawet mówić do siebie "pani", bo uznałą, ze ja to postarza. W ich towarzystwie czułam sie bradzo dobrze, mimo iz nie lubiłam zawierać nowych znajomości. Spostrzegłam, że bez wzgledu na ciagle kłótnie, wszystcy bardzo się kochali i byli dokladnie taka rodziną, jaka ja zawsze chcialam mieć. Chcac, nie chcąc, z moich uczu popłynęły łzy, które szybko staram. Jednak nie za szybko dla Harry'ego. Kiedy zobaczył, ze płaczę, powiedzial szybko :
- To my już bedziemy wychodzić. Nie chcemy wam przeszkadzać.
- Ale nie przeszkadzacie - Jay machnęła ręka, nakazujac na usiąść.
- Cassie chciała zwiedzic dzisiaj Londyn - popatrzyłam na niego zdumiona. Co on gadał ? - No tak - zrobił wielkie oczy. - Ty, ja, Londyn.
Dopiero w tym momencie zorientowałam się, ze Loczek gra.
- A no tak - kiwnęłam głową. - Przepraszamy, ale naprawdę musimy wyjść.
Od razu było widac, ze Tomlinsonowie nam nie uwierzyli, ale postanowili nic nie mówić. Pozegnaliśmy sie z nimi i juz chcielismy wychodzic, gdy Fizzy krzyknęła :
- Czy ja i Lottie mozemy pójść z wami ? My tez nigdy nie wiedziałyśmy londynu !
- Jeśli wasza mama się zgodzi, ja nie mam nic przeciwko - odparłam.
Lottie i Felicty zaczęły błagać Jay, zeby pozwoliła im wyjść. Ta wygladała na przekonaną, ale Louis ciągle mówił, ze to zły pomysł, poniewaz uważał, że jestem jesczze bardziej zdemoralizowana niz Harry. W koncu staneło jednak an naszym "zwycięstwie". Zadowoleni wyszlismy z domu i ruszyliśmy w stronę centrum.

Nigdy nie moglam zrozumieć tego, jak w kilka godzin zdołalismy zwiedzić niemalże całe miasto. W dodtaku ciągle przeszkadzali nam fani, a dziennikarze robili zdjęcia. Mimo tego, spędziłam bardzo milo popoludnie, choć twarz bolała mnie od ciągłego uśmiechania się. Harry bawił się w przewodnika, doprowadzając tym mnie, Lottie i Fizzy do śmiechu. Tak więc, łazilismy od zabytku do zabytku, chichrając się jak idioci. Po zwiedzaniu, udaliśmy się na późny obiad, do McDonalds'a, by później odprowadzić siostry Louis'a do domu chłopaków.
Później przyszła kolej na mnie. Całą drogę pokonalismy bardzo wolno, trzymajac się za ręce. Nie mówiliśmy nic, ale nie było to potrzebne. Wystarczała nam sama obecność tej drugiej osoby. Żegnaliśmy się bardzo długo - najpierw rozmawialiśmy, później tuliliśmy, a na końcu wpatrywaliśmy sie długo w swoje oczy. Nie próbowalismy się pocałować, ponieważ zapewne skazani bylibyśmy na porażkę. Tak więc, nic wiecej między nami nie zasżło.
Po wejściu do domu, zabrałam się za sprzatanie. Całe szczęście rano odwaiłam znaczną część roboty, tak wiec wieczor miałam wolny. Weszłam na komputer, ciekawa co słychać u reszty . Na Twitterze, nieocenione Directioner, posłużyły mi pomocą. Dzięki nim, dowiedziałam się, że Niall nadrabia spotkania towarzyskie, Liam i Danielle szykują się na grill'a z jego rodziną, Eleanor po południu zawitała do Manchasteru, a Zayn wykupił cały dział alkoholowy w TESCO. Jak znam życie, jutro w necie będą fotki z imprezy.
Nagle usłyszałam dxięk przychodzącego SMS'a. Na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie Danielle. Hej mała. xx Chcesz popisać ? Bo Liam zabrania mi pomagać, więc się nudzę. ;P Tak więc, resztę wieczoru spędziłam na pisaniu z Dan. Przestałam dopiero około 23, kiedy z przerażeniem przypomniałam sobie, ze jutro mój pierwszy dzień w collegu. Z pewnością będzie ciekawie.

