16 czerwca 2012

Rozdział 9

Okazało się, że wizyta w radiu, nie była taka zła, jak myślałem. Oczywiście moje pojawienie się, wykonało wielkie poruszenie, ale żadnego wywiadu nie było. Zostalem przedstawiony wszystkim członkom załogi, porozmawiałem z kadym chwilę, rozdałem kilka autografów oraz zapozowałem do kilku zdjęć ... i tyle. Dostałem bilety, a po tym jakby wszystcy o mnie zapomnieli. Zajęli się swoją pracą, a ja swobodnie mogłem wyjść. Nadal nie wierząc we własne szczęście, zapaliłem silnik w samochodzie. Na przyszłosć, musze myslec bardziej optymistycznie.
W domu, nie zastałem nikogo. Tomlinsonowie najprawdopodobniej gdzieś wyszli, a wiec zostałem się sam. Zrobiłem sobie kilka kanapek i ruszyłem do salonu, gdzie właczyłem TV na jakiś beznadziejny program o gotowaniu. Nie miałem ochoty jednak ogladać nic innego, więc postanowiłem nie przełączać. Wziąłem do ręki jakieś kolorowe pisemko leżące na stoliku i zacząłem je beznamietnie przegladać. Nagle mój wzrok przykuł artykuł o nazwie Casandra Millet pod obstrzałem. Zmarszczyłem brwi i zacząłem czytać :
Od samego początku ich związku, dziewczyna członka zespoły One Direction Harry'ego Styles'a, nie ma łatwego życia - ataki hejterów i ciągłe wyzwiska pod jej adresem, mogą doprowadzić dziewczynę do depresji. 
Sama Cassie, nie sprawia wrażenia załamanej, ale moze to tylko pozory. Czy Harry naprawdę chce, zeby jego ukochana cierpiała ? Może powienien pozwolić jej żyć normalnie i z nią zerwać ? Czekamy na wasze opinie. 
W tym momencie zdałem sobie sprawę, jak bardzo ją kocham i, że robiłem to od samego poczatku. Już podczas naszego pierwszego spotkania, coś do niej poczułem, tylko byłem na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć. Pragnąłem jej każdą komórka mojego ciała, a jej obecność stała się dla mnie czymś oczywistym i absolutnie koniecznym. Chciałem aby była szczęśliwa, aby niczego w swoim życiu nie żałowała ... No i najważniejsze - aby już nigdy nie cierpiała z mojego powodu. 


