15 września 2012

Rozdział 26

Kiedy rano obudziłam się, ze zdumieniem spostrzegłam, że jestem w nim sama. Jego druga połowa była starannie pościelona ( wiem, ja też jestem w szoku ), a na jaśku leżała mała, różowa karteczka, pokryta lekko pochyłym pismem Harry'ego. Przetarłam zaspane jeszcze oczy, uśmiechnęłam się i zaczęłam czytać:
Pojechałem do centrum coś załatwić. Wiem, że to nasze ostatnie wspólne chwile, ale to naprawdę pilne. Postaram się ci to jednak jakoś wynagrodzić. Będę czekał pod szkołą. Hazz x
Po przeczytaniu tej wiadomości, radość zniknęła z mojej twarzy. Na śmierć zapomniałam, że jutro o tej porze chłopcy będą zbierali się do wyjazdu. Te dwa tygodnie, które dane było mi spędzić z chłopakami minęły szybko, zbyt szybko. Nie zdąrzyłam się nimi jeszcze w pełni nacieszyć, a już musiałam ich żegnać. To niesprawiedliwe. Oni byli dla mnie niemalże wszystkim...
Ej, co jest ze mną ? Obiecałam Harry'ego, że nie będę przejmowała się teraźniejszością, a po raz kolejny łamałam tą przysięgę.
Zresztą, ja tak nie potrafiłam. Zawsze się wszystkim przejmowałam i wiedziałam, że to się nie zmieni. Taka już moja natura - po prostu martwiłam się o ludzi, na których mi zależy. Nie chciałam, a raczej bałam się ich stracić. Nie ważne w jaki sposób.
Śmierć. Od tego na razie uchronił mnie los. Dziadkowie poumierali zanim przyszłam na świat, więc nawet nie poczułam, jak jest ich mieć, czego swoją drogą bardzo żałuję. Miałam również miliony wujków i cioć w wieku około siedemdziesięciu lat, ale w mojej rodzinie panowała długowieczność. Zresztą nawet gdyby któreś z nich odeszło z tego świata, nie obeszło by mnie to zbytnio. To samo dotyczyło innych bliskich mi osób. Przykład? Pani Song, mojej sąsiadki z Manchasteru. Niezwykle żwawa staruszka, uwielbiająca grać w golfa, mimo podeszłego wieku. Czasem to ona była jedynym powodem, dla którego nie uciekłam z domu...
To chyba dlatego nie potrafiłam zastosować się do rady Hazzy - moja przyszłość ciągle dawała o sobie znać. Zaczynałam się bać, że już nigdy nie dane mi będzie o niej zapomnieć.
Westchnęłam ciężko i zwlokłam się z łóżka, kierując swoje kroki do łazienki mojego chłopaka będąc pewna, że prysznic poprawi mi humor. I miałam rację, bo już po chwili wyłam do węża Gotta be You, jakby zupełnie zapominając, że nie jestem u siebie w domu. Zaangażowana w tekst piosenki i jej jak najlepsze wykonanie nie zwróciłam uwagi na hałasy dobiegające zza drzwi.
- It's gotta be youuuuuuuuuu!
W tym momencie, kiedy z moich ust wydobył się ten rozdzierający uszy dźwięk, drzwi otworzyły się gwałtownie ukazując Louis'a ubranego w same bokrerki, który stał z rozczochranymi włosami i lampką w dłoni, rozglądając się groźnie na wszystkie strony. Zaczęłam wrzeszczeć i szybko okryłam się ręcznikiem.
- Tomlinson, ty zboczony chuju! Wypierdalaj stąd! Nie widzisz, że biorę prysznic?
- Myślałem, ze ktoś pchnął cię nożem czy coś - powiedział zdezorientowany.
- Śpiewałam, dupku, śpiewałam.
- To weź tego już nie rób nigdy więcej, dobra?
- Okej, ale łaskawie wypieprz się stąd.
Wzruszył ramionami, po czym zamknął za sobą drzwi, a ja mogłam w spokoju skończyć prysznic.
Po kilkudziesięciu minutach, już cała wymyta i pachnąca, przebrałam się w to, pamiętając przygodę związaną z ostatnim nocowaniem u chłopaków. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, po czym z uśmiechem zeszłam na dół. Cher i Danielle wpatrywały się pustym wzrokiem w jedną z ścian oraz jako jedyne nie brały udziału w wspólnym oglądaniu zdjęć.