Przepraszam was, za to, że tym razem dodałam znacznie krótszy. Jakoś nie miałam co do niego żadnego pomysłu i pisałam na odwal. Ale mogę wam obiecać, że następny będzie znacznie ciekawszy oraz, że pojawi się w nim nowa postać. Możecie zgadywać. Podpowiedź - jest to jedna z angielskich gwiazd, zwiazana z One Direction. Płci nie zdradzę. xd
Nadal nie rozumiem, jak możecie czytać takie wypociny jakie wam serwuję. Sama nie mam ochoty się czytać. Cóż - gusta są różne.
Kocham was. xx

02 czerwca 2012

Rozdział 6

Harry otworzył drzwi i weszliśmy do przestronnego holu, utrzymanego w odcieniach zieleni i pastelowej żólci. Na ścianach wisiały obrazy, a na brzegach poustawiane były wazony z tujami. Doszliśmy do nowocześnie udekorowanego salonu, w którym znajdowały się cztery osoby. Louis mówił coś, przez co Zayn, Niall i jakaś brunetka, którą jak potem się okazało, słusznie wzięłam za Eleanor, zwijali się ze śmiechu na podłodze. Cały Lou, przemknęło mi przez myśl.
- Hej wszystkim - powiedział Harry, bo inaczej wcale nie zauważyliby, że weszliśmy do pokoju. - Poznajcie Cassie.
Jak na komendę, wszystcy odwrócil się w naszym kierunku. Pierwszy podbiegł do nas Louis i przytulił nas tak, jakbyśmy nie wiedzieli się od conajmniej kilku miesięcy. Czułam jak miażdzy mi organy.
- Tomlinson ... puść ... - wydyszałam. - Zaraz mnie udusisz.
- Delikatna jesteś - prychnął, ale spełnił moją prośbę. W tym momencie podeszła do mnie owa brunetka. Przyjaźnie wyciągnęłam do niej rękę, mimo iż serce biło mi jak młotem i byłam gotowa w każdej chwili ją zabrać. Ku mojemu zdumieniu, zignororwała moją dłoń, rzuciła mi się na szyję i podobnie jak Louis, zmiażdżyła mnie w niedźwiedzim uścisku. Byłam zszokowana, że tak wątła osoba, może mieć tak wielką krzepę.
- Hej jestem Eleanor - pisnęła. - Na pewno zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami !
- Jezu, El - Harry przewrócił oczami. - Każda nowo poznana osoba, musi zostać twoim najlepszym przyjacielem. To już chyba mała przesada.
- Na pewno się zaprzyjaźnimy - zignorowałam Loczka.
- Świetnie - moje słowa wywołały w niej entuzjazm. - Przy okazji, masz genialne włosy. Od kiedy zapuszczasz ?
- Bodajże od 8 roku życia. Bardzo je lubię, tylko jest przy nich mnóstwo ...
- Błagam przestańcie - Niall złożył ręce w błagalnym geście. - Mozecie gadać o tego typu rzeczach, ale proszę nie przy mnie.
- Oczywiscie Niallerku - odparłam. - Dla ciebe wszystko.
Podeszłam do chłopaka i mocno przytuliłam. Miał niezwykle miękką bluzę, tak więc mogłam wtulić w nią całą twarz. Pachmiał aronią i mleczkiem kokosowym. Niektórzy uważaliby to za dziwne połączenie, ale mnie jak najbardziej pasowało.
- Ładnie pachniesz - wyszczerzyłam się puszczając chłopaka.
- Właśnie dowiedziałem się, ze ładnie pachnę. Dzięki - powiedział ironicznie, ale wiedziałam, że tylko sobie żartuje.
- A ja jaki mam zapach ? - Zayn otworzył ramiona, a ja radośnie w nie wskoczyłam i zaczęłam niuchać.
- Hmm ... - zamyśliłam się. - Czuję wanilię, cynamon i dżem truskawkowy. Przykro mi, ale Niall pachnie lepiej - wszystcy wybuchnęliśmy śmiechem. Następnie Harry chwycił moją dłoń i wyprowadził z pokoju.