***

Szłam przez korytaz, a koło mnie dreptała radosnie Melanie. Ale zaraz, wy nie wiecie kim ona jest ...Zacznę wiec od samego początku.
Chcąć uniknąć powtórki z wczorajszego dnia, jako pierwsza pojawiłam się przed budynkiem uniwersytetu. Byłam niezwykle pewna siebie i nawet na siłach, by zakolegować się z kimś. Jednak z czasem, kiedy zaczęli schodzic się studenci, chwilowy przebłysk odwagi, minął jak za dotknieciem czarodziejskej różdżki. Nie pomagał mi w tym fakt, że wszystcy patrzyli na mnie i szeptem rozmawiali. Z pewnością zaraz ktos podejdzie z zapytaniem, czy nie jestem przypadkiem tą dziewczyną Harry'ego Styles'a. Miałam rację - po chwili stała przedemną niziutka dziewczyna o rudych włosach i twarzy obsypanej piegami. Miała hipnotyzujące, zielone oczy, nadajace jej twarzy grama tajemniczości.Ubrana była w niebieska koszulę, spod której wystał kolorowy podkoszulek, a dżinsy opinały się na zgrabnych nogach.
- Melanie Walker - powiedziałą, potrząsając moją dłonią. - Ale możesz mówić mi Mel.
- Casandra Millet ...
- Nie musisz sie przedstawiać - zaśmiała się dźwięcznie. - Wiem o tobie niemal wszystko. Możesz mnie nazwać swoja pierwszą fanką.
- Moja pierwsza fanka ? - uniosła rozbawona brwi. - Dla mnie bomba.
Mel okazała się niezwykle interesujacą osobą, ale po kilku godzinach miałam jej serdecznie dosyć. Ciagle wypytywała o szczegóły mojego życia prywatnego i sekrety chłopaków ( tak, była jedną z moich sióstr ). Podczas wykład usiadła koło mnie, ale całe szczęście nie mogła gadać. Jednak moje szczęście nie trwało długo, ponieważ kiedy wyszlismy z sali i zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia, znowu zaczęła za mną iść, ale tym razem postanowiłam kiwać tylko głową, udajac że słucham. Dzięki Bogu, Mel mieszkała w akademku, wiec pożegnałyśmy się przy drzwiach.
Droga powrotna minęła mi dosyć szybko. Tylko raz, zaczepiły mnie jakieś laski, z prośbą o zrobienie sobie wspólnego zdjęcia.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejsciu do domu, było napisanie SMS do Harry'ego, z prośbą, żeby przyszedł. Potrzebowałam jego obecności, musiałam się komuś wygadać, a on był idealną osobą. Po chwili, dobiegł mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości. Okej. Możecie mówić, że to głupie, ale już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Ten jeden, suchy wyraz, dał mi dużo do myślenia. Miałam przeczucie, że z chwilą przyjścia Hazzy, stanie się coś złego.
Po dwudziestu minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Tym ktosiem okazał się oczywiście mój chłopak. Stanęłam na palcach, by pocałować go w usta, ale on chwicił mnie za ramiona kręcąc głową, co jeszcze bardziej uświadomiło mnie w przekonaniu, że jest źle.
- Musimy pogadać - powiedział, mijając mnie w progu. Ruszył w stronę, otwartego na oścież okna., a ja oparłam się o kanapę. Moje serce biło jak oszalałe.
- O czym ? - zapytałam drżącym głosem.
- Doszłem do wniosku, że ... Nie będę tego dłużej ciągnął.
- Czego dłużej ciągnął ?
- Naszego pseudozwiązku - odwrócił się, a na jego twarzy widziałam wymalowaną pogardę. - Paul kazał mi znaleść jakąś dziewczynę, bo uważał, że muszę sie ustatkować. Możesz w to nie wierzyć, ale sam ciebie wybrał. Mówił, ze wyglądasz miło i sympatycznie. Zawsze uważałem, że ma słaby gust - tu zaśmiał się nieprzyjemnie, a moje oczy zaszkliły się. - Na początku było nieźle, choć nie mogłem znieść twojej brzydoty. Ale doszłem do wniosku, że muszę to ostatecznie zakończyć.
Po moich policzkach płynęły czarne łzy. Nie chciałam wierzyć w jego słowa, choć nie wątpiłam w ich prawdziwość. To musiało zdażyć się prędzej, czy później. Wiedziałam, że będzie bolesne, ale ta pogarda w oczach Harry'ego, sprawiła, że nienawidziłam siebie, za to kim jestem.
- O jej - prychnął. - Ktoś tu się chyba zakochał. Doprawdy mi cię żal, bo ja nigdy nic do ciebie nie czułem. A ty naiwna myślałaś, że jednak tak.
Czułam jak moje serce zostało złamane na pół. Hazza miał rację - kochałam go. Kochałam, jak się okazało nieodwzajemnioną miłością. Nigdy nie dane będzie mi móc powiedzieć mu te dwa magiczne słowa.
- Na płacz mnie nie weźmiesz - powiediał ostro, widząc łzy na mojej twarzy. - Wiec równie dobrze mozesz przestać to robić.
Na to rozpłakałam się jeszcze bardziej, a chłopak popatrzył na mnie z wyraźną niechęcią.
- Jeśli tak, to ja wychodzę.
Przemaszerował przez pokój i otworzył drzwi. Kiedy przez chwilę zatrzymał się w progu, w moim sercu zakiełkowała nadzieja. Moze nie wszystko stracone. Odwrócił się.
- Ty naprawdę myślałaś, ze mógłbym pokochac kogoś takiego jak ty ?
Po tych słowach wyszedł, zostawiąc mnie płaczącą i ze złamanym sercem. Nim już kompletnie doddałam się płynącym łzom, napisałam do Louis'a : Przyjdź 