- Cassie! - wykrzyknął Niall i podszedł do mnie, obejmując opiekuńczo ramieniem. - Już wszystko okej?
- Yhym - pokiwałam głową. - Ominęło mnie coś wczoraj?
- Oh, tylko fajerwerki i tort, ale jakimś cudem został się dla ciebie mały kawałek.
- Nie zjadłeś go? Z własnej woli? - spojrzałam na niego z dumą.
Chłopak kiwnął głową, ale w tym samym momencie odezwał się Greg:
- Nie kłam braciszku. Musiałem ci wyrywać ten kawałek siłą.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, po czym dołączyłam do państwa Horanów i ich synów oraz Victorii, Justina, Liam'a i Louis'a, który starał się unikać mojego wzroku, w oglądaniu zdjęć. Patrząc po nich cieszyłam się, że rodziców Niall'a nie było na przyjęciu, bo rzeczy, które by tam zobaczyli były niewskazane dla ich oczu. W tym samym momencie ktoś kliknął myszkę, na którym rzygałam prze poręcz balkonu. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwały śmiechy dochodzące z góry schodów. Po chwili ukazali się nam Perrie i Zayn, którzy trzymali się za ręce oraz mieli wyraźnego kaca. Kiedy zauważyli, że patrzymy się na nich, jak sroka w gnat, natychmiast zamilkli, ale nie puśclili swoich dłoni.
- No to ten... - zaczął Zayn.
- No bo my.... - dodała Perrie, nie wyjaśniając jednak niczego.
- Co do cholery? - zapytałam.
Zayn przewrócił oczami, po czym po prostu przyciągnął do siebie Perrie i pocałował w usta. Dziewczyna nie wyrywała się, a wręcz przeciwnie - pogłębiła ich pocałunek, obejmując Zayn'a w pasie i zapewne przygrywajac jego wargę, bo chłopak jęknął cicho. Zaczęli zatracać się w sobie, jakby zupełnie zapominając, że nie są sami.
- Ekhem - Louis, jakby czytał mi w myślach. - Nie jesteście tu sami, wiecie?
Kiedy tamci oderwali się od siebie, wyraźcie speszeni, zaczęliśmy składać im gratulacje. Stanęłam nieco z boku, przyglądając się Danielle obejmującej uśmiechniętego Zayn'a. Czułam niejaka dumę - w końcu to dzięki mnie mozemy zobaczyć szczęśliwego Zayn'a. No nie zupełnie dzięki mnie, ale gdyby nie rozmowa o dziobangutanach, a raczej próba jej stworzenia, dzisiaj nie byliby znowu parą.
Cassie-swatka?
- Dobra, przepraszam, że przerywam wam tą sielankę, ale mam wykład i...
- Podwiozę cię - powiedział niemal natychmiast Niall. - I tak zabieram rodziców i Greg'a na lotnisko.
Uśmiechnęłam się do niego, ale nim zdąrzyłam podziękować, zadzwonił jego telefon. Horan spojrzał na ekran i zmarszczył nos, ale po chwili wachania odebrał.
- Halo?... no tak... wszystcy...a nie sorry, nie ma Hazzy... nie musisz na mnie wrzeszczeć!... ale, że co?!... pojebało cię?!.. o której?... dwie godziny...?!... dobra, dobra.
Wściekły rozłączył się, po czym rzucił telefonem o ziemię. Jego szczątki rozprysły się po całej kuchni. Zanim jednak zdąrzyliśmy cokolwiek powiedzieć, Niall warknął:
- Paul wpadł na zajebisty pomysł, pojechania do USA o jeden dzień wcześniej. Mamy być za dwie godziny na lotnisku!
Zapadło ogólne zamieszanie, podczas którego wszyscy zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Nikt nie wiedział co robić, ale nie myśleliśmy nad tym zbytnio, obrzucając Paul'a wyzwiskami. Ale w końcu musieliśmy opracować szybki i sprawny plan działania. Jedni pakują, drudzy sprzątają, ktoś inny dzwoni do Harry'ego...
Od tej chwili wydarzenia potoczyły się błyskawicznie - nerwowe pakowanie, powrót zdezorientowanego Styles'a, opuszczenie nas przez rodziców Niall'a i Greg'a i szybki przejazd na lotnisko. Jakimś cudem udało się nam wykiwać wszystkich paparazzi, więc mieliśmy pewność, że nikt nic wie o naszym, znaczy się chłopaków, wcześniejszym wyjeździe. Bardzo dobrze.