- Zawołajcie nas kiedy przyjdą Liam i Danielle. Zagramy w butelkę - zawołał jeszcze. - Napijesz się czegoś ? - zwrócił się do mnie.
- Zobaczymy co macie - puściłam do niego oko. Znaleźlismy się w dużej kuchni. Wskoczyłam na blat, a Styles zaczął przeszukiwać szafki.
- Kawa ? - zapytał klęcząc przy podłodze.
- Wiesz dobrze, że nie lubię - skrzywiłam sie.
- Herbata, gorąca czekolada ... - wymieniał nadal. Szarpnął za drzwi lodówki. - Sok jabłkowy, mleko, redbull, piwo, cola ...
- Cola ! - wykrzyknęłam radośnie, po czym zeskoczyłam na podłogę - Cola, cola, colaaaa ! Kocham colę ! Jest taka pyyyyyyyszna ! - zapiszczałam.
- Kofeina chyba źle na ciebie działa - powiedział Harry, ale podał mi zimną puszkę. - Chodź, pokażę ci swój pokój.
Wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się w strone schodów. Nagle z salonu wybiegł Zayn wrzeszczący " Boo Bear, Boo Bear !", a zaraz na nim wściekły Louis. Zza drzwi wychylili się Niall i Eleanor, którzy zaczęli przypatrywać się tamtym z zainteresowaniem. Spojrzenia moje i Brunetki spotkały. Dziewczyna wskazała na Zouis'a, przewracajac oczami. W tym momencie, nie wiedzieć czemu, polubiłam ją jeszcze bardziej.
Bum, trach, bam !
Z przerażeniem zaczęłam szukać źródła owego hasału, ale po chwili śmiałam się jak opętana. Zayn i Louis leżeli z głupimi minami, na resztkach stolika. Niall rzucił się, żeby pomóc im wstać. Obydwaj jęczęli, trzymajac się za obolałe części ciała. Mimo iż wiedziałam, że nie powinnam tego robić, nadal ryczałam ze śmiechu, a Eleanor mi wtórowała. Harry natomiast, patrzył się na bojowisko, kręcąc głową.
- A Liam tak bardzo lubił ten stolik - powiedział, a my po raz kolejny wybuchnęliśmy śmiechem.
- Będziecie teraz musieli go odkupić - powiedziała Eleanor. - Inaczej Daddy będzie smutny, a tego chyba nie chcecie.
Oboje pokręcili głowami, wlepiajac wzrok w ziemię. Nagle Louis padł na kolana i zaczął składać przed zdumioną Brunetką, pokłony.
- O wybacz mi pani mojego serca ! - krzyczał. - Czy jeśli obiecam, że odkupię królowi Payne'owi stolik, dostanę buziaka ? - uśmiechnął sie szelmowsko.
- Pomyślę nad tym, cny rycerzu - El zamyśliła się. - Ale teraz wstawaj, bo robisz z siebie idotę.
Tomlinson stanął na nogach, a wtedy rzuciła mu sie na szyję i namiętnie pocałowała. Na ten widok ja i Harry powiedzieliśmy równocześnie "aww", Niall zawstydzony odwrócił wzrok, zaś Zayn uśmiechnął sie złośliwie.
- Znajdźcie sobie pokój.
- Paskudnik - pokazałam mu język. - Potrafisz zepsuć każdą romantyczną chwilę.
Miałam rację. Po słowach Malika, El i Louis oderwali się od siebie, cali czerwoni. Przewróciłam oczami i pociągnęłam za sobą Harry'ego, przy okazji kopiąc Zayn'a w nogę. Weszliśmy po długich schodach, by przejść przez długi korytarz i stanąć przed drzwiami na jego końcu. Hazza pchnął je lekko i znalazłam sie w jego pokoju.
- Witam w mojej oazie - powiedział z uśmiechem.
- Mały tu bałagan - rozejrzałam sie po pomieszczeniu. - Nie to, zeby mi to przeszkadzało - dodałam szybko, a Loczek wybuchnął śmiechem.
- O rajciu - mój wzrok padł na stos płyt. - Mogę przejrzeć ?
- Oczywiscie - usiedlismy po turecku na podłodze. Celowo wyjęłam płytę z samego dołu, a po chwili spokojnie patrzyłam jak wszystkie spadają na Harry'ego.