***


Zaparkowałem pod domem Cassie, nie widząc, co zastanę w środku. Harry wrócił przezd chwilą wyraźnie przybity. Zachowywał się tak zresztą od wczorajszego wieczoru, ale nie chciał nic powiedzieć. Myślałem, że to z powodu mojej mamy i sióstr. Jendka musiałem przyznać się do błędu, bo po ich dzisiejszym wyjeździe nadal był milczący.
Wszedłem po schodach i zadzwoniłem do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Nacisnąłem klamkę. Było otwarte. Zmarszczyłem brwi. Co to mogło oznaczać ?
- Cassie ! - zawołałem. Znowu cisza. Nagle usłyszałem niewyraźny szloch, dobiegajacy zza kanapy. Pełen najgorszych przeczuć przeszedłem przez pokój, a moi oczom ukazał się smutny widok. Cassie leżała na podłodze, przytulając do siebie podszukę. Włosy miała w kompeltnym nieładzie, a policzki były czarne od łez. Wziąłem ją na ręce, a ona zarzuciła swoje na mój kark. Usiadłem na kanape, pozwalając by jej łzy moczyły moją bluzkę.
- Cii ... Spokojnie, wszystko będzie dobrze ...
Na to, wybuchła jeszcze większym płaczem. Nie wiedziałem co mam zrobić, bo a) nie wiedziałem co sie stało i b) nie wiedziałem dlaczego płacze. W końcu jednak troche uspokoiła się.
- A teraz opowiedz mi co sie stało - powiedziałem łagodnie.
- Przyszedł Harry ... - szepnęła. - I powiedział mi całą prawdę ...
- Jaką prawdę ?
- O tym, że nasz zwiazek był ustawiony przez Paul'a, że nic do mnie nie czuje ...
- Co ? - wyrwało się z moich ust. Co ona opowiada ? Przecież dobrze widziałem, jak Harry był w niej zakochany. - Powtórz to jeszcze raz.
- Ustawiony zwiazek, Harry mnie nie kocha. A ja jego jak idiotka.
Zacisnąłem pięści, w bezsilnej złosci. Co ten Styles odpierdalał ? On kochał ją, ona kochała jego ... Jaka w tym logika ? Żadna ! Musiałem koniecznie z nim porozmawiać.
- Posłuchaj - zacząłem. - Muszę na chwilę wyjść, ale zaraz przyjdę, okej ?
Kiwnęła głową. Uniosła się powoi i z moich kolan zleciała na poduszkę. Szybkim krokiem wyszedłem z mieszkania, rzucajac po drodze :
- Tylko nie zrób nic głupiego !