***

Koło mnie Harry przytulał płaczącą Cassie i szeptał jej do ucha słowa wsparcia, a kilka metrów od nich Zayn robił to samo z Perrie. Ledwo do siebie wrócili, a już muszą się rozstawać... Liam i Danielle patrzyli się na siebie nic nie mówiąc, jakby chcąc napatrzeć się na siebie na zapas, a Niall rozmawiał z Justinem i jego dziewczyną. Louis natomiast gdzieś zniknął, więc nie miałam z kim pogadać. Westchnęłam ciężko, co chwila zerkając na śmiejącą się trójkę. Chciałam móc, żyć tak swobodnie jak oni. Być beztroskim na wszystko i wszystkich...
Dlaczego tak nie umiałam? Przez Niall'a i moja cholerną miłość do niego. Dwa lata... Dla jednych szmat czasu, dla mnie zaledwie chwila, mimo iż w ciągu ich zadziało się więcej niżbym pragnęła. W ciągu tych dwóch lat, moje serce należało tylko do jednej osoby - Niall'a James'a Horan'a i nie sądzę, żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić.
Nagle stanął przedemną on sam. Dokładnie taki, o jakim zawsze marzyłam. Jego blond włosy, z których powoli schodziła już farba, niebieskie, niezwykle pogodne oczy oraz wykrzywione w uśmiechu wargi, okazujące zęby ozdobione aparatem, którego tak się wstydził...
Nagle, zupełnie bez żadnego ostrzeżenia porwał mnie w ramiona i przytulił mocno. Zaciągnęłam się mocno jego zapachem, wiedząc, że nie będzie mi dane zrobić tego w najbliższym czasie.
- Trzymaj się, Cher Bear - powiedział stłumionym głosem, jakby próbował powstrzymać się od płaczu. - Będę tęsknił.
- Ja też, Niallerku - moje ciepłe łzy zaczęły skapywać na jego zieloną bluzę. - Nie wytrzymam bez ci.... was.
- Ej, musisz być silna - ujął moją twarz w dłonie i tym samym zmusił, żebym spojrzała mu w oczy. - Obiecaj.
- Nie mogę - szepnęłam. - Nie potrafię.
- Możesz - powiedział dobitnie. - I potrafisz. I nie wmówisz mi, że jest inaczej. Jesteś jedną z najtwardszych osób, jakie znam. Poradzisz sobie.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebieskimi tęcżówkami, aż w końcu musiałam opuścić wzrok.
- Dobrze, poradzę sobie
Niall uśmiechnął się, po czym przytulił mnie raz jeszcze. Kiedy sie od siebie odsunęliśmy, do chłopców wrócił już Paul, a także Louis. Ten pierwszy skinął głową na znak, że wszystko już gotowe. Cassie i Harry pocałowali się jeszcze raz, podobnie jak Liam i Danielle oraz Perrie i Zayn, po czym wszystkie dołączyłyśmy  do Justina i Victorii. Patrzyliśmy na zbierających się chłopaków w milczeniu chłopaków. Po chwili chwycili swoje walizki, torby bądź plecaki i zaczęli odchodzić. Ścisnęłam mocno rękę Cassie, a ona odpowiedziała tym samym. Po chwili usłyszałam cichy szept:
- Zrób to, idiotko!
Nie trzeba było mi tego dwa razy powtarzać. Wrzasnęłam:" Niall!" i zaczęłam biec w jego kierunku. Chłopak niemal natychmiast odwrócił się. Przez chwilę jakby oceniał sytuację, po czym wypuścił z rąk torby i otworzył ramiona, w które się po chwili rzuciłam. Stopy oderwały mi się od ziemi, a nasze wargi złączyły się w zachłannym pocałunku. Oboje czekaliśmy na niego zbyt długo, ale teraz nie było to ważne. Coś ciepłego wdarło się do moich ust, rozpoczynając w nich dziki taniec oraz walkę o dominację...
Nie pamiętam ile to trwało. W końcu jednak ktoś nas rozłączył. Widziałam łzy na jego twarzy oraz wypisany na niej smutek i ból. To nie może być tak, nie zgadzam się.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam bezgłośnie szlochać.