- Argh ! - chłopak teatralnie rozłożył się na całej podłodze. - Zabiłaś mnie. Teraz już nic mnie nie uratuje ...
- Na pewno ? - uniosłam brwi.
- Raczej nic - w jego oku pojawił się błysk. - Chyba, że pocałunek prawdziwej miłości.
- W takim razie będziesz musiał zginąć - zrobiłam wyniosłą minę. - Bo nie dam ci buzi !
Styles zaczął "płakać". W tym momencie wyglądał przekomicznie - przygnieciony stosem płyt i ocierający oczy z wyimaginowanych łez. W dodatku zaczął wydzierać się, że nikt go nie kocha i, że zaraz się wyprowadzi.
- Oj, zamknij sie do cholery - pochyliłam się nad chłopakiem, gotowa złożyć na jego ustach pocałunek. Wtedy ktoś chrząknął, a ja z Loczkiem odskoczyliśmy od siebie, z czego chłopak porozrzucał wokół siebie płyty. W drzwiach stał Liam z jakaś brunetką, z burzą niesamowicie kręconych włosów i butami, za które dałabym sie zabić.
- Jeśli wam przeszkadzamy to ... - zaczął Payne.
- Nie, nie przeszkadzacie ! - wykrzyknęlismy jednocześnie, na co tamci wybuchnęli śmiechem. Harry pomógł mi wstać i podeszliśmy do pary.
- Chyba nie muszę was sobie przedstawiać ? - zapytał. W odpowiedzi pokręciliśmy głowami, uściskałam kolejno Danielle i Liama, po czym zeszliśmy do salonu. Zauważyłam, że przy drzwiach stoi kilka toreb. Byłam ciekawa, który z chłopaków wybiera się w podróż. Dan zauważyła czemu się przyglądam.
- Dzisiaj wyjeżdżam z moim Li do Wolverhampton - zaćwierkała radośnie. - Spędzimy z jego rodziną caluśki tydzień.
- Nareszcie będziemy mogli spedzić trochę czasu razem - Liam uśmiechnął się. - Po tych dwóch miesiącach w trasie jestem padnięty.
W salonie siedziała już reszta towarzystwa. Usiadłam pomiędzy Harry'em, a Niall'em, który opróżniał jakiś napój. No tak, przecież musieliśmy czymś grać. Horan odstawił butelkę na stół, z głośnym beknięciem. Żeńska część grona popatrzyła się na niego z obrzydzeniem, ale na twarzach chłopaków widziałam uznanie
- To było coś, stary - Zayn nie mógł wyjść z podziwu.
- Jesteś niesamowity - przytaknął Harry i poklepał chłopaka po ramieniu. - Oceniam to na siedem.
- Siedem ?! - wykrzyknął Liam. - Ja daję mu dziesiątkę.
Zaczęli wykłócać się ile punktów powinien dostać Niall. Bezradnie popatrzyłam po dziewczynach - na ich  twarzach widać było zrezygnowanie. Najwidoczniej przyzwyczaiły się już do takiego zachowania chłopaków. Musieli zachowywać się tak nie pierwszy raz.
W końcu stanęło na tym, że Niall otrzymał za beknięcie siedem punktów, ale mógł zjeść cały słoik Nutelli, co i tak by zrobił, więc nagroda była słaba, jednak Horanowi to odpowiadało, bo właśne z bananem na ryjku otwierał pokrywkę.
Pierwszy kręcił Louis. Byłam temu nieco przeciwna, ale wiedziałam, że z nim nic nie wskuram. Szyjka butelki zatrzymała się na Liam'ie.
- Zadanie - powiedział bohatersko.
Tomlinson namyślał sie przez chwilę, po czym powiedział złośliwie :
- Zabiersz Nialler'owi Nutellę.
- Popierdoliło cię chłopczyku ?! - wrzasnęła Danielle. - Chcesz go zabić ?!
- Nie - odparł ze stoickim spokojem. - Jestem po prostu ciekawy, czy ktoś może zabrać głodnemu Horan'owi jedzenie.
- Dobrze wiesz, ze to niemożliwe - warknęła. - W najlepszym przypadku oddgryzie mu rękę !