***

Siedziałem w kuchni i wpatrywałem się w okno. Pogoda była idealnym odzwierciedleciem mojego nastroju - niebo przysłaniały szare, gęste chmury i siąpił deszcz, a tak własciwie mżawka. Ulice Londynu były wyludnione. Ludzie schronili się w swoich domach, chcąc przeżyć taką pogodę przy ciepłym kominku, w gronie najbliższych.
Siedziałem więc tak, rozpamietujac swoją beznadziejną decyzję. Wmawiałem sobie, ze zrobiłem to dla jej dobra, ale zdawałem się sam nie wierzyć swoim słowom. Zraniłem tym i Cassie i siebie. Bałem się, że dziewczyna zrobi sobie coś złego, ale nie mogłem do niej po tłum wszystkim pojechać. Miała przecież o mnie zapomneć, chciałem, żeby już nigdy przezemnie nie cierpiała ...
Moje rozmyślania przerwał dxwięk zatrzaskiwanych drzwi i potworny wrzask Louis'a :
- Styles, skurwielu ! Gdzie jesteś ?!
Wpadł wściekły do kuchni i ruszył w moim kierunku. Zsunąłem się z krzesła, chcąc zejść mu z drogi, ale chłopak złapał mnie za dekold bluzki i przynisnął do ściany.
- Co ty odpierdalasz ?! - wrzasnąłem na niego zdezorientowany.
- Mogłbym zapytać o to samo - powiedział, patrząc na mnie z odrazą. - Jakim prawem naopowiadałeś Cassie takich bzdur ?!
- Chciałem ją chronić, do cholery !
Wyglądał na zdziwionego. Puścił mnie, a ja zsunąłem się na podłogę i ukryłem twarz w dłoniach. Louis usiadł koło mnie objął ramieniem.
- Powiedz dlaczego chciałeś ją chronić - szepnął. - A raczej przed kim.
- Przed tymi wszystkimi hejtami. Ludzie ciągle ją atakują, a ja nie chcę, żeby kiedykolwiek przeze mnie cierpiała.
Lou przez chwilę milczał.
- Czy ty ... - zaczął, ale wiecej nie mogł powiedzieć, ale wiedziałem co miał na myśli.
- Tak, kocham ją.
- Kochasz ją i zostawiasz w takim stanie ? - prychnął. - Dziwna ta miłość. Gdybyś naprwadę ją kochał nigdy byś tak nie zrobił. Zostałbyś tam i porozmawiał z nią spokojnie. Jak znam zycie, te bzdurne informacje wyczywałeś w jakimś kolorowym pisemku.
Moje milczenie było najlepszą odpowiedzią. Louis przewrócił oczami.
- Ubieraj się, jedziemy do Cassie.
Szybko ubraliśmy się i wsiedlismy do samochodu. Ja tym razem byłem pasażerem. Mknęliśmy centrum Londynu, nie odzywajac się do siebie. Każdy pogrążony był we własnych myślach, ignorując cały świat ...
Nagle, samochodem szarpnęło. Popatrzyłem zdumiony na szybę przed nami - w poprzek ulicy ustawiony był duży samochód strażacki, a wokoł jednego z wieżowców ustawili się gapie. Razem z Louis'em wysiedlismy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę tłumu.
- Chyba jakiś samobójca - szepnął do mojego ucha Tomlinson.
Zmrużyłem oczy, żeby zobaczeć jego ( albo jej ) twarz. Niestety z tej odległosci nie mogłem jej dostrzec.
- Przepraszam bardzo - puknąłem w ramię jakąś starszą panią. - Wie pani moze, kto skacze ?
- Jakaś młoda dziewczyna - odparła. - Wysoka, długie blond włosy - pobladłem. - Krzyczała coś, żeby jej nie powstrzymywali, że jakiś Harry jej nie kocha ...
- O mój Boże - przerwał jej Louis, ściskajac moją dłoń. - Stary, to chyba przez ciebie ...