Witajcie, kochani! :) Po pierwsze, przepraszam że jest dopiero dzisiaj, ale ostatnio mam wiele trudnych, życiowych problemów i mam problem z ich rozwiązaniem. 
Jak zauważyliście, Niall jest w końcu z Cher, a Zayn z Perrie. Tak jakoś wyszło i się zrobiło xd Miało być zupełnie inaczej, ale ehhh... Z przyczyn niezależnych odemnie, muszę drastycznie skrócić opowiadanie. Mnie też to boli, nie myślcie sobie, że robię to z czystej złośliwości. Po prostu nie mam siły już dalej ciągnąć tego bloga. Miałam pomysł na zbyt dużo rozdziałów, nie przewidziałam, że coś może stanąć mi na drodze... Tak więc, do końca pozostało niewiele. Przepraszam.
Do Amy i Viper - czemu Harry nie wyrzucił płyty? Nie wiem sama. Należy , ze pokrętna logika Styles'a jest temu winna. Postaram się to jakoś wyjaśnić, ale na razie nie mam pomysłu.
Kocham was. xx

8 komentarzy:

  1. ale się cieszę, że Cher wreszcie jest z Niallem! oczywiście ona musiała zrobić pierwszy krok, bo ten debil by się usrał chyba... eh, faceci. no i Zayn z Perrie, również uroczy 'widok'. strasznie smutne było jak oczami Cher opisałaś żegnające się pary, a Cassie i Harry to już w ogóle... słodcy są, że hej :( szkoda, że konczysz, ale znam ten ból, sama nie mam czasu na myślenie nad rozdziałem, a pisanie go konczy się otworzeniem worda, a potem przypominaniem sobie o nim, kiedy wylaczam laptopa. masakra. no nic, weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo jak dobrze że Cher i Niall są razem <3 ale w tym rozdziale szkoda mi Cassie i żałuje tego że twoje opowiadanie ma sie skończyć :c ale nic no trudno bywa ale czekam na kolejny Paulina xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki przecudowny rozdział *.* Kochana, zaskoczyłaś mnie zupełnie tym wszystkim. ;oo Niall i Cher nareszcie są razem! Viper odtańczyła już swój taniec zwycięstwa, więc może napisać coś racjonalnego, choć będzie to trudne, bo wciąż ma banana na ryju xdd. Zayn i Perrie, Niall i Cher, Harry i Cassie, Liam i Danielle, a Lou?! Co z moim kochanym Boo-Bear'em? ;c Bd smutać, jeśli nie znajdziesz mu kogoś fajnego. ;c xdd Nie no, joke. ^.^ Ale przykro mi się robi, gdy tak sobie myślę, że wszyscy kogoś mają, prócz niego... Moje biedactwo! ;( Przytulę Cię! *.* Ech... Dobra, więcej z siebie nie wykrzesam. ^^ Jestem kompletnie wypompowana z pomysłów. ;c Kochana, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że dziewczyny jakoś sobie poradzą bez chłopaków. :D <33 Pisaj mi szybciutko. ♥ ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. No i szczerze powiedziawszy nie wiem co czuję. Z jednej strony mam ogromnego smajla, bo Dziobangutanki są razem, a scenka z Niallem i Cher była po prostu świetna. Pocałunek w ostatniej chwili... Mrrr... To było jak z filmu. Ale świetne! ^.^
    Pożegnania mnie rozczuliły. Tak jakby mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć. Ciekawe jak im wszystkim minie rozłąka i czy coś się podczas niej zmieni... Jeśli tak, to co? I w jakim kierunku? Hm... Powód do przemyśleń ;)
    I zgadzam się z Viper. Biedny, samotny Loui. xd
    Cholernie mi przykro z powodu, iż "do końca pozostało niewiele". :'( Nieeeee! :*
    Mimo wszystko czekam na kolejny :* ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. końcówka... mmmm! ; dd
    mimo płaczu i smutku z powodu rozstania świetna. to rzucenie siee w ramiona Nialla i pocałunek. scenka z filmów romantycznych po prostu ; )
    szkoda, że skracasz opowiadanie... no, ale i tak czekam na następny ; d

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka jest...mmm brak mi słów. W końcu Cher i Niall są razem. Już myślałam, że to nigdy nie nastąpi. Czekam na next i zapraszam do siebie

    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. jejuuu! ten blog jest po prostu ZA-JE-BI-STY!

    zapraszam na http://roastedgrass.blogspot.com SKOMENTUJESZ? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaa! Jak ja się cieszę, że tu zajrzałam! Zajebiste opowiadanko, moja droga :D
    A moment "-Tomlinson, ty zboczony chuju! Wypierdalaj stąd! Nie widzisz, że biorę prysznic?" po prostu zabił mnie. U made my day <3

    Zapraszam do siebie, może moje opowiadanie też przypadnie ci do gustu ;)
    http://five-directions.blogspot.com
    xoxo

    OdpowiedzUsuń