Na tę ripostę, Louis nie znalazł odpowiedzi, ale wyzwanie nadal pozostawało aktualne. Liam nie miał innego wyboru, jak zrobić to, co kazał mu Lou. Niepewnie podszedł do Niall'a, który popatrzył się na niego miną Gollum'a z Władcy Pierścieni.
- Mój sssssskarb - zasyczał, patrząc groźnie na Payne'na, który cofnął się o kilka kroków. Chłopak ponowił próbę, ale bezskutecznie. Nagle wrzasnął, wskazujac coś za plecami Nialler'a.
- OMG ! Justin Bieber !
To wystarczyło. Farbowany Blondyn odwrócił się i Liam, bez problemu zabrał mu słoik, ale szybko oddał. Wziął butelkę i zakręcił. Wykonała pełny obrót, zatrzymując się na Harry'm, który wybrał pytanie.
- Co najbardziej pociąga cię w Cassie ?
Wszystcy zawyli 'uuu', a Liam zadowolony przeciągnął się. Nie widziałam jak zareagował Harry, ponieważ w tej chwili nie mogła zmusić się, żeby na niego spojrzeć. Moje policzki przybrały barwy piwonii, a serce biło jak oszalałe. Jego odpowiedź mogłabyć szczęściem, ale również przekleństwem. Z napięciem wyczekiwałam jego słów.
- Nie potrafię wybrać - powiedział w końcu. - Cassie jest zbyt niezwykła, żebym mógł zdecydować się na tylko jedną rzecz - odwrócił się do mnie. - Jej śliczne szare oczy, niesamowite włosy, drobna, aczkolwiek piękna twarz, seksowne ciało ... No i oczywiście cudowna osobowość i genialne poczucie humoru.
Czy ja się nie przesłyszałam ? Czy on to powiedział ? Chyba śnię. Czyżby Harry coś do mnie czuł ? Jeśli tak,  to byłabym najprawdopodobniej najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie ma nic piękniejszego, gdy osoba, którą dażysz jakimś uczuciem, je odwzajemnia.
W tej chwili wszystko przestało się liczyć - osoby zgromadzone w tym pokoju, ludzie przeciwni naszemu zwiazkowi i nawet moja smutna przeszłość. Byłam tylko ja i Harry. Wpatrywaliśmy się w siebie, złączeni w jedność, które żadne z nas nie próbowało kwestionować. Mogłam trwać tak godzinami. Jego widok był dla mnie najpiękniejszym z możliwych. Nie wiedziałabym, co bym zrobiła, gdybym musiała się rozstać z nim na zawsze. Osobiście znałam go zaledwie niecałe 3 dni, a jego obecność już była dla mnie koniecznością. Tak, uzależniłam się od niego. Wiedziałam, że to niezdrowe, że prędzej czy później złamie mi serce ... Ale nie, nie mogłam zrezygnowac z Harry'ego. Znaczył dla mnie zbyt wiele.
W końcu wróciliśmy na ziemię. Wszystcy patrzyli się na nas tak jakoś dziwnie, ale nie zwracaliśmy na to uwagi. Harry zakręcił butelkąi wypadło na Eleanor, która musiała zaśpiewać arię operową. Później była Danielle, Zayn, po raz kolejny Loczek i Liam. Kiedy szyjka butelki trafiła na Louis'a, ten gwałtownie pobladł, a Payne zatańczył coś w rodzaju tańca radości.
- Teraz się zemszczę - powiedział mściwie. - Co wybierasz, Boo Bear ?
- O kurwa, ja pierdolę - bluźnił Brunet. - A niech stracę, wybieram zadanie.
- Niech pomyślę ... Czym by cię tu dobić ... - Liam musiał byc naprawdę zły na Louis'a za zadanie z Niall'em, bo dobrze wiedziałam, że nigdy tak nie postępuje. - Już mam ! Daj Harry'emu buziaka ...
- Pff ... Masz problem - Louis cmoknął Harry'ego w policzek. - Mógłbyś się lepiej wysilić.
- ... w usta - powiedział Daddy, szczerząc zęby. - Nie dałeś mi skończyć.

***

- ... w usta - powiedział Liam, uśmiechajac sie paskudnie. - Nie dałeś mi skończyć.
Zatkało mnie. Innych zresztą też. Często całowaliśmy się z Harry'm w różne części twarzy ( i nie tylko ) i uważalismy to za normalne, bo byliśmy przeciez najlepszymi przyjaciółmi, ale nigdy w usta ! Payne już nie żyje.
Popatrzyłem się niepewnie na Harry'ego, który cały szczęście nie krzywił się ani nic. Obydwaj podnieśliśmy się z ziemi i stanelismy przed sobą.
- Tylko nie róbcie tego swojego numeru ze schowanymi twarzami ! - krzyknął Liam.  Inaczej bedzie z jezyczkiem - postraszył.
- Przejrzał nas - mruknął Harry. Zachichotałem nerwowo. - Dobra miejmy to z głowy.
Szybko cmoknęliśmy się w usta. Było to tak szybko, że kiedy wracałem później do tego wydarzenia myślami, nie mogłem powiedzieć żadnych szczegółów. Usiedliśmy znowu na ziemi. Po drodze walnąłem Liam'a w głowę.
- Zadowolony ? - mruknąłem.
- Nawet nie wiesz jak.
Przewróciłem oczami. Liam był zazwyczaj "najnormalniejszy" z nas, ale kiedy się wścieknie, jest zdolny do wszystkiego.
Zakręciłem butelką. Butelka zatrzymała się na Niall'u, ale wykonała jeszcze pół obrotu i wskazała Cassie. Na naszych twarzach momentalnie pojawił się uśmiech. Na mojej, bo w koncu mogłem zadać nurtujace mnie pytanie ( o ile je wybierze ), ale wyszczerz na twarzy Blondyki, zupełnie zbił mnie z tropu.
- Pytanie - powiedziała wyzywająco. Fuck yea, pomyślałem.
- Czy poszłaś z kimś do łóżka ?
Wszystcy wlepili wzrok w Cassie, która ze stoickim spokojem odparła :
- Nie, jeszcze z nikim.
Popatrzyłem się na Harry'ego z uznaniem.
- Gratulacje stary, dziewica.
Wszystcy, łącznie ze mną, wybuchnęli śmiechem

***

- Sorry, ale musimy już jechać, jeśli chcemy być w Wolverhampton przed nocą - rzekł Liam, kiedy zegary wibiły czwartą. Zaczęliśmy się żegnać.
- Szkoda, że dopiero się poznałyśmy, a już musimy się, żegnać - powiedziała Danielle, przytulajac mnie. Wcisnęła mi do dłoni małą karteczkę. - To mój numer. Napisz jeśli bedziesz chciała.
- Dziękuję. Jesteś kochana - cieszyłam się, że Dan mnie polubiła. Chciałam, żeby wszystcy zaakceptowali mnie jako dziewczynę Harry'ego i jak narazie dobrze mi to wychodziło.
Potem uściskał mnie Liam.
- Życzę wam szczęścia, tobie i Hazzie. Tworzycie naprawde cudowną parę.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego. - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Zabrali swoje bagaże i wyszli z domu. Chwilę później zobaczyliśmy jak czarna terenówka wyjeżdża na podjazd. Po wyjeździe z bramy otaczają go fanki, ale Liam jedzie sszybko, więc tamte dają sobie spokój. Wpatrywalismy się w jeszcze w ulicę, po czym wróciliśmy do salonu. Chłopaki zaczęli grać w FIFĘ na konsoli, a ja i Eleanor zabawiłyśmy się w czirliderki.
Akurat chłopaki grali o mistrzostwo ( Zayn kontra Louis ), kiedy mój wzrok przykuła, stojąca w kącie, gitara. Jak zachipnotyzowana, podeszłam do niej i wzięłam z dłonie.
- Czyja ? - zapytałam, wpatrując się w instrument ze czcią.
- Moja  - odparł Niall, podchodząc do mnie. - Umiesz grać ?
Niemrawo pokiwałam głową, ponieważ moja uwaga nadal skupiona była na gitarze. Mimo iż dawno nie grałam, wiedziałam, że nadal potrafię grać.
- Co chcesz zagrać ? - Zayn kliknął pauzę i wszystcy usiedli wokół mnie na mięciutkim dywanie.
- Znacie Amy Macdonald - This is the life ? - zapytałam. Pokiwali głowami. - Bo totalnie nie umiem śpiewać.
- Jak to ? - Lou zmarszczył brwi.
- Mój "talent" wacha sie pomiędzy "zamknij się do cholery!", a "ratunku, ogłuchłem!" - wyjasniłam.
- Euu ... - speszył się Brunet. - Ty grasz, my śpiewamy.
Kiwnęłam głową. Usiadłam wyodnie i zaczęłam grać pierwsze nuty. Po chwili pokój wypełniał chór głosów. Śpiew chłopaków dawał mi poczucie bezpieczeństwa i harmonii. Byłam gotowa odłożyć gitarę i zacząć ich słuchać, ale wiedziałam, że muszę grać.
Po skończone piosence moi przyjaciele zaczęli bić mi brawo, a Harry przytulił mnie mocno. Chwila ! Czy ja powiedziałam moi przyjaciele ? W oczach zalśniły mi łzy szczęścia. Chyba wreszcie znalazłam swoje miejsce na ziemi. Popatrzyłam po twarzach zebranych - Eleanor, Louis, Niall, Zayn, Harry ... Na pewno mogłam dodać do tego grona jeszcze Liam'a i Danielle. Tak, mogłam to zrobić.

Później gralismy jeszcze wiele innych piosenek. Ja z Niall'em na zmianę zajmowaliśmy miejsce przy gitarze, a pozostali śpiewali. Kiedy to Horan grał, leżałam na kolanach Harry'ego i wsłuchiwałam się, z zamkniętymi oczami, w jego głos.
Około 21, chłopaki uznali, ze muszą odproadzić mnie i Eleanor do domów. Harry zamknął drzwi na klucz, schował go do kieszeni, po czym chwycił moją dłoń, tak samo jak Louis i El, a Niall i Zayn dla żartu, zrobili to samo.
Mimo iż ciągle zaczepiały nas jakieś fanki, droga minęła nam bardzo przyjemnie Ciagle śmialiśmy się głośno, zwracając tym na siebie uwagę przechodniów. Tomlinsonowi ciagle wpadały do głowy głupie pomysłu na które my jednak natychmiast przystawaliśmy.
Najpierw odprowadziliśmy Eleanor, która podobnie jak Danielle, dała mi swój numer. Niestety nie będziemy mogły się jutro spotkać, bo dziewczyna wyjeżdżała do Manchasteru, gdzie studiowała. W końcu, w poniedziałek zaczynał sie rok akademicki*.
Później podeszliśmy pod mój dom. Żałowałam tylko tego, że nie miałam możliwości pocałowania Harry'ego. Znaczy się, mogłam to zrobić, ale wolałabym, żeby ten pierwszy raz, był sam na sam, a nie w obecnści naszych przyjaciół. Tak wiec przytuliłam Louis'a, Niall'a i Zayn'a, a Harry'ego pocałowałam w policzek. Później pogadaliśmy jeszcze trochę. Dowiedziałam się, że Mulat i Nialler jutro wyjeżdżają w swoje rodzinne strony, ale pozostała dwójka zostaje.
Po tym, pożegnałam sie z nimi już ostatecznie. Po wejściu do domu, nakarmiłam tylko Pussy i trochę ogarnęłam. Na nic wiecej nie miałam siły. Otuliłam się kołdrą i oddałam w objecia snu.

* Formalnie rok akadamecki zaczyna się 1 października. Zmienione na potrzeby bloga.

Jak widzicie, znowu przerwałam dwa razy pocałunek Harry'ego i Cassie. Postanowiłam was jeszcze trochę pomęczyć ( hehehe ), ale mogę wam obiecać, że kiedy w końcu to zrobią, będzie fchuj romatycznie.
Ogólnie ten rozdział mi się nie podoba. Nie pytacie dlaczego, bo sama wam nie odpowiem. Po prostu uważam, że mogłam napisać go lepiej.
Wybraliście dłuższe rozdziały, tak więc będę dodawała rzadziej. Mam nadzieję, że to zaakceptujecie.
Kocham was. xx
PS: Jak zwykle proszę o sugestie. :)