***

Stała na krawędzi wieżowca, beznamietnie patrząc się dół. Mój ostatni krok miał być widowiskowy, czekałam aż na dole zbierze się jak największa liczba osób, gotowa go zobaczyć. Z drugiej strony, chciałam skonczyć z sobą jak najszybciej, bo ból łamiacy moje serce, był zbyt wielki. Zdałam sobie sprawę, że Harry był wiecej niż zauroczeniem, wiecej niż zwykłą miłością - był jednym z czynników, które utrzymywały mnie przy życiu. Teraz, kiedy go zabrakło, wszystko straciło sens. Im szybciej z sobą skonczę tym lepiej.
Zresztą kto będzie za mną tęsknił ? Bo na pewno nie moja popieprzona rodzinka, a tym bardziej Styles. Moze Louis i reszta paczki uroni kilka łez, ale znaliśmy się zbyt krótko, zebym mogła "wymagać" więcej.
Na dole zebrała się już wystarczająca liczka osób. Byłam gotowa do oddania swojego skoku. Popatrzyłam ostatni raz na otaczajacy mnie świat i doszłam do wniosku, że bedę żegnać się z nim bez żalu. Doznałam na nim zbyt wielu upokorzeń, zbyt wielu osób na nim nienawidziłam. Moze po drugiej stronie będzie lepiej ? Oczywiscie jeśli się tam dostanę.
Żegnaj swiecie, pomyślałam. Podkurczyłam nogi do skoku ...
- Nie rób tego ! - krzyknął ktoś, a na dźwięk jego głosu w moje serce wbiły się sztylety. Odwrócilam się powoli i zobaczyłam Harry'ego. Jego twarz wyrażała ... ból ? To trochę wytraciło mnie z równowagi, ale natychmiast się zreflektowałam.
- Co tu robisz ? - szepnęłam tak cicho, że byłam niemal pewna, że chłopak mnie nie usłyszał. - Przecież tobie na mnie nie zależy.
- A skąd to wiesz ? - powiedział, czym znowu zbił mnie z tropu.
- Bo przecież powiedziałeś, że mnie nie kochasz ! - krzyknęłam. - Zostawiłeś płaczącą i ze złamanym sercem !
- Nie miałem innego wyboru ! - uniósł głos. - Musiałem cię chronić !
- Niby przed czym ?!
- Przed tymi pieprzonymi hejterami !
- Ale z moich ust nigdy nie usłyszałeś ani słowa skragi ! - wrzasnęłam. - Kiedy wreszcie zrozumiesz, że jesteś dla mnie zbyt ważny, źeby wyzwiska mogły mnie ruszać !
- A może się z tym ukrywasz, co ? - zrobił kilka króków w moim kierunku.
- Po co miałabym to robić ?  - zapytałam, ale doszłam do wnioku, ze dalsza kłótnia nie ma sensu. - Dobra, przestań. Pozwól mi to wszystko skończyć.
Odwróciłam sie od niego, gotowa do skoku. To moje ostatnie chwile na ziemi ...
- Żegnaj Harry - powiedziałam i wyciągnęłam nogę, żeby starcić pod nią grunt.
- Nie ! - wrzasnął Hazza. - Nie rób tego ! Kocham cię !
Co ?! Czy on powiedział, że mnie kocha ? Zdumiona odwróciłam się w jego kierunku. Chłopak podał i rękę, którą niepewnie ujęłam. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, tak, ze stykaliśmy się klatkami piersiowymi, a nasze złączone dłonie trzymaliśmy wzdłuż ciała.
- Kocham cię, rozumiesz ? - szepnał. - I już nigdy, przenigdy nie pozwolę ci odejść.
Po tych słowach dotknął moich warg swoimi, a świat wokół nas eksplodował. Miałam wrażenie, że znajdujemy się na jakimś odludnym miejscu, a w uszach słyszałam nawet swiergot ptaków. Jego wargi miały smak wanilii i truskawek, a on sam pachniał jakimiś cudownymi perfumami. W ramionach Harry'ego czułam się bezpieczna, bezpieczna jak nigdzie indziej. Wiedziałam, że skoczyłby za mną choćby w ogień, zawsze ochroni i nigdy nie opuści. A to dlaczego, że mnie kochał. Po raz pierwszy miałam stu procentową pewność.
W końcu, oderwaliśmy się od siebie. Wpatrywalismy się w siebie, uśmiechając łagodnie.
- Kocham cię - powiedziałam z uczuciem.
- Ja ciebie też - chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę klapy w podłodze.

Macie ten wasz pieprzony pocałunek. Było trochę dramatycznie, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zabić Cassie. Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy mnie o to błagali. :)
Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, wiec prosze o szczerze komentarze.  
Sorry za wszytskie literówki, ale nie mam czasuich sprawdzić, bo troche mi się śpieszy. :P
Kocham was.  xx

15 komentarzy:

  1. Mój ulubiony rozdział. A mój brat coś takiego. ,,To pewnie był jakiś chłopak ten co miał skakać. ale ty zmieniłaś na dziewczyne'' Zajebisty !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mnie tym przestraszyłaś... : o
    Harry zachował się jak dupek mówiąc jej te wszystkie fałszywe rzeczy. Ale cieszę się, że między nim a Cassie jest już okej. < 3

    niallerx3.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. tymi opisami przyprawiłas mnie o porządne palpitacje serca :) rozdział jest cudowny , a mój komentarz szczery :D

    [http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  4. świeetny ;3
    czekam naa kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając ten rozdział miałam wrażenie, jakbym była Cassie. Wszystkie emocje, które opisałaś, doskonale obrazowały uczucia bohaterów. Każde napisane tu słowo jest dla mnie jak narkotyk. Nie mogłam się oderwać od czytania. Wszystko perfekcyjnie napisane, każde uczucie oddane w sposób, który nie wszyscy rozumieją. Idealne dialogi, cudowne perspektywy. Nutka grozy i tajemnicy nadaje temu rozdziałowi wspaniałości. Aż w końcu dopełnienie wszysykich wydarzeń przepięknie opisanym pocałunkiem. Dosłownie czułam narastającą we mnie ekstazę. Palpitacja serca i łzy wpływające po policzkach, to chyba niezbyt dobre połączenie, ale jakże prawdziwe. Dosłownie zakochałam się w tym rozdziale. Jest idealny. Chociaż nie, ponieważ słowo `ideał` nie oddaje w pełni wspaniałości tego rozdziału, jednak innego nie potrafię znaleźć, by go określić. Amazayn! ;*** Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę weny. <333

    OdpowiedzUsuń
  6. O.O Nie spodziewałam się tego, serio.
    Mimo, że wiedziałam, iż te jego wszystkie słowa są fałszywe, to normalnie miałam łzy w oczach, to samo się tyczy tej sceny ze skakaniem. Matko jedyna, co tu się działo. Ale dobrze, że wszystko się ułożyło, że się kochają i nie ma żadnych wątpliwości :D

    OdpowiedzUsuń
  7. dlaczego Harry jej to zrobił? Idiota, phi. :D Powiało grozą, ale dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Jak on mógł zrobić coś takiego? Ja nie rozumiem... Zabiłabym go chyba, gdyby jednak skoczyła. :D
    Ten rozdział był tak genialny, że po prostu moje oczy nie nadążały ze śledzeniem literek. Byłam jak w jakimś transie, przestałam odbierać jakiekolwiek bodźce z zewnątrz, całym ciałem i sercem zaangażowałam się w czytanie i przeżywanie tego wszystkiego razem z bohaterami. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jesteś boska! :* Uwielbiam to, co piszesz, bo robisz to lepiej niż niejeden "zawodowiec"! :*
    Czekam na następny... :*

    OdpowiedzUsuń
  8. 1 rozdział na www.more-than-a-habit.blogspot.com . Zapraszam do czytania ! Miłej lekturki xx

    OdpowiedzUsuń
  9. wow To mnie zaskoczyłaś. Próba samobójcaz? Tego się szczerze nie spodziewałam, ale wszystko się fajnie skończyło na szczęście. Tylko dlaczego Hazza jej to zrobił co? Nie rozumiem, tylko z powodu hejtów? Tsa...udało mu się ją ochronic. Ale teraz przynajmniej obydwoje wiedzą że się kochają i wszystko już
    jest dobrze
    Wgl to chyba najlepszy rozdział z wszystkich poprzednich. Czekam na takich więcej bo kobieto, szczerze, masz TALENT! Tyle się w nim dzieje że z każdym kolejnym przeczytanym przeze mnie zdaniem coraz bardziej byłam zaskoczona i siedziałam czytając to jak zahipnotyzowana. Świetnie opisujesz uczucia jakie towarzyszyły im przy tych wydarzeniach, serio. Wprowadzasz w ten sposób nas w umysł bohaterów a robisz to na prawdę świetnie. Czekam na to co wymyślisz w następnym rozdziale

    OdpowiedzUsuń
  10. maaaatko!!! nie spodziewałam sie tego!!! dlaczego ahrry kurna jej to zrobil no! ugggh czekam na kolejne
    zapraszam do komentowania 31 rozdziału ktory własnie sie pojawił
    http://galaxy-strawberry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. No kurwa :D mam ochotę zgwałcić wasze komentarze, takie są cudowne i zajebiste. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. troche dramatycznie, ale podobało mi się. ; )
    sama zaczęłam pisać bloga o chłopakach i miałam podobny pomysł, tylko, że chodzi mi o tą ustawkę nie o próbę samobójczą.
    teraz będę musiała wymyślić coś innego ; c ale i tak mam jeszcze dużo czasu, zanim ta akcja się u mnie rozwinie... mam dopiero pierwszy rozdział ; D
    wpadnij do mnie jak chcesz. może cię to zainteresuje ; )
    pozdrawiam.
    http://buubsonlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Siema. Tu ja. Przepraszam, ale rozdział pojawi sie dopiero około niedzieli. ;( Mam bardzo dużo zajec i już nie wyrabiam. :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Awww 8__________* Czekam na nn <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  15. ja pierdolę o.O już się wystraszyłam że Hazza wszystko spierdolił, chcesz żebym zawału dostała!? uduszzę~! <3

    zapraszam na nowego <3 http://heart-without-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń